Info

Pracuję nad 6 rozdziałem oraz nad one-shotami. (Dramione dla ~hope~ oraz ponowne Draco x Ellie)

Jeśli ktoś z czytelników miałby specjalne zamówienie na "one shota"- jestem otwarta na sugestie.

O mnie

Moje zdjęcie
Studentka próbująca odnaleźć się w świecie dorosłych jako powszechnie uznawanym, a i tak posiadająca swój własny świat. Uciekam od problemów do muzyki, pisania, rysowania i ukochanego. Chętnie nawiążę znajomość- nie gryzę. :)

wtorek, 9 czerwca 2015

5. "Kibic"

Harry grzebał w swojej jajecznicy widelcem tak długo aż zrobiła się z niej bezkształtna papka wyglądająca na mało apetyczną.
- Zjedz chociaż kanapkę…- jęknął Ron.
- Ron ma rację, do gry trzeba mieć dużo siły!- zawtórowała mu Hermiona.
- Nie mam ochoty…
- Harry, nie masz się czym stresować, przecież i tak wiesz, że wygramy!- napuszyła się Ellie.
- No nie wiem… Gracie ze Slytherinem… Więc nasz szczęściarz może mieć trochę problemów…- czwórka przyjaciół obejrzała się i ujrzała Nietoperza z podstępnym uśmieszkiem na twarzy.
- Na pewno da sobie radę, panie profesorze!- Granger uniosła podbródek do góry prezentując swoją dumę.
Snape tylko spojrzał na nią, odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę stołu nauczycieli. Harry przyglądał mu się bacznie dopóki ten nie usiadł.
- Krew mu leciała… Wtedy gdy walczyliśmy z trollem…
- Hę?- zakrztusił się Ron.
- Słuchajcie, myślę, że to Snape wpuścił trolla. Nie patrzcie tak na mnie!
- A po co niby miałby to robić?!- wzburzyła się Hermi.
- Żeby pójść do trójgłowego psa! No sama mówiłaś, że czegoś pilnuje. Pamiętacie ten artykuł o banku Gringotta?
- Czekaj… Myślisz, że…- Elouise drapała się po nosie.
- TEGO pilnuje pies i TEGO Snape szuka!

***

- NAPRZÓD GRYFFINDOR! NAPRZÓD GRYFFINDOR!
- Rany, w sumie to też zaczęłam się stresować!- pisnęła Hermiona- Pierwszy mecz Harrego, nawet się o niego martwię!
- Nic mu nie będzie, da sobie radę. Sama widziałaś jaki jest świetny!- westchnął Ron.
- Co, Weasley, zakochałeś się?
Para odwróciła się i ujrzała Malfoya w towarzystwie swoich goryli.
- Odczep się…
- A już myślałem, że chodzisz z Granger! W sumie… Lepszy Potter niż ta tutaj… Włosy jakby piorun w stodołę strzelił!- Crabbe i Goyle zarechotali donośnie.
- To było niemiłe. Przeproś.
Draco poczuł na karku czyjś paznokieć. Obejrzał się przez ramię i zobaczył Elouise.
- Nie dotykaj mnie!- odskoczył jak poparzony.- Bo…
- Bo co?- Złota przekręciła głowę na bok z zainteresowaniem.
- Crabbe, na co czekasz?! Ruszże się!!!
Gruby Ślizgon, lekko zdezorientowany ruszył na dziewczynę z rękoma wyciągniętymi w przód i zaciśniętymi w tłuste piąstki. Gryfonka zgrabnie odskoczyła w bok i chwyciła chłopca za kark, unosząc go lekko nad ziemię. Crabbe zbladł, a Ronowi opadła szczęka.
- Goyle, pomóż mu!!!- głos Dracona zrobił się nieco piskliwy.
Kompan skorumpowanego chwycił kumpla za rękę i ciągnął go z całej siły, ale udało mu się tylko oderwać kawałek z rękawa jego swetra. Upadł z łoskotem na ziemię i stęknął przeciągle.
- No dalej Draco.- Ellie puściła dym z nozdrzy- Twój ruch.
Malfoy czuł jak drży mu brew. Spojrzał na masującego się po zadku Goyle’a i na wijącego się nad ziemią Crabba. Fuknął tylko z pogardą.
- Wybacz, ale nie chcę żebyś mnie znów dotykała… To by się już nie domyło…
ŁUBUDU!
Ciężkie cielsko Crabba wylądowało na blondynie. Ron i Hermiona parsknęli śmiechem, a Dragon tylko klasnęła cicho, otrzepując dłonie.
- Miłego oglądania meczu, gamonie! Idźcie i patrzcie jak przegrywacie z pierwszorocznym szukającym!- skwitowała zielonooka dostępując do przyjaciół- Chodźcie, trzeba znaleźć dobre miejsca!
Gryfoni ruszyli w stronę trybun, chichocąc jeszcze przez chwilę gdy słyszeli wrzaski Malfoya.
- Rany, Ellie!- pisnęła Hermiona- A podobno nie lubisz używać swojej siły!
- Wiesz co, przy Malfoyu to jakieś przyjemne- wyszczerzyła się Złota.- Przynajmniej na jakiś czas mamy spokój.
Trójca zajęła miejsca w pierwszym rzędzie trybun Gryffindoru. Granger podskakiwała rytmicznie w miejscu.
- Herrrrmioono!- zadudnił za nimi znajomy głos.- Zimno ci? Pożyczyć płaszcz?
- O, Hagrid! Nie, dziękuję bardzo. Tylko się trochę stresuję.
- Czym?- zdziwił się wielkolud.
- Martwi się o Harrego, bo to jego pierwszy mecz…- podsumowała przyjaciółkę Elouise, drapiąc się znacząco po czole.
- Cholibka, dajże spokój! Harry na pewno sobie poradzi! W końcu… to Harry, no!
- Pewnie masz rację…- westchnęła przeciągle czekoladowooka.- O są!!!
Na boisko wyleciało mnóstwo, w oczach Ellie, czerwono-złotych oraz zielono-srebrnych kropeczek, poruszających się bardzo zgrabnie i szybko. Gryfoni ułożyli się w V-klucz, na czele którego leciał Oliver Wood. Dom Złotej szalał, dziewczyny piszczały, chłopcy bili brawo. Nagle, piękne ustawienie graczy zniszczyły zielono-srebrne kropki, które dosłownie powybijały ich z toru lotu. Ślizgoni wyglądali jakby ta gra nie miała być przyjemna dla Pottera. Ten, swoją drogą, unosił się dość powoli i ostrożnie na końcu ogona. Jego oczy dostrzegły wiwatujących przyjaciół na trybunach. Uśmiechnął się szeroko i mocniej chwycił trzonek miotły. Tego nie mógł przegrać!
Na środek murawy wyszła pani Hooch. Miała surowy wyraz twarzy, a jej wzrok zatrzymał się na Marcusie Flincie- kapitanie Slytherinu.
- To ma być CZYSTA i ŁADNA gra! MÓWIĘ DO WSZYSTKICH!
Po tych słowach kopnęła zamaszyście w walizkę z piłkami. Tłuczki pofrunęły wściekle w powietrze, a znicz mignął tylko Harremu w słońcu i zniknął.
- KAFEL POSZEDŁ W GÓRĘ… I RUSZYYYYYLIIIIIIIIII!- komentator brzmiał jakby zaraz miał wypluć własne płuca.- Johnson, Adrey, Johnso, Adrey, Tens, Johnson… 10 PUNKTÓW DLA GRYFONÓW!

