Info

Pracuję nad 6 rozdziałem oraz nad one-shotami. (Dramione dla ~hope~ oraz ponowne Draco x Ellie)

Jeśli ktoś z czytelników miałby specjalne zamówienie na "one shota"- jestem otwarta na sugestie.

O mnie

Moje zdjęcie
Studentka próbująca odnaleźć się w świecie dorosłych jako powszechnie uznawanym, a i tak posiadająca swój własny świat. Uciekam od problemów do muzyki, pisania, rysowania i ukochanego. Chętnie nawiążę znajomość- nie gryzę. :)

niedziela, 13 października 2013

1. ONE SHOT- "Czas zakopać przeszłość" cz. 2

Oddechy nastolatków były wolne i głębokie. Dracon był wniebowzięty, bo Elouise pozwoliła mu leżeć na sobie zamiast na kłującej ściółce. Bała się, że chłopakowi znów uda się przykuć uwagę mantykory. "Co za kretyn"- miała ochotę go spalić żywcem. Ta wizja tak jej się spodobała, że mimowolnie się uśmiechnęła.
- Czego się tak szczerzysz?- nienawistny syk wyrwał ją z krainy marzeń.
- Zabronisz?
- A co jeśli?
- Będziesz musiał wybrać czy chcesz być przekąską smoka czy mantykory...- Gryfonka miała blondyna po dziurki w nosie. Był arogancki, przemądrzały i tchórzliwy, a na dodatek najpierw działał, potem myślał, co doprowadzało ją do białej gorączki. Myślała, że tą odzywką uda się jej go ujarzmić, ale niestety się zawiodła.
- Ej...- westchnęła ciężko, słysząc znów głos Ślizgona.
- Nie możesz być chwilę cicho, serio?!
- Mówiłaś, że prawdopodobnie jest ciężarna i że jesteśmy na jej terenie.- Draco totalnie olał sobie jej komentarz.- Czy to oznacza, że tu mogą być też inne mantykory?
Ellie nie spodziewała się tego po nim.
- Hmm... Myślę, że tak. Chociaż samice, które mają mieć młode zwykle odchodzą od stada, żeby samce nie zeżarły noworodków. Co nie oznacza, że tamte nie przybiegłyby jej na pomoc, kiedy byłoby trzeba...- logika. Przecież to potwory. Ich zachowanie jest trochę zbliżone do zachowania lwów- samiec potrafi udusić lwiątko.
Leżeli przez dłuższy czas w ciszy. Malfoy był przerażony słowami koleżanki. Jego głowa unosiła się i opadała, zgodnie z oddechami dziewczyny. Ziewnął delikatnie i przymknął oczy. Stracił poczucie czasu. Rozbudził go upadek na ściółkę.
- Dragon, co ty wyrabiasz?!- jęknął wściekle.
- Zniknęła...- szepnęła Elouise.
- Co ty bredzisz?
- No mantykora! Nie ma jej! Przestałam słyszeć szuranie, odwróciłam się, a jej już nie było!- szatynka gestykulowała energicznie, jakby chciała to przedstawić Ślizgonowi w postaci obrazu.
Rzeczywiście. Potwór odszedł. Malfoy przetarł czoło.
- To chyba możemy iść!- powoli zaczął się podnosić z ziemi, rozglądając się na boki.
- Jasne, ale bądźmy cicho. Może się gdzieś tu kręcić ona lub inne.
Nastolatkowie otrzepali ubrania z igiełek i patyczków. Ruszyli powoli, stawiając uważnie kroki, przed siebie. Draco trzymał rękę w kieszeni i ściskał mocno różdżkę. Nie przyznawał się przy dziewczynie, ale prawda była taka, że cholernie się bał.
Chowali się za kolejnym już drzewem. Elouise cmoknęła cicho.
- Ajj... Niestety miałam rację...
- C- co?- blondyn głośno przełknął ślinę.
- Jest tu ich grupka. Tak do siedmiu. Spójrz.
Na polance przed nimi małe stadko mantykor pałaszowało zawzięcie dwa jednorożce. Między niektórymi dochodziło do bójek o kawał mięsa, inne odchodziły na bok ze swoją porcją, aby tam w spokoju się posilić. Ich ryki roznosiły się po całym lesie. Trzepotanie rozciąganych co jakiś czas skrzydeł i skrzypienie prostowanych skorpionowych ogonów.
