Info

Pracuję nad 6 rozdziałem oraz nad one-shotami. (Dramione dla ~hope~ oraz ponowne Draco x Ellie)

Jeśli ktoś z czytelników miałby specjalne zamówienie na "one shota"- jestem otwarta na sugestie.

O mnie

Moje zdjęcie
Studentka próbująca odnaleźć się w świecie dorosłych jako powszechnie uznawanym, a i tak posiadająca swój własny świat. Uciekam od problemów do muzyki, pisania, rysowania i ukochanego. Chętnie nawiążę znajomość- nie gryzę. :)

sobota, 16 listopada 2013

1. ONE SHOT- "Czas zakopać przeszłość" cz. 5 (+18)

- Puk puk!
Draco odwrócił się i spojrzał na, wychylającą się zza, na wpół otwartych, drzwi, Elouise. Uśmiechnął się lekko i przejechał dłonią po włosach, zaczesując je do tyłu.
- Hasło?- mruknął.
- Eee… Draco jest głupi?- zachichotała dziewczyna, udając na początku głębokie zamyślenie.
- Bardzo zabawne, Dragon, wyjątkowo zabawne. Widzę, że humor dopisuje.- blondyn wydął usta w obrażonym grymasie.
- O, tak, bardzo dopisuje!- Ellie weszła do klasy, zamykając za sobą drzwi i klapnęła naprzeciwko Ślizgona.- Byłam dzisiaj całe popołudnie z dziewczynami w Hogsmeade i udało mi się kupić wszystko co chciałam!
- Wszystko, to znaczy?- brew chłopaka nieznacznie drgnęła ku górze.
- Wszystkie prezenty świąteczne!
- To bardzo fajnie, Dragon, ale teraz musimy się zająć tym, co powinniśmy jutro oddać, tak przypominam…
- A Tobie humor chyba nie dopisuje, co…?- szatynka skupiła swój wzrok na partnerze. Widziała, jak przez jego czoło przechodzi pionowa zmarszczka, symbolizująca gniew.
- A niby czemu miałby dopisywać?- warknął.- Jutro Wigilia- i co z tego?! Cały ten magiczny nastrój, ozdoby, kolędy… To wszystko jeden wielki chłam, który i tak nic nie znaczy!
- Dlaczego tak sądzisz…?
- Też byś tak sądziła gdybyś musiała wracać na Święta tam, gdzie ja. Niby jesteś w domu, ale nie możesz się w nim tak czuć. W całym mieszkaniu Śmierciożercy, sztywne zasady, musisz siedzieć przy stole i słuchać tych rechotów, a tak naprawdę to chciałbyś się po prostu rozpłynąć w powietrzu!- pięść Malfoya uderzyła bardzo mocno w podłogę. Za chwilę oparł głowę na łokciu i westchnął przeciągle.- Wybacz, Elouise. Będziesz musiała sama oddać Amortencję. Ja jutro jadę pierwszym pociągiem do Londynu.
Spojrzał w oczy Gryfonki i momentalnie jego zmarszczone czoło wygładziło się. Dostrzegł w nich współczucie i ciepło, zauważył nawet lekki wodny połysk, jakby pojedyncza łza miała wypłynąć z kącika. Pstryknął ją lekko w czubek nosa i uśmiechnął się łagodnie.
- Hej, nie smuć się, wrócę!
- Nie…- westchnęła cicho dziewczyna, przecierając oko.- Po prostu nie rozumiem jak Święta mogą nie być magicznym czasem… W sumie to mam dla ciebie propozycję, ale skoro masz taki rygor w domu to pewnie nie wypali…
- Jaką propozycję?