Od czerwonej strony trybun rozległ się gromki okrzyk tryumfu, z przeciwnej, zielonej, zawodu. Draco ukrył twarz w dłoniach, co nie umknęło oczom Rona, który przekomicznie zaczął go przedrzeźniać. Hermiona i Ellie wybuchły soczystym, szczerym śmiechem.
Flint leciał bardzo szybko w stronę obręczy Gryfonów. Rzucił kaflem… Wood obronił miotłą! Piłkę przechwyciła Angelina Johnson, a George osłonił ją przed nadlatującym tłuczkiem.
Harry wisiał nad boiskiem i trochę bardziej obserwował grę niż rozglądał się za zniczem. Machnął nagle ręką drugiemu z bliźniaków gdy dostrzegł, że kolejny tłuczek leci w stronę trybun. Fred ruszył najszybciej jak potrafił na swojej wytartej miotle.
- ROOOON!- wrzeszczał, próbując przebić się przez świszczący wiatr. W głowie mu dudniło, że jest za wolny, że nie zdąży.
Na trybunach rozległa się cisza. Weasley nie dogonił piłki. Oślepił go za to złoty blask bijący po oczach jak rozżarzona gwiazda.
Elouise w porę dostrzegła zagrożenie i najzwyczajniej w świecie… Rozłożyła skrzydło. Osłoniła nim całe trybuny Gryffindoru na wypadek, gdyby tłuczek zachciał zmienić tor lotu. W miejscu uderzenia sączyła się lekko krew.
- E… ELLIE!- głos uwiązł Hermionie w gardle.- KRWAWISZ!
- To nic…- syknęła cicho Dragon.- Wyliżę się. Nic wam nie jest i to się liczy.
Czerwoni skwitowali tę sytuację gromkimi brawami. Złota czuła jak z każdej strony ktoś ją klepie po ramieniu i dziękuje. Kolejny raz okazało się, że jej skaza ma jednak zalety… Fred wisiał nieruchomo przed nimi, czuł, że nogi ma jak z waty. W pewnym momencie spojrzenia jego i zielonookiej spotkały się. Trzynastolatek przez chwilę myślał nad czymś intensywnie przyglądając się pokazującym jego odbicie tęczówkom po czym zerwał się nagle i poczochrał Elouise po włosach.
- Gdyby nie ty to by było bagno!- zaśmiał się i wrócił do gry. Ellie burknęła cicho i potrząsnęła głową żeby jej „artystyczny nieład” powrócił na swoje miejsce.
Johnson. Tens. Johnson. Adrey. Johnson. Johnson. JOHNSON. GOL!
GOL!
Ślizgoni przejęli kafla. GOL. Gryfoni. Zieloni obronili.
Lecą ku obręczy. Wood obronił.
Nikt na pewno nie widział co malowało się po tej sytuacji na twarzy Marcusa, a tym bardziej nikt nie był w stanie się domyślić jak czarne i nienawistne myśli nawiedziły młody, czternastoletni umysł. Przeszył czerwonego obrońcę czarnymi jak węgle oczami, bez żadnego wyrazu, błysku, choćby inteligencji. Tylko nienawiść. Rozejrzał się po boisku i jego wystające zęby przygryzły wargę aż ta zsiniała. Podleciał do najbliższego zielonego pałkarza i wyrwał mu kawałek drewna z dłoni.
- DAWAJ!- szczeknął i przymierzył się do nadlatującego tłuczka. Uderzył z całej siły celując w Oliviera. Ten, pod siłą uderzenia, ugiął się, przewinął przez miotłę i osiadł lędźwiami na obręczy. Na trybunach zapadła cisza. Hermiona, Ron, Harry i Elouise zamarli. Potter zacisnął dłoń na trzonku Nimbusa i fuknął zrezygnowany, że nie mógł nic zrobić! Sflaczałe ciało Wooda zachwiało się na obręczy i zsunęło. Dla Elouise to było jasne. Co ją obchodzą inni. Niech gadają co chcą. Chwyciła mocno rękoma za bramkę trybuny i szykowała się do skoku żeby złapać chłopca.
- Nie!- Ron złapał ją za szatę i odciągnął do tyłu.
- Ronald, no co ty? Przecież on się strzaska na amen!- pisnęła Hermiona.
Głuche pacnięcie oznaczało, że czternastolatek właśnie „wylądował”. Na murawie pani Pomfrey biegła w jego stronę najszybciej jak mogła.
- Teraz to i tak po ptakach, ale Ellie! Nie możesz ingerować w mecz, nijak, rozumiesz?- rudzielec patrzył zszokowanej Złotej w oczy- Ślizgoni wygraliby walkowerem!!!
Przez głowę Dragon przebiegło wiele myśli. Jak Harry przegrywa swój pierwszy mecz, jak cały Gryffindor jej nienawidzi, bo wszystko zepsuła… Potrząsnęła mocno głową.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że jest taka możliwość…- westchnęła cicho.
- Dajcie spokój, dzieciaki!- zagrzmiał nad ich głowami Hagrid- Lepiej patrzcie, Harry chyba ma znicz, cholibka!
Faktycznie, czarnowłosy chłopiec gnał za małym punkcikiem po niebie. Lwy wiwatowały, emocje i adrenalina wszystkim skoczyły do górnych granic. W pewnym momencie Potter wykonał ruch, który wyglądał jakby wiatr chciał go zdmuchnąć z miotły i… Nie mógł się na niej utrzymać. Robił fikołki, podskoki, opady, obroty- w każdym razie coś nienormalnego! Węże wybuchli śmiechem, zarówno ci na boisku, jak i na widowni. Granger wyciągnęła lornetkę z dłoni Hagrida by przyjrzeć się temu bliżej. Jej wzrok powędrował po trybunach i zatrzymał się na loży nauczycieli. Dostrzegła Snape’a ruszającego znikomo wargami.
- TO SNAPE!- zachłysnęła się powietrzem- ON CZARUJE MIOTŁĘ!
- Co? Czaruje miotłę?- Ron zbladł.
- I co teraz?- warknęła Elouise.
- Zostawcie to mnie!- pisnęła Hermiona i zniknęła w tłumie Gryfonów.

Dragon i rudzielec oglądali uważnie co się dzieje z Nietoperzem. Nie minęły 2 minuty kiedy dookoła niego rozsiano panikę, coś się tam działo… W każdym razie- pomogło! Harry z powrotem wskoczył na miotłę i ruszył za szukającym Ślizgonów, który gonił złoty znicz. Gonitwa trwała, w końcu Potterowi udało się wykiwać węża i znicz był tylko dla niego… Stanął na miotle, wyciągnął rękę i…

Spadł.

Gryfoni zamarli.
Nauczyciele- również.
Czarnowłosy złapał się za brzuch i wydął policzki. Nie wyglądało to zbyt dobrze.
- … Zbiera mu się na pawia…- burknął Hagrid.
Z ust Harrego wypadł znicz.
Ten złoty znicz.
- Harry Potter ma znicz!- huknął komentator.- Gryfoni otrzymują 150 punktów za złapanie znicza!
Po całym boisku rozległ się wysoki gwizdek.
- GRYFFINDOR WYGRAŁ!- wykrzyknęła Pani Hooch.
Ryk Lwów niósł się echem przez całe błonia, dookoła zamku.

***

Wybaczcie obsuwę, ale miałam troszkę spraw... Wiecie, że mam zwolnienie z dwóch egzaminów? :D Zostały mi jeszcze 3. Módlcie się za mnie...
Ina

PS. Wybaczcie błędy, ale nie mam siły tego sprawdzać...

niedziela, 10 maja 2015

Wait for it...

Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze pozostał...
Bardzo przepraszam za taką nieobecność, po prostu w moim życiu zmieniło się wszystko. Naprawdę wszystko. Blog poszedł w odstawkę jako coś zbędnego...
Teraz, gdy udało mi się ułożyć siebie i zapanować nad swoim losem (mniej więcej...)- WRACAM!

Najbardziej przepraszam ~hope~ i bardzo jej dziękuję... Mam nadzieję, że to czytasz i mi wybaczysz. Nie miałam jak się z Tobą skontaktować.

Nowa notka pojawi się jeszcze w maju, a następna- jak tylko zdam sesję, obiecuję :)

~Ina

sobota, 15 marca 2014

5. "Serio?"

- TO JEST LEVIOOOOOOOOOSA!- zawodził Ron.- A nie LEVIOSAAAAAAAAAA. Jest koszmarna, serio... Nikt dziwnego, że nikt jej nie lubi.
Grupka chłopców towarzysząca rudzielcowi zaśmiała się. Typowe- nie umieją przegrywac, co dopiero z dziewczyną... Weasley poczuł jak ktoś popycha jego bark i przedziera się przez tłum. Minęła ich zapłakana Hermiona.
- Ron...?- westchnął głęboko Harry.
- Słyszała?- chłopiec pożałował niewyparzonego języka i przełknął głośno ślinę.
- Tak, słyszała. Bardzo dobrze słyszała.- Elouise stanęła przed kumplami i skrzyżowała ręce na piersi.- Gratuluję, Ron. Wykonałeś świetną robotę. Jesteś zawodowym błaznem.
Po tych słowach Złota odwróciła się zamaszyście na pięcie, uderzając ciężkim ogonem w kolano Weasleya, przyczyniając się tym do jego upadku. Odeszła szybkim krokiem w tłum, szukając Granger.