- O, szlag by to. I co teraz?- Draco nie wiedział co powiedzieć. Chciał jak najszybciej wrócić do zamku.
- Jeśli uda się nam cicho przejść obok to nas nie zauważą. Są zbyt zajęte żarciem. Chodź za mną, tylko spokojnie...- zanim chłopak zdążył zaprotestować, Ellie już dreptała na palcach do następnego drzewa. Młody arystokrata ruszył przerażony za nią szybko, co było ogromnym błędem.
Jego ruchy były za gwałtowne i skończyły się nadepnięciem na ogon Złotej. Przeciągły, wściekły ryk zawładnął Zakazanym Lasem. Z drzew uleciały spanikowane ptaki, a mantykory przerwały kolację i zainteresowane ruszyły w ich kierunku. Elouise chwyciła Malfoya za kołnierz i poczęła nim mocno potrząsać.
- Jesteś z siebie dumny?!- wrzeszczała.
- Zamknij się! Przestań! Puść mnie, zwariowałaś?!- chłopak widział jak lwy stawiają ciężkie łapy w ich kierunku i obnażają lśniące kły.
- I co teraz?! Mam cię teraz bronić, tak? Sam nas w to wpakowałeś, to teraz sam się broń!
- Przestań! Ja nie... UWAŻAJ!
Kolec jadowy śmignął tuż za głową dziewczyny. Wbił się w zmarzniętą ściółkę i powrócił do swojego właściciela. Duży samiec. Pewnie przywódca. Draco wrzasnął głośno i cofnął się o parę kroków, by za chwilę wylądować na ziemi przez potknięcie się o korzeń.
Elouise lustrowała alfę wzrokiem. Ryknęła donośnie, co on skwitował tym samym. Drapnął pazurami w ziemię i uniósł ciężką łapę z zamiarem zmiażdżenia szatynki. Ta jednak nie zamierzała poddać się bez walki. Wzięła głęboki wdech i jednym splunięciem podpaliła igliwie pod potworem. Iskry, lecące z żarzącej się ściółki, wskakiwały na jego sierść. Cofnął się on i zaczął chodzić w tą i z powrotem, przyglądając się przeciwniczce.
- ZMIEŃ SIĘ!- krzyknął Draco.- ZMIEŃ SIĘ, DO JASNEJ CHOLERY!
- ZAMKNIJ SIĘ, PRZYNAJMNIEJ TERAZ!
Samiec rzucił się na dziewczynę. Ellie chwyciła jego przednie łapy i odepchnęła go do tyłu, odjeżdżając o kilkanaście centymetrów. "Ciężki jest..." mruczała do siebie w myślach.
- D... Dragon...- jęknął Malfoy.
Szatynka spojrzała w jego stronę i jej oczom ukazał się przerażający obraz. Dwie mantykory krążyły wokół Dracona, którego noga utkwiła między grubymi dębowymi korzeniami. Doznała olśnienia.
- Ja już wiem o co tutaj chodzi...- utkwiła wzrok w alfie, który otrzepał grzywę z igliwia i znów stąpał w jej kierunku.- Oni myślą, że chciałam ciebie zjeść. To walka o pożywienie...
- Jaja sobie robisz, nie?!- głos wiązł arystokracie w gardle. On? Przekąską?! JEJ przekąską?!- ZRÓB COŚ, JUŻ WOLĘ ŻEBYŚ TY MNIE ZEŻARŁA NIŻ ONE!!!
- Robię...- szatynka znów odwróciła się do Malfoya. Oczom chłopaka ukazała się dziewczyna, której twarz wydłużyła się tak, że teraz bardziej przypominała pysk jaszczurki niż ludzką buzię. Jej sweter przebiły zalążki skrzydeł, a zielone, zazwyczaj, oczy lśniły krwistoczerwoną barwą. Ślizgona przeszedł dreszcz. Wyglądała przerażająco.
Po chwili jednak jej "przemiana" dobiegła końca i Złota stanęła w swojej prawdziwe skórze przed mantykorami. Wystarczył jeden ryk, aby je wystraszyć i zionięcie ogniem, aby mieć pewność, że nie wrócą.