- Żebyś został ze mną na Święta tu, w Hogwarcie. Ja nie wracam. Rodzice jadą do babci, która za mną nie przepada. Wiesz, mugolka trzymająca smoka pod dachem. Jeszcze się sąsiedzi dowiedzą…- Ellie zaśmiała się cicho.
Draco otworzył oczy bardzo szeroko. Nie sądził, że kiedykolwiek usłyszy taką propozycję od Dragon. Od Elouise Dragon z Gryffindoru- pyskatej, zdeterminowanej dziewczyny, z którą, jeszcze cztery tygodnie temu, tak się nienawidził. Prawda była taka, że jak tylko to usłyszał- zrozumiał, że o niczym innym nie marzy tak bardzo, jak o spędzeniu z nią tego czasu. Stracił kontrolę nad swoim ciałem i w jednej chwili chwycił ją w objęcia tak mocno, że Złota straciła równowagę i wylądowali na ziemi.
- Au, Malfoy!- syknęła.- Uważaj trochę! Prawie stukn…
Sypanie zarzutów przeciw Ślizgonowi przerwały szatynce jego usta, które przywarły do niej w czułym pocałunku. Ellie była tak zdezorientowana całym zajściem, że postanowiła nie protestować- tym bardziej, że to, co robił blondyn, sprawiało jej niemałą przyjemność. Przymknęła lekko oczy i dała się ponieść w wir emocji i uczuć. Słyszała tylko przyspieszony oddech Dracona i głośne prace ich serc. Stalowooki podniósł się do pozycji siedzącej, ciągnąc towarzyszkę za sobą. Usadził ją sobie na kolanach i musnął ustami jej szyję, by za chwilę zasypać ją gorącymi buziakami. Elouise odchyliła głowę do tyłu, pozwalając na te czynności i przygryzła lekko wargę. Nigdy jeszcze nie palił jej niczyj dotyk- mowa tu oczywiście o przyjemnym paleniu. Miała wrażenie, jakby każde zetknięcie jej skóry z ustami blondyna zostawiało trwały ślad.
Draco w pewnym momencie przestał całować Gryfonkę i oparł brodę na jej ramieniu, wtulając ją w siebie najmocniej i najromantyczniej jak potrafił. Wiedział to dobrze- przy niej nauczył się okazywać uczucia, poprzez intymne sytuacje, nie tylko same pożądanie.
- Bardzo chętnie z tobą zostanę, Dragon…- wyszeptał przy jej uchu.- Dziękuję za propozycję…
Złota, w odpowiedzi, tylko wtuliła się w niego mocniej, a po chwili zeszła z jego kolan. Położyła dłoń na jednym z nich i uśmiechnęła się szeroko.
- Chcę ci pokazać, że Święta mogą być najbardziej magicznym dniem w roku i to bez używania czarów…
Ślizgon odwzajemnił uśmiech. Patrzył na tę dziewczynę z wielkim podziwem. Jej zaangażowanie, we wszystko co robi, jest wręcz zaraźliwe. Czuł jak mocno biło mu serce za każdym razem, gdy zerkał w jej stronę. Przez ostatni wieczór szlabanu współpracowali mocno, obdarzając się co jakiś czas krótkimi, ale namiętnymi pocałunkami. Draco siekał składniki, a Ellie wrzucała je do kociołka. Gdy Draco zaciął się nożem w palec, Ellie opatrzyła mu go sprawnie, całując go za każdy syk bólu chłopaka.
- SKOŃCZONE!- wykrzyknął Draco około 1 nad ranem.- Nareszcie! Rany, mam już dość tych szlabanów…