***

Wielka Sala wyglądała bajecznie. Ciemne, gwiaździste, nocne niebo na suficie robiło niesamowity klimat Halloweenowej nocy. W powietrzu unosiły się lampiony z dyń- jedne miały wycięte miny potworów, inne były szeroko uśmiechnięte, a jeszcze inne nawet zmieniały wyraz twarzy. Czarny dym płynął z sufitu po ścianach i kolumnach pomieszczenia. Stoły domów uginały się pod ilością jedzenia- mięs, zup, słodyczy, owoców. Ron opychał się w najlepsze, jak zwykle. Harry powoli mieszał swój sok dyniowy, kiedy nagle go olśniło.
- Ej, a gdzie Hermiona?
- Parvati Patil widziała ją w damskim kiblu.- Neville pluł dookoła żelkami.- Zamknęła się zaraz po zajęciach. I ryczy!
Ron poczuł na sobie karcące spojrzenie Harrego i Elouise, bezradnie wzruszając ramionami.
- TROLL JEST W LOCHACH!
Potężne drzwi Wielkiej Sali otworzyły się z hukiem i do środka wpadł zdyszany, z przekrzywionym turbanem profesor Quirrel.
- TROLL JEST W LOCHACH!!!- powtórzył. Dumbledore wstał z krzesła i patrzył pytająco na nauczyciela obrony przed czarną magią. Profesor McGonagall złapała się kurczowo swojej szaty w miejscu serca i zamarła.
- To chyba źleee...- turbaniasty padł jak długi w wąskim przejściu między stołem Gryffindoru a Ravenclawu. Chwila niezręcznej ciszy, patrzenia na twarze osób niedaleko i... Wielka Sala wybuchła echem wrzasków uczniów i prefektów.
- CISZA!- Dumbledore podniósł głos.- Prefekci, macie odprowadzic uczniów swojego domu do dormitorium! Nauczyciele pójdą za mną- do lochów.
Harry, Ron i Ellie usłyszeli głos Percyego, nawołujący ich i resztę Gryfonów do pójścia za nim. Podnieśli się ciężko z ławy i posłusznie ruszyli za tłumem. Rona zlały zimne poty i dygotał na całym ciele. W wąskim korytarzyku między Wielką Salą a schodami chłopcy poczuli mocny uścisk na ramionach i szarpnięcie do tyłu.
- Co jest?- warknął Weasley.
- HERMIONA!- syknęła Złota, puszczając barki kumpli.
- ... Ona nic nie wie...- szepnął Potter.
Przyjaciele odłączyli się od reszty pielgrzymki i ruszyli biegiem na piętro, w stronę damskiej toalety. Ellie czuła i słyszała jak głośno tupią. Nagle jej źrenice rozszerzyły się nerwowo, chwyciła kolegów za kaptury, wyciągnęła skrzydła i podleciała do najbliższej kolumny.
- Co ty wyrabiasz?- zirytował się Ron.
- Spójrzcie...- zignorowała go Dragon, pokazując na wyostrzający się cień na ścianie przy damskiej toalecie.
- Najwyraźniej troll wyszedł już z lochu...- jęknął Harry.
Cień stawał się coraz bardziej prosty i kształtny. Zza ściany wyszedł wielki, górski troll. Ciągnął za sobą, po ziemi, wielką maczugę. Stawiał ciężkie, potężne kroki, aż cały korytarz zdawał się dygotac.
- O matko...- Elouise zagryzła wargę.
- Idzie do damskiej łazienki!- pisnął Ron.
Gdy usłyszeli, że drzwi do toalety trzasnęły, zamykając się, ruszyli biegiem w tamtą stronę. Rozglądali się dookoła czy nigdzie nie widac żadnego nauczyciela. Przecież to by wyglądało jakby sami zagnali tam tego stwora. Przy drzwiach usłyszeli wisk Hermiony. Wpadli do łazienki zupełnie bez przygotowania, pod wpływem impulsu, ze strachu o życie koleżanki.
- HARRY!!!- Hermiona wiła się w kącie, pod umywalką, podczas gdy troll próbował trafic ją maczugą.
Potter nie myśląc o niczym, wskoczył na buławę, a z niej zeskoczył na barki trolla. Ten, zdziwiony obecnością jakiejś małej małpki, zaczął się machac na boki, próbując strącic pasożyta. Okularnik wyciągnął różdżkę i próbował coś zdziałac, ale udało mu się jedynie wbic ją w nozdrza zielonego przybysza. W końcu troll chwycił bliznowatego za nogę i trzymał w powietrzu, przyglądając mu się z wściekłością.
- Zmień się!- pisnął Ron do Elouise.
- Nie mogę, dobrze wiesz! Zniszczę całe pomieszczenie!
- Trzeba go ratowac!
- Trzeba to zrobic w inny sposób!
Ellie wzięła w dech i zionęła na "dolne okrycie" ciała trolla, które w sekundzie zajęło się ogniem. Troll w odpowiedzi odwrócił się wściekle, machając czarnowłosym na boki, prawie obijając go o ścianę.
- Nie tak! Skrzywdzi Harrego!- Hermiona zakryła sobie usta dłonią.
Olbrzym uniósł maczugę. Kierował głowicą prosto w głowę Pottera. Zamachnął się, Harry zrobił unik- i nic. Troll, zdziwiony, powtórzył manewr.
- Zróbcie coś!- jęknął zielonooki.
- Co?- Ron rozłożył ręce w bezradności, rozglądając się dookoła.
- COKOLWIEK- warknął Potter.
Weasley przyjrzał się narzędziu trolla. Wyciągnął zza szaty różdżkę i spojrzał błagalnie na Hermionę.
- Obrót i trach!- przypomniała brązowowłosa.
- VINGARDIUM LEVIOSA!- ryknął Ron, wykonując manewr ręką i... maczuga zawisła w powietrzu. Zdziwiony troll obejrzał swoją dłoń, w której przed chwilą znajdował się ciężki kawał drewna.
- Super...- szepnął zachwycony rudzielec.
Olbrzym spojrzał do góry i w tym momencie maczuga spadła mu na głowę. Wypuścił Harrego z ręki i zaczął iśc "pijanym" krokiem przed siebie, zawodząc ciężko. Elouise podbiegła szybko do Pottera, powiesiła sobie na ramieniu i wróciła do Rona. Troll upadł ciężko na podłogę.
Wszyscy wstrzymali oddech. Hermiona wyszła spod umywalki i powoli podeszła do grupki.
- Czy... Czy on...- zaczęła cicho.- Czy on nie żyje?
- Jest nieprzytomny, ale żyje...- westchnęła ciężko Złota i klapnęła na ziemię, zbierając dłonią grzywkę z czoła.
Potter podszedł do leżącego trolla i wyciągnął mu z nosa swoją różdżkę. Była cała w zielonym, glutowatym śluzie.
- Uuee... Smarki trolla...- skrzywił się.
- Ej, ktoś tu biegnie...
Do łazienki wpadła profesor McGonagall, profesor Quirrel i Snape.
- A!- krzyknęła Minerwa i uczniowie jednocześnie.- Co wy... Co wy... Czy to... Wyjaśnijcie mi to zaraz!
- No bo my...- zaczął Harry i Ron w tym samym momencie.
- To moja wina, pani profesor!- Hermiona dumnie uniosła bródkę do góry.
- Czy to prawda?- jęknęła profesor transmutacji.
Granger przyznała się do wszystkiego. Do tego, że chciała znaleźc górskiego trolla, że myślała, że sobie z nim poradzi, ale nie wyszło. W międzyczasie Potter dostrzegł, że Snapeowi krwawi noga.
- ... pięc punktów otrzymuje każdy z was... za niesamowite szczęście...- tyle udało się dosłyszec jedenastolatkom z tej ciężkiej konfrontacji Hermiony z nauczycielką. Uśmiechnęli się zadowoleni. W sumie wyszło na dobre.
- P- p- proszę j- już i- iiiśc... Może się ob- obuuudzic- profesor Quirrel zachęcał Gryfonów do opuszczenia łazienki. Przyjaciele ruszyli korytarzem za Snapem, który miał ich odprowadzic do dormitorium, a z tyłu usłyszeli jeszcze warknięcie trolla

***

Witajcie! Wiem, że notka miała byc wcześniej, ale wiele czynników, niezależnych ode mnie, sprawiło, że mi się nie udało, wybaczcie. Do tego przepraszam za brak literki "Ć" w tekście, ale wielka mi działa, a mała nie i to jest ciekawe. :D Tekst krótki, bo jestem chora. Coś większego na pewno się szykuje, przecież zbliża się pierwszy mecz Harrego! :)
Ina

poniedziałek, 17 lutego 2014

Powrót.

Witajcie!
Ale dużo czasu minęło... W sumie to nie zauważyłam nawet kiedy. Wiecie, że mam mniej niż 3 miesiące do matury?... 

Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze! I przybywam z informacją- w ten weekend powinien pojawić się nowy rozdział głównej historii. Pomysły są już od dawna tylko czasu było brak.

Nie wiem jakim cudem mam nadrobić Wasze prace, skoro nikt nie zwrócił uwagi na to, co napisałam we wcześniejszym poście. Bardzo chętnie doczytam Wasze historie, dlatego jeszcze raz proszę

NAPISZCIE MI NR ROZDZIAŁU, POD KTÓRYM ZOSTAWIŁAM OSTATNI KOMENTARZ.

Teraz to może być trudniejsze, bo minęły 2 miesiące, ale jakoś tak wyszło. : p

Myślę też nad założeniem drugiego bloga, takiego codziennego, ze zdjęciami itd. Będzie to ciekawy pomysł na moje dłuuugie wakacje, co myślicie?

Do zobaczenia!
~ Ina

niedziela, 8 grudnia 2013

Przepraszam.

Bardzo mi przykro, ale z powodów rodzinnych jestem zmuszona zawiesić bloga na czas nieokreślony. Całe życie kręci się teraz wokół szpitala i wygląda na to, że Święta spędzimy w mniejszym gronie niż zwykle...
Wybaczcie. Jak tylko sprawa się ustatkuje- wrócę.
Tymczasem prosiłabym Was, aby każdy zostawił w komentarzu rozdział, na którym skończyłam czytać jego bloga. Będzie mi wtedy prościej powrócić i doczytać to co mnie ominęło.
Trzymajcie się, kochani. Życzę Wam Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.
Ina