***

- NO NIE GADAJ!- Ron otworzył szeroko usta ze zdziwienia.
- Ugh, Ronaldzie!- Hermiona skrzywiła się z obrzydzeniem.- Nie mam ochoty oglądać twojego na wpół przeżutego jedzenia, więc zamknij buzię!
- Sorry, Herm.- Weasley głośno przełknął porcję.- Ale... Nie mogę w to uwierzyć! Serio?
- Serio... Nie widać?- burknęła Elouise, prezentując siniaka na przedramieniu.
- Ciesz się, że to tylko siniak. Mantykory są potężne!- Granger zarzuciła włosy za plecy teatralnym gestem.
- No co ty...- Złota oparła głowę na łokciu.- Najlepsze w tym wszystkim jest to, że musimy tam wracać... Malfoy jęczał, że boli go noga i nie udało się nam zebrać nawet połowy składników...
- A to kretyn.- żachnęła się Ginny.
- Twój brat? Tak, zgadzam się.- nienawistny szept dał się słyszeć za głowami Gryfonów. Odwrócili głowy i ujrzeli blondyna ze skrzyżowanymi na piersi rękoma.
- Uważaj na słowa, Malfoy!- Harry podniósł się z ławy i stanął naprzeciwko Ślizgona. Nie był tak wysoki jak on, brakowało mu paru centymetrów.
- Głupotter, nie przyszedłem do ciebie więc usiądź na dupie i nie przeszkadzaj.- warknął chłopak.- Dragon, chodź.
- Przeproś Harrego!- pisnęła Hermiona.
- Dragon, twoi przyjaciele są wkurzający...
- To sobie możesz stąd iść.- Elouise nawet nie zaszczyciła Dracona spojrzeniem. Powoli i dokładnie dziubała swoją porcję jajecznicy.
- Ruszże te swoje łuskate dupsko!
- MALFOY!
- Dobra, dajcie spokój.- szatynka wstała i spiorunowała arystokratę wzrokiem.- Dobrze, że ocaliłam mantykory przed zjedzeniem ciebie. Jeszcze by się zaraziły twoim chamstwem i głupotą, szkoda zwierzaków...
Po tych słowach dziewczyna ruszyła szybkim krokiem w stronę drzwi. Draco burknął coś pod nosem i pobiegł za nią, a gdy para zniknęła za rogiem, Gryfoni, którzy słyszeli komentarz Złotej, wybuchli gromkim śmiechem.
- Czego chcesz? Mów szybciej, bo jestem głodna...- smoczyca stukała nerwowo paznokciami o kolumnę.
- Nie musimy wracać do Zakazanego Lasu.- mina chłopaka oznaczała, że oczekuje on na podziękowania i to na kolanach.
- Że co?
- A tak. No, bo moja matka ma znajomego, którego była żona ma z nowym facetem syna, którego przyjaciółka...
- Do rzeczy, nie obchodzą mnie twoje powiązania rodzinne.
- ... zawodowo zajmuje się eliksirami. Podeśle nam składniki, powinny przyjść jeszcze dzisiaj.
Po tych słowach Dracze uniósł dumnie podbródek i uśmiechnął się. Elouise zmarszczyła brwi. Ten uśmiech nie był jego "typowym". Nie... Brakowało w nim pogardy, kpiny. To był szczery uśmiech, a Ellie była w szoku, bo pierwszy raz widziała szczery gest u Malfoya.
- Ziemia do Ogniopluja! Co jest, zakochałaś się we mnie?- blondyn delikatnie założył kosmyk włosów za ucho dziewczyny i znów wykrzywił usta w uśmiechu. Tym razem była w nim ironia. Złota potrząsnęła mocno włosami, a do nozdrzy arystokraty dotarł ten sam słodki, delikatny zapach, którym dziewczyna pachniała w Zakazanym Lesie. Westchnął głęboko.
- Przecież mieliśmy SAMI zdobyć składniki.- zignorowała jego żarciki.
- No i zdobywamy. Sami mamy pośredników i samy mamy dostawców.
- Taki cwany, myślisz, jesteś?- brew Elouise powędrowała w górę.
- Ej, liczyłem bardziej na "dziękuję, Draco, dzięki tobie nie musimy wracać do lasu, tak, prześpię się z tobą!"...- chłopak zmarszczył nos, imitując głos nastolatki. Oczywiście- specjalnie przesadzony.
- Hahahaha!- Ellie upadła na kolana i trzymała się kurczowo za brzuch, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Co ciebie tak bawi?!
- Ja? Przespać się z tobą? Po raz- na to liczyłeś?! Po dwa- nie boisz się, że pobrudzisz się "nieludzkim" brudem? Po trzy- sorry, Malfoy, ale zrobiony brzuch to nie wszystko.
Nadal się śmiejąc, wstała, otrzepała kolana z kurzu i wróciła na Wielką Salę, zostawiając Dracona samego. Ten wkuł wzrok w jej kołyszące biodra, których ruch był na pewno po to, aby się z niego ponabijać.