- Mnie też?- westchnęła cicho Złota. Chłopak obdarzył ją najbardziej zdziwionym spojrzeniem na jakie było go stać.
- No wiesz ty co?!- zaśmiał się.- Zabraniam ci nawet tak myśleć, mała!
- Nie jestem mała!!!- żachnęła się szatynka.
- Dla mnie jesteś.- mówiąc to oparł się łokciem o jej głowę.- Ile ty właściwie masz wzrostu? Ej!- Draco musiał szybko odzyskać równowagę, bo Elouise wysunęła się spod jego łokcia.
- Nic ci do tego!- pokazała mu język.- Chodź, lepiej sprawdźmy jak się ma nasz eliksir! Trzeba go powąchać!
Usiedli naprzeciwko gorącego kociołka, a zielonooka zdjęła z niego wieczko. Bulgocąca, pieniąca się lekko, różowa ciecz ukazała się oczom nastolatków.
- Ty pierwsza.- kiwnął głową blondyn.
Dziewczyna pochyliła się nad garnuszkiem i wciągnęła do płuc dym, który się nad nim unosił. Słodka woń oceanu, mango i męskich perfum pieściła jej nozdrza. Ocean- miejsce, w którym mogłaby mieszkać na stałe: fale, mewy, bryza, świeże ryby- to ma swoją podstawę, aby być w gamie przyjemnych zapachów. Mango- ukochany owoc: Frank namówił ją do zjedzenia go, gdy byli na wakacjach w Hiszpanii, obiecał, że jej posmakuje i nie skłamał- to także ma swoją podstawę. Ale skąd tu męskie perfumy. Elouise wwąchała się w nie bardziej, grzebiąc w pamięci. Odsunęła się na chwilę by pomyśleć intensywniej. Rozejrzała się dookoła- zawsze tak robiła, gdy się nad czymś zastanawiała- i jej wzrok spoczął na Malfoyu, który wiązał buta. Nieee…- wmawiała sama sobie. To nie może być prawda.
- No, już!- podniosła się z ziemi i otrzepała kolana.- Twoja kolej!
- Co poczułaś?- zainteresował się chłopak.
- Ocean, mango i…- Mózgu, wysil się…!- Zapach nowych ubrań!
- Nowych ubrań?- skrzywił się Draco.
- Tak! Uwielbiam woń świeżo zakupionego swetra. Może i jest taki gorzki, sztuczny, ale moim zdaniem ma w sobie coś subtelnego! No, idź, wąchaj!
Malfoy zamienił się z Ellie miejscami. Mijając go, Złota, niby nic, musnęła ustami jego szyję i… Tak. Poczuła tą samą woń, którą pachniała dla niej Amortencja. Draco. To jego zapach. Niemożliwe… Przecież… Utrzymują dobre stosunki od bardzo niedawna. Czy to jest możliwe?
A gdyby nie było- dałabyś mu się pocałować?...
- Chyba działa.- przerwał jej rozmyślanie stalowooki, przeciągając się ceremonialnie.- Odstawię ją do szafki, jutro przekaże się ją Nietoperzowi. Polecę teraz do sowi arni i wyślę mamie list, że nie pojawię się na Święta. Jest mi trochę głupio, zostawiać ją samą, ale… Będę w tym roku troszkę egoistą.
- Zawsze nim byłeś.- zaśmiała się Elouise.
- Bardzo zabawne, Dragon, po raz drugi.- Ślizgon również się zaśmiał. Ta mała spryciula poprawiła mu humor.- A, Wigilię obchodzimy w moim pokoju i bez dyskusji. Jeśli ma być magicznie to muszę się czuć swojo, a w waszym salonie nigdy się tak nie poczuję…