sobota, 16 listopada 2013

1. ONE SHOT- "Czas zakopać przeszłość" cz. 5 (+18)

- Puk puk!
Draco odwrócił się i spojrzał na, wychylającą się zza, na wpół otwartych, drzwi, Elouise. Uśmiechnął się lekko i przejechał dłonią po włosach, zaczesując je do tyłu.
- Hasło?- mruknął.
- Eee… Draco jest głupi?- zachichotała dziewczyna, udając na początku głębokie zamyślenie.
- Bardzo zabawne, Dragon, wyjątkowo zabawne. Widzę, że humor dopisuje.- blondyn wydął usta w obrażonym grymasie.
- O, tak, bardzo dopisuje!- Ellie weszła do klasy, zamykając za sobą drzwi i klapnęła naprzeciwko Ślizgona.- Byłam dzisiaj całe popołudnie z dziewczynami w Hogsmeade i udało mi się kupić wszystko co chciałam!
- Wszystko, to znaczy?- brew chłopaka nieznacznie drgnęła ku górze.
- Wszystkie prezenty świąteczne!
- To bardzo fajnie, Dragon, ale teraz musimy się zająć tym, co powinniśmy jutro oddać, tak przypominam…
- A Tobie humor chyba nie dopisuje, co…?- szatynka skupiła swój wzrok na partnerze. Widziała, jak przez jego czoło przechodzi pionowa zmarszczka, symbolizująca gniew.
- A niby czemu miałby dopisywać?- warknął.- Jutro Wigilia- i co z tego?! Cały ten magiczny nastrój, ozdoby, kolędy… To wszystko jeden wielki chłam, który i tak nic nie znaczy!
- Dlaczego tak sądzisz…?
- Też byś tak sądziła gdybyś musiała wracać na Święta tam, gdzie ja. Niby jesteś w domu, ale nie możesz się w nim tak czuć. W całym mieszkaniu Śmierciożercy, sztywne zasady, musisz siedzieć przy stole i słuchać tych rechotów, a tak naprawdę to chciałbyś się po prostu rozpłynąć w powietrzu!- pięść Malfoya uderzyła bardzo mocno w podłogę. Za chwilę oparł głowę na łokciu i westchnął przeciągle.- Wybacz, Elouise. Będziesz musiała sama oddać Amortencję. Ja jutro jadę pierwszym pociągiem do Londynu.
Spojrzał w oczy Gryfonki i momentalnie jego zmarszczone czoło wygładziło się. Dostrzegł w nich współczucie i ciepło, zauważył nawet lekki wodny połysk, jakby pojedyncza łza miała wypłynąć z kącika. Pstryknął ją lekko w czubek nosa i uśmiechnął się łagodnie.
- Hej, nie smuć się, wrócę!
- Nie…- westchnęła cicho dziewczyna, przecierając oko.- Po prostu nie rozumiem jak Święta mogą nie być magicznym czasem… W sumie to mam dla ciebie propozycję, ale skoro masz taki rygor w domu to pewnie nie wypali…
- Jaką propozycję?
- Żebyś został ze mną na Święta tu, w Hogwarcie. Ja nie wracam. Rodzice jadą do babci, która za mną nie przepada. Wiesz, mugolka trzymająca smoka pod dachem. Jeszcze się sąsiedzi dowiedzą…- Ellie zaśmiała się cicho.
Draco otworzył oczy bardzo szeroko. Nie sądził, że kiedykolwiek usłyszy taką propozycję od Dragon. Od Elouise Dragon z Gryffindoru- pyskatej, zdeterminowanej dziewczyny, z którą, jeszcze cztery tygodnie temu, tak się nienawidził. Prawda była taka, że jak tylko to usłyszał- zrozumiał, że o niczym innym nie marzy tak bardzo, jak o spędzeniu z nią tego czasu. Stracił kontrolę nad swoim ciałem i w jednej chwili chwycił ją w objęcia tak mocno, że Złota straciła równowagę i wylądowali na ziemi.
- Au, Malfoy!- syknęła.- Uważaj trochę! Prawie stukn…
Sypanie zarzutów przeciw Ślizgonowi przerwały szatynce jego usta, które przywarły do niej w czułym pocałunku. Ellie była tak zdezorientowana całym zajściem, że postanowiła nie protestować- tym bardziej, że to, co robił blondyn, sprawiało jej niemałą przyjemność. Przymknęła lekko oczy i dała się ponieść w wir emocji i uczuć. Słyszała tylko przyspieszony oddech Dracona i głośne prace ich serc. Stalowooki podniósł się do pozycji siedzącej, ciągnąc towarzyszkę za sobą. Usadził ją sobie na kolanach i musnął ustami jej szyję, by za chwilę zasypać ją gorącymi buziakami. Elouise odchyliła głowę do tyłu, pozwalając na te czynności i przygryzła lekko wargę. Nigdy jeszcze nie palił jej niczyj dotyk- mowa tu oczywiście o przyjemnym paleniu. Miała wrażenie, jakby każde zetknięcie jej skóry z ustami blondyna zostawiało trwały ślad.
Draco w pewnym momencie przestał całować Gryfonkę i oparł brodę na jej ramieniu, wtulając ją w siebie najmocniej i najromantyczniej jak potrafił. Wiedział to dobrze- przy niej nauczył się okazywać uczucia, poprzez intymne sytuacje, nie tylko same pożądanie.
- Bardzo chętnie z tobą zostanę, Dragon…- wyszeptał przy jej uchu.- Dziękuję za propozycję…
Złota, w odpowiedzi, tylko wtuliła się w niego mocniej, a po chwili zeszła z jego kolan. Położyła dłoń na jednym z nich i uśmiechnęła się szeroko.
- Chcę ci pokazać, że Święta mogą być najbardziej magicznym dniem w roku i to bez używania czarów…
Ślizgon odwzajemnił uśmiech. Patrzył na tę dziewczynę z wielkim podziwem. Jej zaangażowanie, we wszystko co robi, jest wręcz zaraźliwe. Czuł jak mocno biło mu serce za każdym razem, gdy zerkał w jej stronę. Przez ostatni wieczór szlabanu współpracowali mocno, obdarzając się co jakiś czas krótkimi, ale namiętnymi pocałunkami. Draco siekał składniki, a Ellie wrzucała je do kociołka. Gdy Draco zaciął się nożem w palec, Ellie opatrzyła mu go sprawnie, całując go za każdy syk bólu chłopaka.
- SKOŃCZONE!- wykrzyknął Draco około 1 nad ranem.- Nareszcie! Rany, mam już dość tych szlabanów…
- Mnie też?- westchnęła cicho Złota. Chłopak obdarzył ją najbardziej zdziwionym spojrzeniem na jakie było go stać.
- No wiesz ty co?!- zaśmiał się.- Zabraniam ci nawet tak myśleć, mała!
- Nie jestem mała!!!- żachnęła się szatynka.
- Dla mnie jesteś.- mówiąc to oparł się łokciem o jej głowę.- Ile ty właściwie masz wzrostu? Ej!- Draco musiał szybko odzyskać równowagę, bo Elouise wysunęła się spod jego łokcia.
- Nic ci do tego!- pokazała mu język.- Chodź, lepiej sprawdźmy jak się ma nasz eliksir! Trzeba go powąchać!
Usiedli naprzeciwko gorącego kociołka, a zielonooka zdjęła z niego wieczko. Bulgocąca, pieniąca się lekko, różowa ciecz ukazała się oczom nastolatków.
- Ty pierwsza.- kiwnął głową blondyn.
Dziewczyna pochyliła się nad garnuszkiem i wciągnęła do płuc dym, który się nad nim unosił. Słodka woń oceanu, mango i męskich perfum pieściła jej nozdrza. Ocean- miejsce, w którym mogłaby mieszkać na stałe: fale, mewy, bryza, świeże ryby- to ma swoją podstawę, aby być w gamie przyjemnych zapachów. Mango- ukochany owoc: Frank namówił ją do zjedzenia go, gdy byli na wakacjach w Hiszpanii, obiecał, że jej posmakuje i nie skłamał- to także ma swoją podstawę. Ale skąd tu męskie perfumy. Elouise wwąchała się w nie bardziej, grzebiąc w pamięci. Odsunęła się na chwilę by pomyśleć intensywniej. Rozejrzała się dookoła- zawsze tak robiła, gdy się nad czymś zastanawiała- i jej wzrok spoczął na Malfoyu, który wiązał buta. Nieee…- wmawiała sama sobie. To nie może być prawda.
- No, już!- podniosła się z ziemi i otrzepała kolana.- Twoja kolej!
- Co poczułaś?- zainteresował się chłopak.
- Ocean, mango i…- Mózgu, wysil się…!- Zapach nowych ubrań!
- Nowych ubrań?- skrzywił się Draco.
- Tak! Uwielbiam woń świeżo zakupionego swetra. Może i jest taki gorzki, sztuczny, ale moim zdaniem ma w sobie coś subtelnego! No, idź, wąchaj!
Malfoy zamienił się z Ellie miejscami. Mijając go, Złota, niby nic, musnęła ustami jego szyję i… Tak. Poczuła tą samą woń, którą pachniała dla niej Amortencja. Draco. To jego zapach. Niemożliwe… Przecież… Utrzymują dobre stosunki od bardzo niedawna. Czy to jest możliwe?
A gdyby nie było- dałabyś mu się pocałować?...
- Chyba działa.- przerwał jej rozmyślanie stalowooki, przeciągając się ceremonialnie.- Odstawię ją do szafki, jutro przekaże się ją Nietoperzowi. Polecę teraz do sowi arni i wyślę mamie list, że nie pojawię się na Święta. Jest mi trochę głupio, zostawiać ją samą, ale… Będę w tym roku troszkę egoistą.
- Zawsze nim byłeś.- zaśmiała się Elouise.
- Bardzo zabawne, Dragon, po raz drugi.- Ślizgon również się zaśmiał. Ta mała spryciula poprawiła mu humor.- A, Wigilię obchodzimy w moim pokoju i bez dyskusji. Jeśli ma być magicznie to muszę się czuć swojo, a w waszym salonie nigdy się tak nie poczuję…