***

- To powinno tak bulgotać?
Siedzieli na środku nieużywanej sali do eliksirów i warzyli Amortencję. Elouise siedziała po turecku w porwanych spodniach i koszuli w zielono czarną kratę, kiwając się w przód i w tył z książką na kolanach. Włosy związała od niechcenia, przez co na twarz spadało jej mnóstwo nieuchwyconych kosmyków, w kok. Draco chodził w tą i z powrotem. Miał na sobie przyległy, czarny golf i ciemnogranatowe jeansy. Nie mógł usiedzieć w miejscu, bał się, że coś pójdzie nie tak i ten przeklęty kociołek wybuchnie. Wredne gadzisko osłoni się skrzydłem, a on będzie musiał wiać.
- Tu jest napisane, że może bulgotać więc chyba nie ma żadnych komplikacji póki co. To musi teraz postać pół godziny...- dziewczyna uniosła wzrok ponad książkę i przechyliła głowę na bok niczym pies, patrząc na kręcącego się blondyna.- Może usiądź? Przecież cię nie zjem.
- A kto to wie...- westchnął Draco. Usłyszał ciche warknięcie towarzyszki i zaśmiał się pod nosem, zajmując miejsce na ziemi obok niej.- Dragon?
- Czego?
- Mogę cię o coś spytać?
- Właśnie to zrobiłeś.
Malfoy przewrócił oczami.
- Nie to nie.
- Zachowujesz się jak rozpieszczone dziecko, którym zresztą jesteś.- zachichotała Elouise.
- Co ty możesz wiedzieć...- arystokrata pochylił się w tył i po chwili leżał na ziemi z rękoma pod głową.
Złota odetchnęła głęboko i oderwała wzrok od kompana. Wciąż się kiwając, skierowała wzrok na okno i przyglądała się gwieździstej nocy. Jasne kropki mrugały przyjaźnie.
- Ładne niebo...- dał się słyszeć głos Dracona.
- Hę?
- Powiedziałem, że ładne niebo.
- No wiem, ale... Ty zauważasz takie rzeczy?- ze zdziwienia to aż kiwanie ustało.
- Jak widać.
- Jesteś inny gdy jesteś z kimś sam na sam...- Elouise po raz pierwszy uśmiechnęła się przyjaźnie do Ślizgona. Ten podniósł brew.
- Jesteś ze mną pierwszy raz s...
- A w lesie to co?
Faktycznie. Draco prawie zapomniał jak dygotał ze strachu i przytulał się do Elouise, bo potrzebował poczucia, że ktoś jest z nim w tym przerażającym miejscu.
- Nie liczy się...- fuknął.
- Chciałeś o coś spytać.- zmieniła temat Złota.
- Już nieważne...

***

Kolejne dwa tygodnie minęły im szybko. Byli już na półmetku swojej pracy. Niedługo nie będą musieli spędzać ze sobą czasu. Nareszcie. Uwolnię się od niej/ niego... Takie myśli zwinęły się w malutki kłębuszek i siedziały głęboko skryte, w czeluściach umysłów naszych bohaterów. Każda minuta była dla nich udręką. Chociaż... Czy naprawdę?

Na początku Elouise próbowała ignorować chamskie odzywki Dracona. Gdy przesadził- odgryzała mu się tak, że nie wiedział jak ma to podsumować. Zbliżający się czas ich szlabanu kwitowała głębokim westchnieniem i zaciskaniem zębów. Ta cisza między nimi była nie do zniesienia. Jednak ostatnio coś zatrzymało jej umysł w jednym punkcie- w nim. Dlaczego jest taki wredny? Przecież to nie może się dziać bez przyczyny... Owszem- przyczyną najpewniej jest nienawiść, ale nigdy tak naprawdę nie dała mu powodu do nienawiści, poza samym faktem tego, że była. Żyła, oddychała tym samym powietrzem co on, miała te same potrzeby- jedzenie, spanie, doskwierała jej samotność i ogarniał ją smutek. Zaczęła się też zastanawiać czy Malfoy nie czuje się samotny...