***

- Na pewno nie chcesz jechać z nami?- szczebiotała Ginny, szczękając cicho zębami. Zimny wiatr muskał jej piegowatą buzię, gdy Elouise transportowała wszystkich- ją, Hermionę, Rona i Harrego- na peron.
- No właśnie.- przytaknął Ron.- Mama na pewno nie miałaby nic przeciwko, przecież wiesz, że uwielbia was wszystkich.
- Dzięki, kochani.- głos smoczych zadudnił całej czwórce w czaszkach.- Muszę jeszcze odstawić Amortencję do Snape’a i w ogóle. Nie miałam czasu się nawet przygotować do wyjazdu przez te wieczorne szlabany…
- Właśnie!- pisnęła Gin.- Podobno Malfoy też zostaje na święta!
- Skąd wiesz?- zainteresował się Harry.
- Słyszałam od jakiś Ślizgonek. Były bardzo podekscytowane i mówiły, że też zostaną, to może uda się go w sobie im rozkochać, czy coś.
- Gadasz ze Ślizgonami?- skrzywił się Weasley.
- Nie, głuptasie.- odwarknęła mu siostra.- Trudno nie usłyszeć piszczących, napalonych pustaków, które się jarają pomysłami na zaciągnięcie do łóżka jakiegoś lalusia.
Elouise zaśmiała się w środku. Draco- laluś. Czy to słowo nie oddawało najlepiej jego osobowości? Odpowiedziałaby twierdząco jeszcze miesiąc temu. Teraz wiedziała, że za tą kupą mięśni chowa się ktoś, komu podcięto skrzydła. Cały ten proces trwał latami. Gdy chłopak się spostrzegł- było już za późno.
Lecieli nad zimowym krajobrazem. Ginny przesiadła się na czubek nosa Złotej i, mimo próśb Pottera, bawiła się w Titanic. Ellie była bardzo ostrożna i trzymała łeb najprościej jak się dało, mimo to, nie miała władzy nad pogodą. Silna zawieja śnieżna wręcz zdmuchnęła rudą. Smok dał nura w dół, próbując chwycić przyjaciółkę potężną łapą. Hermiona piszczała, przytulając się do kolca, a do niej przytulał się Ron. Harry wychylał się i wściekał, że zostawił Błyskawicę w szkole. Gdyby ją teraz miał…
- Ginny, musisz mi wybaczyć, ale to jedyne wyjście- inaczej cię nie złapię!- jęknęła Elouise w głowie nastolatki.
Po tych słowach gad otworzył paszczę pełną ostrych zębów i, najdelikatniej jak potrafił, chwycił pomiędzy nie spadającą dziewczynę. Zasłaniając językiem ujście do przełyku, poderwał się do góry tuż nad ostrymi wierzchołkami drzew iglastych. Jak najszybciej doleciał do celu wycieczki. Trójka Gryfonów ześlizgnęła się z grzbietu transportera i zebrała się wokół jego pyska. Ellie skierowała łeb w dół i wypluła Weasleyównę w kupkę śniegu. W tej samej sekundzie podbiegł do niej okularnik i począł tulić swoją dziewczynę najczulej jak potrafił.
- Nic ci nie jest?- wychrypiał.- Tak się bałem! Widzisz, po to chciałem brać miotłę! Nigdy niewiadomo kiedy się przyda!
- Jest okej… Poza tym, że jestem cała wilgotna…- wyła Ginevra, po czym skierowała swój wzrok na Elouise, mrużąc gniewnie oczy.- ZEŻARŁAŚ MNIE! JAK MOGŁAŚ?!
Ludzie, którzy szli do pociągu, przyglądali się tej scence z rozbawieniem. Złota zdążyła wrócić do swojej ludzkiej postaci. Była w trakcie plucia włoskami futerka z kaptura rudej.

- A co, wolałabyś nadziać się na jakąś sosnę?- warknęła.
- Po co te nerwy, łuskata? Złość piękności szkodzi!
Grupka przyjaciół odwróciła się i ujrzała Zabiniego, który uśmiechał się szelmowsko do Elouise. Był ubrany na czarno- długi, przyległy płaszcz, jeansy i trapery zimowe. Wyjątek stanowił szalik, który wyróżniał się barwami Slytherinu.
- O, Diabeł…- mruknęła Złota.- Gdyby nie ten śnieg dookoła i twój biały uśmiech, nie zauważyłabym cię…
- Hej, odczep się! Ten komentarz był rasistowski!- Blaise wydął dziwacznie usta, udając oburzenie. Za chwilę jednak poczochrał szatynkę po włosach.- Słyszałem, że zostajesz w Hogwarcie?
- Taak… Rodzice wyjechali, a ja mam eliksir do oddania…
- Huhu!- napuszył się mulat.- Razem z Dracusiem, co? Aha, tu cię mam!- dodał, widząc rumieniec wkradający się na policzki rozmówczyni.
- Idź do piekła, Diable!- zielonooka skrzyżowała dwa palce wskazujące. Ślizgon w tym momencie chwycił się za szyję i ceremonialnie upadł na bruk, by za chwilę się ponieść i, zanosząc się śmiechem, przejść obok Gryfonki.
- Zajmij się dobrze naszym Smoczkiem, smoczyco.
- Co to miało znaczyć?- żachnął się Ron gdy Zabini był już dość daleko, aby tego nie słyszeć.
- Ronald, uspokój się…- Hermiona ścisnęła dłoń chłopaka.
- Jak mam się uspokoić kiedy nie wiem co tu się kroi?!
- Nie chcę wam przerywać, gołąbeczki- zaczęła niepewnie Ginny- ale chyba wystraszyliście naszego jaszczura.
Mówiąc to, wskazywała palcem w niebo, na którym zmniejszała się postać lecącego Złotego Smoka.