***

- Na pewno nie chcesz jechać z nami?- szczebiotała Ginny, szczękając cicho zębami. Zimny wiatr muskał jej piegowatą buzię, gdy Elouise transportowała wszystkich- ją, Hermionę, Rona i Harrego- na peron.
- No właśnie.- przytaknął Ron.- Mama na pewno nie miałaby nic przeciwko, przecież wiesz, że uwielbia was wszystkich.
- Dzięki, kochani.- głos smoczych zadudnił całej czwórce w czaszkach.- Muszę jeszcze odstawić Amortencję do Snape’a i w ogóle. Nie miałam czasu się nawet przygotować do wyjazdu przez te wieczorne szlabany…
- Właśnie!- pisnęła Gin.- Podobno Malfoy też zostaje na święta!
- Skąd wiesz?- zainteresował się Harry.
- Słyszałam od jakiś Ślizgonek. Były bardzo podekscytowane i mówiły, że też zostaną, to może uda się go w sobie im rozkochać, czy coś.
- Gadasz ze Ślizgonami?- skrzywił się Weasley.
- Nie, głuptasie.- odwarknęła mu siostra.- Trudno nie usłyszeć piszczących, napalonych pustaków, które się jarają pomysłami na zaciągnięcie do łóżka jakiegoś lalusia.
Elouise zaśmiała się w środku. Draco- laluś. Czy to słowo nie oddawało najlepiej jego osobowości? Odpowiedziałaby twierdząco jeszcze miesiąc temu. Teraz wiedziała, że za tą kupą mięśni chowa się ktoś, komu podcięto skrzydła. Cały ten proces trwał latami. Gdy chłopak się spostrzegł- było już za późno.
Lecieli nad zimowym krajobrazem. Ginny przesiadła się na czubek nosa Złotej i, mimo próśb Pottera, bawiła się w Titanic. Ellie była bardzo ostrożna i trzymała łeb najprościej jak się dało, mimo to, nie miała władzy nad pogodą. Silna zawieja śnieżna wręcz zdmuchnęła rudą. Smok dał nura w dół, próbując chwycić przyjaciółkę potężną łapą. Hermiona piszczała, przytulając się do kolca, a do niej przytulał się Ron. Harry wychylał się i wściekał, że zostawił Błyskawicę w szkole. Gdyby ją teraz miał…
- Ginny, musisz mi wybaczyć, ale to jedyne wyjście- inaczej cię nie złapię!- jęknęła Elouise w głowie nastolatki.
Po tych słowach gad otworzył paszczę pełną ostrych zębów i, najdelikatniej jak potrafił, chwycił pomiędzy nie spadającą dziewczynę. Zasłaniając językiem ujście do przełyku, poderwał się do góry tuż nad ostrymi wierzchołkami drzew iglastych. Jak najszybciej doleciał do celu wycieczki. Trójka Gryfonów ześlizgnęła się z grzbietu transportera i zebrała się wokół jego pyska. Ellie skierowała łeb w dół i wypluła Weasleyównę w kupkę śniegu. W tej samej sekundzie podbiegł do niej okularnik i począł tulić swoją dziewczynę najczulej jak potrafił.
- Nic ci nie jest?- wychrypiał.- Tak się bałem! Widzisz, po to chciałem brać miotłę! Nigdy niewiadomo kiedy się przyda!
- Jest okej… Poza tym, że jestem cała wilgotna…- wyła Ginevra, po czym skierowała swój wzrok na Elouise, mrużąc gniewnie oczy.- ZEŻARŁAŚ MNIE! JAK MOGŁAŚ?!
Ludzie, którzy szli do pociągu, przyglądali się tej scence z rozbawieniem. Złota zdążyła wrócić do swojej ludzkiej postaci. Była w trakcie plucia włoskami futerka z kaptura rudej.

- A co, wolałabyś nadziać się na jakąś sosnę?- warknęła.
- Po co te nerwy, łuskata? Złość piękności szkodzi!
Grupka przyjaciół odwróciła się i ujrzała Zabiniego, który uśmiechał się szelmowsko do Elouise. Był ubrany na czarno- długi, przyległy płaszcz, jeansy i trapery zimowe. Wyjątek stanowił szalik, który wyróżniał się barwami Slytherinu.
- O, Diabeł…- mruknęła Złota.- Gdyby nie ten śnieg dookoła i twój biały uśmiech, nie zauważyłabym cię…
- Hej, odczep się! Ten komentarz był rasistowski!- Blaise wydął dziwacznie usta, udając oburzenie. Za chwilę jednak poczochrał szatynkę po włosach.- Słyszałem, że zostajesz w Hogwarcie?
- Taak… Rodzice wyjechali, a ja mam eliksir do oddania…
- Huhu!- napuszył się mulat.- Razem z Dracusiem, co? Aha, tu cię mam!- dodał, widząc rumieniec wkradający się na policzki rozmówczyni.
- Idź do piekła, Diable!- zielonooka skrzyżowała dwa palce wskazujące. Ślizgon w tym momencie chwycił się za szyję i ceremonialnie upadł na bruk, by za chwilę się ponieść i, zanosząc się śmiechem, przejść obok Gryfonki.
- Zajmij się dobrze naszym Smoczkiem, smoczyco.
- Co to miało znaczyć?- żachnął się Ron gdy Zabini był już dość daleko, aby tego nie słyszeć.
- Ronald, uspokój się…- Hermiona ścisnęła dłoń chłopaka.
- Jak mam się uspokoić kiedy nie wiem co tu się kroi?!
- Nie chcę wam przerywać, gołąbeczki- zaczęła niepewnie Ginny- ale chyba wystraszyliście naszego jaszczura.
Mówiąc to, wskazywała palcem w niebo, na którym zmniejszała się postać lecącego Złotego Smoka.

***

Elouise wywaliła wszystkie ubrania z szafy i zaczęła je przeglądać, próbować dopasować, przerabiać. W pewnym momencie zwiesiła bezwładnie głowę i westchnęła ciężko.
- Po co ja to robię?- zapytała samą siebie, przecierając twarz dłonią.- Nigdy nie czułam potrzeby strojenia się, co mi odwala?
Miłość…- zaświtało jej w mózgu. Pokręciła mocno głową, aby odgonić od siebie głupie myśli i kontynuowała swoje działania. W końcu wybrała- biały, luźny sweter, odrobinę za duży, szyty drobniutko, a co za tym- bardzo lekki; lawendowe jeansy i swoje ukochane białe martensy. Włosy wyprostowała jednym zaklęciem, a oczy lekko przydymiła szarym cieniem i odrobiną tuszu. „Godryku”…- jęknęła w duchu- „Ja się dla niego maluję… STOP. Nie dla niego! Z okazji Świąt! Na święta trzeba ładnie wyglądać!”
Pocieszaj się, pocieszaj…- śmiało się z niej sumienie.
Stanęła przed dużym lustrem i okręciła się parę razy. Była ubrana w swoim stylu- trochę bardziej odświętnie, ale nadal było widać w nim jej zamiłowanie do przydużych ciuchów, a zwłaszcza swetrów. W jednej chwili zatrzymała się i podrapała lekko po łuskach na szyi. Uśmiech spełzł z jej twarzy, a oczy skierowały się na ogon. Podniosła go parę razy i opuściła z cichym tąpnięciem na podłogę. „Głupia”- warknęła sama na siebie- „Jak możesz myśleć, że mu się spodobasz?”

Tymczasem Draco miał ten sam dylemat. Zdecydował się w końcu na białą koszulę i czarne spodnie od garnituru. Na nogi wsunął matowe, ciemne pantofle, a włosy pozostawił w nieładzie tak, że grzywka opadała mu swobodnie na czoło. Wypryskał szyję najdroższą wodą kolońską jaką znalazł. Nie chciało mu się golić, więc trzydniowy blond zarost porastał jego przystojną twarz. Jego umysłem zawładnęły myśli, że Złota nie lubi takich odpicowanych pięknisiów. Zaraz jednak przypomniał sobie, że w kieszeni spodni ma dla niej prezent, który- miał nadzieję- spowoduje, że trochę zmieni o nim zdanie. Wziął głęboki wdech i ruszył w stronę wyjścia z salonu Ślizgonów. Czuł, że jeszcze nigdy się tak nie stresował, jak tego wieczoru.