Czuł się. Ognista nie dawała mu już tyle radości co wcześniej. Teraz rozglądał się za formą życia, do której mógłby się przytulić. Przez dwa tygodnie ich pracy zaprosił do swojego dormitorium połowę panienek z Hogwartu, ale... Co z tego? Za każdym razem, gdy oderwał ową dziewczynę od siebie na pożegnanie i ta opuściła jego królestwo, opadał bezwiednie na łóżko i kulił się. To nie było to, czego chciał. Zaspokojenie żądzy nie równa się zaspokojeniu samotności. Chciałby się do kogoś przytulić, pogadać z kimś o pierdołach, często nawet chciał zostać opieprzonym za głupie, masochistyczne myśli. Żadna z tych pustych lasek nie mogła mu tego dać. Wyśmiałyby go, że Draco, TEN Draco Malfoy, odsłania przed kimś swoje słabości. Przecież zaraz pół szkoły by wiedziało, że jak niczego, boi się on odrzucenia, skreślenia, zapomnienia. Raz nawet przyłapał siebie samego na porównaniu którejś z nich do... Dragon. Do Elouise, z którą przesiadywał po trzy godziny wieczorami, praktycznie w milczeniu, ale nie czuł ciężkiej aury stresowej. Przez te myśli upił się do nieprzytomności i zostawił ją któregoś wieczoru samą. Było mu głupio. Czym mu zawiniła? Niczym. Była Gryfonką, a on nienawidził Gryfonów. Dla zasady.
Miał przed oczami jej zielone oczy, jej rozczochrane, jasnobrązowe włosy, jej bladą cerę i różane policzki, i nosek. Nie próbowała się stroić na "ich wieczory", wręcz przeciwnie. Draco miał wrażenie, że odzienie dziewczyny stanowi barierę ochronną, przed nim właśnie. Luźne, szerokie bluzki, porwane trampki, częściej podziurawione w miejscu skrzydeł swetry, a czasem za duże, męskie koszule. Nie nosiła się tak, jak te dziewczyny, które miały okazję spędzić z nim noc- głębokie dekolty, szpilki. Jednak... To było takie oczywiste. Malfoya zaczęła nudzić oczywistość. Przypomniała mu się scena z dnia dostania szlabanu, kiedy to niechcący rozpiął jej mundurek. Nigdy by się nie spodziewał, że ta Gryfonka ma taki ładny biust... Zresztą- skąd miał się spodziewać? Wszystkie te ubrania wiszą na niej jak worki po ziemniakach.
- Ej, blondasie...- drobna dłoń rozmazała mu obraz przed oczami. Ocknął się i spojrzał na Ellie.
- C- co?
- Aż taka nudna jestem, że tu zasypiasz? Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno...- zaśmiała się Złota.
- Nie, nie... Wybacz, mam dużo na głowie...- mruknął chłopak i wplątał dłonie we włosy, żeby za chwilę przetrzeć mocno oczy i twarz.
- Hej, nie spodziewałam się takiego wyznania, myślałam, że potwierdzisz moje słowa.- zdziwieniu Elouise nie było końca.
- Dragon?
- Co znów?
- Pamiętasz jak chciałem mieć do ciebie pytanie, ale przez twój wredny charak...- tu dostał poduszką od warczącej dziewczyny. Parsknął szczerym śmiechem.- No dobra, dobra! Nie mogłem go zadać, pamiętasz?
- No i co w związku z tym?
- Mogę je zadać teraz?
Różne myśli przemknęły przez umysł szatynki. Draco brzmiał poważnie i mogła być gotowa tak naprawdę na wszystko...
- Wal.
- Czego się boisz?

***

PRZEPRASZAM, ŻE MNIE NIE BYŁO TYLE CZASU!
Ludzie, moje życie to jeden wielki kataklizm. :P Ale udało mi się napisać, mam nadzieję, że Wam się spodoba... :)
Ja tymczasem lecę nadrobić Wasze dzieła. Czekam na szczere opinie co do rozdziału. :)
Ach, i chciałabym go dedykować moim regularnym komentatorkom!
Dia Ment., ~hope~, Victorie Jaś- wielkie buziaki dla Was, Dziewczyny! :*
Pozdrawiam wszystkich!
Ina
PS. U Was też jest taka piękna jesień jak u mnie, w Białymstoku? :)

Obserwatorzy