***

Elouise wywaliła wszystkie ubrania z szafy i zaczęła je przeglądać, próbować dopasować, przerabiać. W pewnym momencie zwiesiła bezwładnie głowę i westchnęła ciężko.
- Po co ja to robię?- zapytała samą siebie, przecierając twarz dłonią.- Nigdy nie czułam potrzeby strojenia się, co mi odwala?
Miłość…- zaświtało jej w mózgu. Pokręciła mocno głową, aby odgonić od siebie głupie myśli i kontynuowała swoje działania. W końcu wybrała- biały, luźny sweter, odrobinę za duży, szyty drobniutko, a co za tym- bardzo lekki; lawendowe jeansy i swoje ukochane białe martensy. Włosy wyprostowała jednym zaklęciem, a oczy lekko przydymiła szarym cieniem i odrobiną tuszu. „Godryku”…- jęknęła w duchu- „Ja się dla niego maluję… STOP. Nie dla niego! Z okazji Świąt! Na święta trzeba ładnie wyglądać!”
Pocieszaj się, pocieszaj…- śmiało się z niej sumienie.
Stanęła przed dużym lustrem i okręciła się parę razy. Była ubrana w swoim stylu- trochę bardziej odświętnie, ale nadal było widać w nim jej zamiłowanie do przydużych ciuchów, a zwłaszcza swetrów. W jednej chwili zatrzymała się i podrapała lekko po łuskach na szyi. Uśmiech spełzł z jej twarzy, a oczy skierowały się na ogon. Podniosła go parę razy i opuściła z cichym tąpnięciem na podłogę. „Głupia”- warknęła sama na siebie- „Jak możesz myśleć, że mu się spodobasz?”

Tymczasem Draco miał ten sam dylemat. Zdecydował się w końcu na białą koszulę i czarne spodnie od garnituru. Na nogi wsunął matowe, ciemne pantofle, a włosy pozostawił w nieładzie tak, że grzywka opadała mu swobodnie na czoło. Wypryskał szyję najdroższą wodą kolońską jaką znalazł. Nie chciało mu się golić, więc trzydniowy blond zarost porastał jego przystojną twarz. Jego umysłem zawładnęły myśli, że Złota nie lubi takich odpicowanych pięknisiów. Zaraz jednak przypomniał sobie, że w kieszeni spodni ma dla niej prezent, który- miał nadzieję- spowoduje, że trochę zmieni o nim zdanie. Wziął głęboki wdech i ruszył w stronę wyjścia z salonu Ślizgonów. Czuł, że jeszcze nigdy się tak nie stresował, jak tego wieczoru.