***

- O rany, ale to wszystko pyszne!- Elouise opadła ciężko na oparcie krzesła, wycierając usta serwetką.- Naprawdę sam to wszystko przygotowałeś?
- Trochę mi pomogły skrzaty z kuchni, ale tak. Sam. Cieszę się, że ci smakowało, Dragon.- Malfoy uśmiechnął się pod nosem i sięgnął po kielich z ponczem.
- Masz ogromny talent!- szatynka klasnęła w ręce, po czym zerwała się z miejsca, by za moment znaleźć się przy blondynie i ciągnąć go za rękaw.- Czas na prezenty!
Draco zaśmiał się po cichu i wstał. Zasłonił dziewczynie oczy, obiecując, że nie będzie żałować. Zaprowadził ją do drugiej części swojego pokoju, w której stała choinka. Gdy Gryfonka ją ujrzała, zachłysnęła się powietrzem z zachwytu. Drzewko sięgało sufitu i było przystrojone w czerwone i zielone bombki. Całość dopełniały złote i srebrne łańcuchy, a kolorowe lampki migały wesoło.
- Jest przepiękna, Malfoy! Aż szkoda mi wspominać, że mam coś, co można na nią powiesić… Boję się, że ją zepsuję…- stwierdziła cicho zielonooka. Poczuła po chwili ciepłą dłoń w swojej talii i szybkiego buziaka na czubku głowy.
- Cokolwiek z nią zrobisz, na pewno będzie piękniejsza.- usłyszała przy swoim uchu, które chłopak lekko ugryzł po tych słowach. Elouise czuła jak się rumieni i wyślizgnęła się zgrabnie z uścisku. Podskoczyła szybko do pokoju, w którym jedli, by za chwilę wrócić z pudełkiem pełnym piernikowych aniołków, bałwanków, Mikołajków i bucików. Dobre pół godziny zajęło im dostrajanie choinki, bo Draco połowę z nich zjadł twierdząc, że po prostu się na niego patrzą i nie może się im oprzeć. W końcu pstryknął palcami, a pod świerczkiem ukazała się góra prezentów.
- Ł… Łał… Pewnie większość jest dla ciebie… Od fanek?- zmieszała się Ellie.
- Taa… Uch, co mi przyszło!- skrzywił się blondyn.- Pierwszy, który wziąłem w dłoń jest od Dafne! Wszędzie poznam te zawijaski przy „Y”… Fuj.
Ślizgon rzucił pakunek za siebie, a po pomieszczeniu rozległ się dźwięk tłuczenia się.
- Ups… To chyba było coś cennego, ładnego…- zachichotała Złota.
Chłopak tylko wzruszył ramionami i wyciągnął ku towarzyszce rękę, zachęcając ją do otwierania swoich prezentów. Pierwszy, jaki wzięła do rąk, był od rodziców. Przysłali jej magiczny odtwarzacz mp3, który miał zdolność do odgrywania utworu, o którym się konkretnie myśli. Drugi był od Hermiony- najnowszą książkę Hermenegildy Goose o magicznych stworzeniach. Draconowi w tym czasie udało się dobrać do pakunku od Zabiniego- zielonych bokserek z narysowanym smokiem, który w chmurce miał napis „Wiem, czego pragniesz…”. Durny- pomyślał Malfoy, rumieniąc się lekko. Wyrzucił bieliznę gdzieś w kąt tak, aby dziewczynie nie udało się ich dostrzec.
Po otwarciu mnóstwa paczuszek- od Ginny (kosmetyki), Harrego i Rona (bluzy z ulubionym zespołem), pani Weasley (sweterek)- Złotej trochę popsuł się humor. Nie żeby czegoś oczekiwała, ale… Nigdzie nie było prezentu od Malfoya.
Który tymczasem dobrał się do ostatniego zawiniątka- prezentu od Elouise.

Dziewczyna wstrzymała oddech. Miała wielką nadzieję, że pomysł mu się spodoba. Błagam, niech mu się spodoba…
- To od ciebie?- zapytał Draco, trzymając w dłoniach sportową, zielono- błękitną koszulkę, z białym napisem „Draco Malfoy- najlepszy szukający na świecie” i numerkiem 24- dzień Wigilii.
- Tak…
Chłopak wstał i przytulił Ellie najmocniej jak potrafił, okręcając ją kilka razy dookoła. Po tym dał jej soczystego buziaka prosto w czoło.
- Jest świetna, dziękuję. Założę ją na następny mecz.- uśmiechnął się szeroko.
- Nie ma za co…- westchnęła dziewczyna.
- Jesteś smutna, bo nie znalazłaś nic ode mnie?
Przez ciało Gryfonki przeszedł prąd.
- Nie! Nie jestem smutna, coś ty! Wszystko jest dobrze! Ja… Ja… T- tak…- w jej oczach zaszkliły się łzy. Co ty durna robisz?! Co ty sobie wyobrażałaś?!- krzyczała na siebie w myślach. Zacisnęła z całej siły powieki żeby nie zauważył, że zaczyna płakać. Usłyszała, jak chichocze cicho pod nosem. „Brawo, kretynko, popisałaś się… Teraz się z ciebie śmieje…”
- Ellie…
Co? On powiedział do mnie Ellie? Przecież… Zawsze mówił po nazwisku… Otworzyła nieśmiało oczy. Dostrzegła małe pudełeczko, które wyciąga w jej stronę Draco.
- Co to?- pociągnęła nosem.
- Mój prezent dla ciebie.
Szatynka otworzyła szerzej oczy i sięgnęła po pakunek. Otworzyła wieczko i nie dowierzała.
- To… Dla mnie?- spytała cicho, wyciągając delikatnie łańcuszek z zawieszoną srebrną śnieżynką.
- Tak.
- Dlaczego akurat płatek śniegu? Jestem zimna jak lód czy coś?- zaśmiała się nerwowo Złota. Aaa, pogrążasz się, dziewczyno…
- Nie. Na pamiątkę.
- Pamiątkę czego?
- Zimowego dnia, w którym padał śnieg, a ja powiedziałem ci, że cię kocham.- wydusił z siebie na jednym wydechu blondyn.
- Powtórz…- szepnęła Elouise. Teraz nie powstrzymywała łez, które ciurkiem płynęły po jej policzkach.
- Kocham cię, Dragon.- Malfoy porwał dziewczynę w ramiona i wtulił w siebie mocno.- Pokazałaś mi jak można żyć bez gniewu, mogłem się przy tobie otworzyć, zaufać… Ja wiem, że nic ci nie dałem i możesz mnie nie kochać, ale…
- Zamilcz, Draco…- Ellie spojrzała mu głęboko w oczy, szukając w nich odwagi. Znalazła ją.- Ja również cię kocham.

***


Ich pocałunki były długie, namiętne i pełne pasji. Malfoy pieścił językiem podniebienie dziewczyny, a ona przygryzała co jakiś czas jego dolną wargę. Zatracali się w sobie bez pamięci. W kominku trzaskał wesoło ogień, który był jedynym źródłem światła w pokoju. Miękki dywan, imitujący futro niedźwiedzia polarnego, gładził Elouise po plecach. Draco opierał się na łokciach nad nią, chłonąc jej zapach. Całował każdy centymetr jej twarzy- powieki, czoło, uszy, nos.Oderwał się od niej żeby spojrzeć jej w oczy. Rumieniec zalał jej blade policzki.
- Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę…- wymruczał.
- Ja też…- odparła szatynka.
Ślizgon zdjął z niej sweter. Ona nie pozostała mu dłużna i zgrabnie odpięła guziki jego koszuli, by za chwilę zsunąć ją z jego silnych ramion. Przejechała opuszkami palców po umięśnionym brzuchu chłopaka, czując jak się napina pod wpływem jej dotyku.
- Całe życie na ciebie czekałem…- szepnął jej prosto w usta, po czym znów ją pocałował. Wyszukał dłonią zapięcie jej spodni, które po krótkim momencie znalazły się na podłodze obok. Zajął się klamerkami od jej biustonosza, a jako, że był mistrzem, pozbył się go jedną ręką. Odsunął się od nastolatki na tyle, żeby móc zobaczyć ją w całej okazałości. Nie była idealnie chuda, jak większość dziewczyn obecnie, ale nie była też gruba. Miała po prostu kobiece kształty. Szerokie biodra, wąska talia i ta klatka piersiowa...
- Przestań…- zasłoniła się ramionami.
- To ty przestań, głupia.- chwycił jej ręce i zabrał z piersi.- Jesteś piękna, naprawdę.
- Gdzie jest chamski, zimny drań, Draco Malfoy?- spytała sarkastycznie Elouise.
- Umarł z dniem rozpoczęcia szlabanu u Nietoperza…- po tych słowach blondyn zaczął całować biust Złotej. Ta gładziła jego plecy dłońmi czując, jak chłopak zjeżdża ustami niebezpiecznie w dół.
- Draco…- szepnęła spanikowana.- Ty chyba nie chcesz…
Nie zdążyła dokończyć, bo jej ciało zalała fala ciepła. Była strasznie spięta, ale i to odeszło, dzięki zdolnościom Ślizgona. Przeczesywała palcami jego włosy, wyginając się lekko w łuk.
W końcu Draco zerwał się, zaciskając dłonie w pięści i opierając je po obu stronach jej głowy.
- Już nie mogę…- sapnął.- Proszę cię, rozluźnij się. Jestem z tobą. Zaufaj mi. Nie zostawię cię…
Elouise kiwnęła lekko głową. Ufała mu. Nie wiedziała czy potem nie będzie żałować, ale wiedziała, że w tym momencie nie marzy o niczym innym. Pomogła chłopakowi pozbyć się ostatnich części garderoby, a po chwili jej przeciągłe jęknięcie przebiło ciszę nocy, jaka panowała dookoła. Przyciągnęła Malfoya bliżej siebie. Chciała go czuć blisko, chciała wiedzieć, że to on i tylko on. Do jej nozdrzy dotarł jego zapach, tak ukochany.
- D… Draco…- wymamrotała cicho.- Muszę się do czegoś ci… Przyznać… J- ja… W Amortencji, wtedy, jak w- wąchałam… Ostatnim zapachem nie były ubrania…
- A co?- zainteresował się stalowooki, zatrzymując się.
- Ty…
Poczuł, jak szeroko się uśmiecha. Schylił się i pocałował dziewczynę w gorące usta.
- Ty też byłaś jednym z moich zapachów… Białe róże, las iglasty i ty… To jest to, co kojarzy mi się z miłością. Elouise, kocham cię.
Po tych słowach znów ruszył energicznie, wtulając się mocno w smoczycę. Całował jej łuski na szyi, jej piersi, ramiona. Nadszedł czas rozwiązania, najpierw ona, potem on. Opadł swobodnie na jej brzuch, wąchając jej bladą skórę i mrucząc cicho, gdy ta drapała go lekko po karku.  