***

- O rany, ale to wszystko pyszne!- Elouise opadła ciężko na oparcie krzesła, wycierając usta serwetką.- Naprawdę sam to wszystko przygotowałeś?
- Trochę mi pomogły skrzaty z kuchni, ale tak. Sam. Cieszę się, że ci smakowało, Dragon.- Malfoy uśmiechnął się pod nosem i sięgnął po kielich z ponczem.
- Masz ogromny talent!- szatynka klasnęła w ręce, po czym zerwała się z miejsca, by za moment znaleźć się przy blondynie i ciągnąć go za rękaw.- Czas na prezenty!
Draco zaśmiał się po cichu i wstał. Zasłonił dziewczynie oczy, obiecując, że nie będzie żałować. Zaprowadził ją do drugiej części swojego pokoju, w której stała choinka. Gdy Gryfonka ją ujrzała, zachłysnęła się powietrzem z zachwytu. Drzewko sięgało sufitu i było przystrojone w czerwone i zielone bombki. Całość dopełniały złote i srebrne łańcuchy, a kolorowe lampki migały wesoło.
- Jest przepiękna, Malfoy! Aż szkoda mi wspominać, że mam coś, co można na nią powiesić… Boję się, że ją zepsuję…- stwierdziła cicho zielonooka. Poczuła po chwili ciepłą dłoń w swojej talii i szybkiego buziaka na czubku głowy.
- Cokolwiek z nią zrobisz, na pewno będzie piękniejsza.- usłyszała przy swoim uchu, które chłopak lekko ugryzł po tych słowach. Elouise czuła jak się rumieni i wyślizgnęła się zgrabnie z uścisku. Podskoczyła szybko do pokoju, w którym jedli, by za chwilę wrócić z pudełkiem pełnym piernikowych aniołków, bałwanków, Mikołajków i bucików. Dobre pół godziny zajęło im dostrajanie choinki, bo Draco połowę z nich zjadł twierdząc, że po prostu się na niego patrzą i nie może się im oprzeć. W końcu pstryknął palcami, a pod świerczkiem ukazała się góra prezentów.
- Ł… Łał… Pewnie większość jest dla ciebie… Od fanek?- zmieszała się Ellie.
- Taa… Uch, co mi przyszło!- skrzywił się blondyn.- Pierwszy, który wziąłem w dłoń jest od Dafne! Wszędzie poznam te zawijaski przy „Y”… Fuj.
Ślizgon rzucił pakunek za siebie, a po pomieszczeniu rozległ się dźwięk tłuczenia się.
- Ups… To chyba było coś cennego, ładnego…- zachichotała Złota.
Chłopak tylko wzruszył ramionami i wyciągnął ku towarzyszce rękę, zachęcając ją do otwierania swoich prezentów. Pierwszy, jaki wzięła do rąk, był od rodziców. Przysłali jej magiczny odtwarzacz mp3, który miał zdolność do odgrywania utworu, o którym się konkretnie myśli. Drugi był od Hermiony- najnowszą książkę Hermenegildy Goose o magicznych stworzeniach. Draconowi w tym czasie udało się dobrać do pakunku od Zabiniego- zielonych bokserek z narysowanym smokiem, który w chmurce miał napis „Wiem, czego pragniesz…”. Durny- pomyślał Malfoy, rumieniąc się lekko. Wyrzucił bieliznę gdzieś w kąt tak, aby dziewczynie nie udało się ich dostrzec.
Po otwarciu mnóstwa paczuszek- od Ginny (kosmetyki), Harrego i Rona (bluzy z ulubionym zespołem), pani Weasley (sweterek)- Złotej trochę popsuł się humor. Nie żeby czegoś oczekiwała, ale… Nigdzie nie było prezentu od Malfoya.
Który tymczasem dobrał się do ostatniego zawiniątka- prezentu od Elouise.