***

- No i jak Święta w Hogwarcie?- dopytywała Ginny, gdy szli w stronę Wielkiej Sali na śniadanie.- U nas było tak jak co roku, więc niewiele straciłaś.
- Nie mów tak, Gin!- żachnęła się Hermiona.- Brakowało nam ciebie, Ellie. Dziękujemy bardzo za prezenty, były bardzo trafione!
Reszta przyjaciół kiwnęła twierdząco głowami. Złota uśmiechnęła się szeroko.
- Cieszę się, że wam się podobały. Moje święta, były niezwykłe, ale nie ma o czym mówić.
- Jak to nie ma o czym mówić, Dragon? Wstydzisz się mnie?
Grupka Gryfonów obejrzała się i ujrzała Malfoya opartego o jedną z kolumn. Podszedł do Elouise i pocałował ją szybko w nosek.
- Naprawdę nie ma o czym opowiadać?- skomentowała ironicznie Weasleyówna.
Ronowi poczerwieniały uszy ze złości. Zielonooka uśmiechnęła się, lekko speszona, po czym złapali się z Draconem za dłonie i ścisnęli lekko, przypominając tej drugiej osobie, że jest tutaj. Dla niej.

KONIEC

Rozdział dedykuję Victorie Jaś i ~hope~, w podziękowaniu za urocze życzenia urodzinowe. <3
Mam nadzieję, że podoba się Wam zakończenie.
Ina

niedziela, 10 listopada 2013

1. ONE SHOT- "Czas zakopać przeszłość" cz. 4

Draco kroczył ku Wielkiej Sali na obiad. Po powrocie z meczu jego pierwszą stacją była łazienka, a w niej prysznic z gorącą wodą. O tak. Tego mu było trzeba najbardziej. Wskoczył pod strumień i wyszorował dokładnie każdy centymetr ciała. Gdy zajął się wycieraniem i ubieraniem spojrzał na siebie w lustrze. Ślady po pobiciu z twarzy zniknęły i znów miał gładką skórę, nawet się ogolił! Mięśnie brzucha pokryła gęsia skórka, która go zaatakowała po wyjściu na chłodniejszą, niż w prysznicu, posadzkę. Niesforna grzywka opadała mu niechlujnie, acz seksownie, na oczy. Przejechał po niej ręką i zebrał kosmyki w górę. "Cóż, Draco..."- mruknął do siebie w myślach- "Z ciebie to jest gość. Dragon ci się nie oprze..."
ZARAZ, CO?!
Jak to Dragon się nie oprze? Co... Nie... Nie rozumiem. Że jak?
Jej usta były takie gorące...
Dlaczego ją pocałowałeś?! JĄ?!
Ona jest... jest ładna. Bardzo ładna.
Możesz mieć każdą, ładniejszą. Jest tyle ładniejszych od niej.
Może i tak, ale ona jest najbardziej wyjątkowa...
Będziesz żałował.

Draco postanowił. Wewnętrzna walka podpowiedziała mu w jednej ważnej kwestii- musi spróbować.
Ale pozostaje jedno pytanie- dlaczego?
Nie, nie kocham jej...
Chcę tylko żeby była szczęśliwa...

Cóż, wzrok, jakim darzyli go Ślizgoni nie był... przyjazny. Po raz pierwszy Król Slytherinu był odrzucony przez swój własny dom. Tylko Blaise nadal trzymał jego stronę. Od dawna baczniej obserwował kumpla i smoczycę. Coś było na rzeczy i to coś poważnego.
- DRACUUUSIUUU!
- O nie...- Blaise uderzył otwartą dłonią w czoło i przejechał nią aż do brody. Blondwłosa kreatura doskoczyła zwinnie do Malfoya i uwiesiła mu się na szyi, szukając na oślep jego ust swoimi.
- Daffffffffffffne!- syknął Draco, próbując ułożyć usta przy literze "f" tak, żeby jak najmocniej opluć dziewczynę.
- Słucham cię, moje misiu- pysiu!- widocznie ślina stalowookiego niezbyt jej przeszkadzała.- Ach, nic nie mów, ja też cię kocham! Rozumiem, że ta śmierdząca jaszczurka rzuciła się na ciebie, a ty byłeś zbyt zmęczony i zdezorientowany po meczu, nie musisz mnie przepraszać!
Po tych słowach wpiła się w usta blondyna, śliniąc się niemiłosiernie. Malfoy zacisnął oczy jak najmocniej i starał się odepchnąć od siebie Greengrass, jednak na próżno- trzymała się go bardzo kurczowo.
- Draco?
Blaise był w tym momencie oczami atakowanego. Dostrzegł Elouise stojącą przy kolumnie, zaraz przy wejściu na Wielką Salę. Dafne oderwała się od nieszczęśnika, który po wyluzowaniu uścisku dziewczyny, wyrwał się z niego najmocniej jak potrafił i runął na ziemię.
- Widzisz, gadzie?!- wisnęła Ślizgonka, celując palcem prosto w Złotą.- On woli mnie! Kto by ciebie w ogóle chciał?! Spójrz na siebie!
- Wystarczy, że patrzę na ciebie i już zbiera mi się na rzygi...- wymamrotała niewzruszona Ellie. Zabini i parę osób, które to słyszały, wybuchli gromkim śmiechem.
- Co?! Coś ty powiedziała?! No powtórz!- Greengrass skoczyła ku Gryfonce z ostrymi jak brzytwa tipsami, ale została odparta siarczystym policzkiem. Dragon nie szczędziła siły- Dafne wylądowała trzy metry dalej.
- Pojebało cię, suko?!- Zielona wiszczała jak opętana.- Diable, zrób coś! Pomóż mi!
- Nie mów tak do niej!- ryknął Draco, któremu wywoływany pomógł się podnieść z posadzki.
- Ależ Dracusiu! Nie wiem o co ci chodzi!
Stalowooki podszedł do Elouise, położył jej dłoń w pasie i przyciągnął lekko do siebie.
- To teraz masz czas do namysłu, a my idziemy coś zjeść.- uśmiechnął się nienawistnie do Dafne, po czym zwrócił się do Gryfonki.- Pani pozwoli...
Ruszyli wolnym krokiem na obiad, słysząc za sobą głuche, drażniące skrzeczenie Greengrass.
- Dobra, to może teraz usłyszę co to było, to przed chwilą?- głos Złotej był baaardzo spokojny. Widać nie przejęła się zbytnio całym tym zajściem. Albo bardzo sprytnie chowała wściekłość.
- Ten małpiszon chciał mi udowodnić, że jestem w nim zakochany...- Draco usłyszał jak to żałośnie brzmi i opuścił głowę z głębokim westchnieniem. 
- I co, jesteś?- smoczyca stuknęła go łokciem w żebra.
- O tak, jak najbardziej! Nie widzisz jak rozpala mnie miłość?

***

Jeśli Złota myślała, że uda jej się uciec od spowiedzi, to grubo się myliła.
Po obiedzie udała się pod wodospad, aby potężny słup wody opłukał jej lśniące łuski z piachu. Podsypiała lekko, bo zabieg ten był bardzo przyjemny- siła wodospadu masowała jej masywne plecy.
- Ellie!
Smok uniósł łeb i rozejrzał się, szukając źródła nawoływania. Dostrzegła rudą czuprynę i burzę loków, biegnące w jej stronę przez błonia. Gad westchnął głośno i ciężko, kładąc głowę na łapach, w stronę odwrotną do zbliżających się przyjaciółek. Do jej uszu dotarło ciche, nienaturalne pluskanie wody- dziewczyny wbiegły do jeziora. Poczuła jak ktoś siada chudą pupką na jej łapie.
- Nie udawaj, że nie widziałaś i że teraz nie czujesz, że tu jesteśmy!- szczebiotała Ginny.
- Mówiłam ci , Gin. Trzeba było przyjść później...- Hermiona ciągnęła lekko koleżankę za rękaw kurtki.
- Miona ma rację, głupia. Przeziębicie się. Wbiegać do jeziora w grudniu?!- Weasleyówna usłyszała w głowie głos Elouise.
- Zawsze byś znalazła jakąś wymówkę, aby tylko z nami nie pogadać. Wolę być chora, bo na to są eliksiry, niż żeby zżerała mnie ciekawość, bo na to jest tylko jeden lek- rozmowa!- Wiewióra podskoczyła na siedząco lekko, aby dodać ekspresji swojej wypowiedzi.
Smok odwrócił łeb i skupił swój wzrok na dziewczynach.
- Dobrze... To co chcecie wiedzieć?- zahuczało Gryfonkom w głowach.
- Co to było to... No wiesz! Z MALFOYEM!
- Żebyś widziała chłopaków!
- O rany, Ron był wściekły jak nigdy!
- Co jest między wami?
- Jesteście razem?!
- HEJ, WOLNIEJ!- ryknęła Złota.- Nic nie rozumiem. O co się wściekał Ron?
- No o ten wasz pocałunek, twój i Draco! Dlaczego to zrobiliście?!- pisnęła Hermiona, dygocąc z zimna.
- Żeby odpędzić Greengrass.
- I tyle?!
- A czego ty chcesz więcej?
- Nie dam się omamić!- żachnęła się Ginny.- Gdyby tylko o to chodziło, nie weszlibyście na obiad objęci. Nie powiesz mi, że to też było przez tą dziunię.
- Owszem.
- Nie wierzę ci!
Z nieba zaczęły spadać płatki śniegu. Nastolatki siedziały w wodzie i wykłócały się jeszcze przez jakiś czas. Bijąca wierzba otrząsnęła się z nadmiaru białego puchu. Hogwart wyglądał naprawdę pięknie- w półmroku, pośród mieniącego się zimowego krajobrazu, mury zamku czarowały. To, co wywołuje takie wrażenie bez użycia zaklęć- oto prawdziwa magia. W końcu Elouise powiedziała "stop", bo usta panny Granger zrobiły się fioletowe. Posadziła przyjaciółki na szyi, tuż za kolcami i wróciła do szkoły. Poleciła brązowowłosej iść prosto do skrzydła szpitalnego, bo "skończy się to zapaleniem płuc". Sama udała się do swojego dormitorium, aby się przebrać przez szlabanem. Ona także była zmarznięta, więc włożyła czarny golf, a na niego narzuciła czerwoną, flanelową koszulę w granatową kratę i... Stanęła w miejscu.
Przypomniała sobie całą rozmowę znad jeziora, fragment po fragmencie. O tym, że Ron się wcieka, o tym, że cała szkoła myśli, że ona i Draco są parą...
Czy to naprawdę tak wygląda?
Cóż, na pewno nie jest to normalne, że dwójka wrogów nagle całuje się gorąco, przy całej szkole, ze sobą. To mogło wyglądać jak jakiś głupi zakład. Gdyby Ellie widziała w takiej sytuacji, na przykład, Hermionę i Dracona, na pewno by tak pomyślała.
Jednak tutaj dobrze wiedziała, że tak nie jest.
Rodzi się więc pytanie- zatem jak jest?
I czy ja na pewno tego chcę...?

***


- Jeszcze 3 dni i koniec tego szlabanu... Nareszcie wolne wieczory...- mamrotał Draco, ziewając. Był wy-koń-czo-ny. Mecz był męczący, ze względu na warunki pogodowe. Świadomość, że cały dom cię nienawidzi również potrafi przymulić. Ellie kazała mu się nie wygłupiać i wrócić do pokoju.
- W takim stanie do niczego się nie nadajesz!- chrypiała.- Idź do dormitorium i kładź się do łóżka!
Najchętniej tak właśnie by zrobił, ale nie, bo... No właśnie, dlaczego?
Jakaś tajemnicza siła trzymała go akurat w tej sali, akurat w tym momencie i akurat z TĄ konkretną osobą. Chciał tu być, chciał na nią patrzeć, chciał z nią rozmawiać. Jedyny problem był w tym, że nie dawał rady. Ledwo unosił rękę, aby odważyć składniki lub wsypać je do kociołka. Cóż, pozostało mu jedno- czucie zapachu owej osoby. Dragon nadal używała tych samych słodkich, delikatnych perfum. Ich woń była konkretna, ale nie mdląca. To była idealna kompozycja, która łagodnie pieściła nozdrza Ślizgona. Podświadomie przysuwał się bliżej towarzyszki, aby w końcu pacnąć ją lekko nosem po szyi.
- Hej, nie śpij! Skoro już tu siedzisz to próbuj się trzymać!- skarciła go szatynka. Była chłodna, bo nie wiedziała jaka miałaby być w stosunku do niego po... po tym wszystkim. W niewytłumaczalny sposób bardzo ciągnęło ją do niego, ale powstrzymywała to jak tylko mogła. On oczywiście o tym nie wiedział, no bo jak, po co, wyśmiałby ją i w ogóle... Na jej uwagi Malfoy wybełkotał coś cicho, wsuwając nos w zagłębienie na szyi nastolatki. Poczuł jak jej ciałem zawładnął lekki dreszcz.
- Co ty tam mamroczesz?- rumieniec palił ją żywym ogniem. Co robić, co robić... Przecież jak tak zostanie to wyjdzie na puszczalską, na taką Greengrass... Jednak nie umie się odsunąć.
A może... nie chce?
Poczuła nagle jak wilgotne usta Malfoya dotykają jej bladej skóry. W jednym momencie odskoczyła jak poparzona i zakryła sobie usta dłonią żeby nie pisnąć.
- Zrobiłem coś nie tak?- zdezorientowany Dracon miał tak zdziwioną minę, że jego wysoko uniesione brwi schowały się pod grzywką.
- N... Nie!- szepnęła Elouise.- To... To ja. Przepraszam. Ja... Nie wiem co mam powiedzieć ani jak się zachować...
- Jeśli nie chcesz to rozumiem.- blondym przeciągnął się ceremonialnie, ziewając przy tym głośno.
- To nie tak, że nie chcę!- "Mój Boże, policzki mi zaraz eksplodują...!"- Po prostu... Spędźmy ten czas tak normalnie, dobrze? Za dużo wrażeń z twoimi ustami jak na jeden dzień...
Draco słyszał, że dziewczyna próbuje przybrać jak najbardziej wyluzowany ton, ale i tak wyłapał nutkę zdenerwowania w jej głosie. Postanowił nie stresować jej więcej.
Ten wieczór przesiedzieli na rozmowach o niczym i przekomarzaniu się. Ślizgonowi udało się w miarę rozbudzić, przynajmniej na tyle, żeby dawać radę wykonywać swoje obowiązki. Za oknem lśniły gwiazdy rozsypane po całym niebie. Chmur było niewiele, dzięki czemu lepiej było je widać. Ellie pokazała Draconowi kilka konstelacji, po czym zaczęli wymyślać swoje własne. W większości, wymyślonych przez Malfoya, były erotyczne podteksty, za co obrywał delikatnego pstryka w ucho.

***

- Nie mam bladego pojęcia co kupić Harremu!- wyła Ginny, oglądając wystawy w najróżniejszych sklepach w Hogsmeade. Jutro była Wigilia więc przyjaciółki wybrały się po prezenty. Ginny skakała w swoim puchowym płaszczyku i beżowych zimowych botkach od witryny do witryny, Hermiona, ubrana w góralski kożuszek i buty typu emu, spoglądała na wcześniej sporządzoną listę. Najbardziej z tyłu, ze szczurami na ramionach, tuptała Elouise, w kurtce parce i białych martensach.
- Ja mu kupiłam książkę o konserwacji mioteł, może też pójdź w tym kierunku?- zaproponowała Miona, wykreślając nazwisko Pottera ze swojej listy.
- Nie kupię mu książki, to jest mój chłopak!- piszczała Weasleyówna.- Chcę mu kupić coś romantycznego, coś, co będzie kojarzyło mu się tylko ze mną, coś...
- To kup ramkę i wstaw do niej swoje lub wasze zdjęcie...- mruknęła Złota. Ginevra spiorunowała ją swoimi brązowymi oczami.
- Wiesz, ja to traktuję poważnie, więc nie nabijaj się ze mnie swoją ignorancją!- żachnęła się.
- Ale ja mówiłam całkiem serio, o co ci chodzi?
- O to, że ja się martwię jak nie wiem co, bo on pewnie mi kupił coś pięknego, a ja chcę mu pokazać, że też tak umiem i achhhh!- Wiewiórka naciągnęła sobie czapkę na oczy.- Nie wiem!
- Ginny, ale Ellie mówi całkiem sensownie!- Hermiona poklepała przyjaciółkę po ramieniu.
- Nie pasuje mi to, on ma całą masę zdjęć! Nie chcę być tylko elementem jego "kolekcji"!
Elouise wzniosła oczy do nieba i pokręciła głową. Nie rozumiała całego tego szumu wokół "znaczenia prezentów". Prezent to ma być miły gest, coś na dowód, że pamięta się o tej osobie, ma ona jakieś znaczenie.
I nagle- dostrzegła TO. TO, co spowodowało, że od razu przypomniała się jej osoba pewnego, na zewnątrz zimnego, blondwłosego Ślizgona, który wewnątrz był jednak ciepły i wyrozumiały, wystarczyło mu tylko pokazać, że nie jest się jego wrogiem. Do czego trzeba było ogromnej cierpliwości...
Na wystawie jednego ze sklepów "Wszystko do Quidditcha" wisiały sportowe koszulki, do których można było zrobić nadruk na zamówienie. Ta, która zaimponowała nastolatce, była zielona, z błękitnymi bokami, a napis do niej można było zrobić czarną lub białą czcionką. Dziewczyna zatrzymała się na środku chodnika, wpatrzona w ubranie, gdy nagle wpadł na nią jakiś mężczyzna, jednak to on się wywrócił. Cóż, panna Dragon swoje ważyła, jak to smok.
- Uważaj jak chodzisz, dziewczynko!- warknął.- Nie jesteś tu sama!
Szatynka kompletnie zignorowała te i parę innych docinek na swój temat, ruszając w stronę sklepu. Weszła do środka, by za 15 minut go opuścić z elegancko zapakowanym pudełkiem w rękach. Koleżanki odnalazła w Trzech Miotłach.
- Złota, gdzieś ty była? Szukałyśmy cię, aż w końcu Ginny uznała, że jest jej zimno i chce pić.- Hermiona przetarła pianę po kremowym piwie spod nosa.
- Musiałam załatwić jedną sprawę. Schowasz mi to do swojej torebki?
- A co to jest? Mogę zerknąć?- rudowłosa pociągnęła lekko nosem.
- Nie. Hermi, schowaj to, proszę.

***

Nie udało mi się tego dodać wczoraj, wybaczcie. Miałam strasznie dużo spraw do załatwienia.
A więc, od 9 listopada jestem oficjalnie pełnoletnia. Juhu. Witaj świecie dorosłych. Jeżuniu, jak chętnie bym wróciła do piaskownicy! :)
Ale wiecie... To były dobre urodziny. Wiem, że teraz będzie tylko lepiej.
Ogólnie wybaczcie mi krótki rozdział. Nie jestem z niego też zbyt zadowolona. Zostało mi tylko mieć nadzieję, że ostatnia część one shota Was zaskoczy. Planuję żeby był bardzo długi i bardzo... miłosny. :)
Buziaki od staruchy dla wszystkich moich czytelników! 
Ina
PS Niedługo nadrobię też Wasze dzieła, nie martwcie się!

Obserwatorzy