Dziewczyna wstrzymała oddech. Miała wielką nadzieję, że pomysł mu się spodoba. Błagam, niech mu się spodoba…
- To od ciebie?- zapytał Draco, trzymając w dłoniach sportową, zielono- błękitną koszulkę, z białym napisem „Draco Malfoy- najlepszy szukający na świecie” i numerkiem 24- dzień Wigilii.
- Tak…
Chłopak wstał i przytulił Ellie najmocniej jak potrafił, okręcając ją kilka razy dookoła. Po tym dał jej soczystego buziaka prosto w czoło.
- Jest świetna, dziękuję. Założę ją na następny mecz.- uśmiechnął się szeroko.
- Nie ma za co…- westchnęła dziewczyna.
- Jesteś smutna, bo nie znalazłaś nic ode mnie?
Przez ciało Gryfonki przeszedł prąd.
- Nie! Nie jestem smutna, coś ty! Wszystko jest dobrze! Ja… Ja… T- tak…- w jej oczach zaszkliły się łzy. Co ty durna robisz?! Co ty sobie wyobrażałaś?!- krzyczała na siebie w myślach. Zacisnęła z całej siły powieki żeby nie zauważył, że zaczyna płakać. Usłyszała, jak chichocze cicho pod nosem. „Brawo, kretynko, popisałaś się… Teraz się z ciebie śmieje…”
- Ellie…
Co? On powiedział do mnie Ellie? Przecież… Zawsze mówił po nazwisku… Otworzyła nieśmiało oczy. Dostrzegła małe pudełeczko, które wyciąga w jej stronę Draco.
- Co to?- pociągnęła nosem.
- Mój prezent dla ciebie.
Szatynka otworzyła szerzej oczy i sięgnęła po pakunek. Otworzyła wieczko i nie dowierzała.
- To… Dla mnie?- spytała cicho, wyciągając delikatnie łańcuszek z zawieszoną srebrną śnieżynką.
- Tak.
- Dlaczego akurat płatek śniegu? Jestem zimna jak lód czy coś?- zaśmiała się nerwowo Złota. Aaa, pogrążasz się, dziewczyno…
- Nie. Na pamiątkę.
- Pamiątkę czego?
- Zimowego dnia, w którym padał śnieg, a ja powiedziałem ci, że cię kocham.- wydusił z siebie na jednym wydechu blondyn.
- Powtórz…- szepnęła Elouise. Teraz nie powstrzymywała łez, które ciurkiem płynęły po jej policzkach.
- Kocham cię, Dragon.- Malfoy porwał dziewczynę w ramiona i wtulił w siebie mocno.- Pokazałaś mi jak można żyć bez gniewu, mogłem się przy tobie otworzyć, zaufać… Ja wiem, że nic ci nie dałem i możesz mnie nie kochać, ale…
- Zamilcz, Draco…- Ellie spojrzała mu głęboko w oczy, szukając w nich odwagi. Znalazła ją.- Ja również cię kocham.

***


Ich pocałunki były długie, namiętne i pełne pasji. Malfoy pieścił językiem podniebienie dziewczyny, a ona przygryzała co jakiś czas jego dolną wargę. Zatracali się w sobie bez pamięci. W kominku trzaskał wesoło ogień, który był jedynym źródłem światła w pokoju. Miękki dywan, imitujący futro niedźwiedzia polarnego, gładził Elouise po plecach. Draco opierał się na łokciach nad nią, chłonąc jej zapach. Całował każdy centymetr jej twarzy- powieki, czoło, uszy, nos.Oderwał się od niej żeby spojrzeć jej w oczy. Rumieniec zalał jej blade policzki.
- Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę…- wymruczał.
- Ja też…- odparła szatynka.
Ślizgon zdjął z niej sweter. Ona nie pozostała mu dłużna i zgrabnie odpięła guziki jego koszuli, by za chwilę zsunąć ją z jego silnych ramion. Przejechała opuszkami palców po umięśnionym brzuchu chłopaka, czując jak się napina pod wpływem jej dotyku.
- Całe życie na ciebie czekałem…- szepnął jej prosto w usta, po czym znów ją pocałował. Wyszukał dłonią zapięcie jej spodni, które po krótkim momencie znalazły się na podłodze obok. Zajął się klamerkami od jej biustonosza, a jako, że był mistrzem, pozbył się go jedną ręką. Odsunął się od nastolatki na tyle, żeby móc zobaczyć ją w całej okazałości. Nie była idealnie chuda, jak większość dziewczyn obecnie, ale nie była też gruba. Miała po prostu kobiece kształty. Szerokie biodra, wąska talia i ta klatka piersiowa...
- Przestań…- zasłoniła się ramionami.
- To ty przestań, głupia.- chwycił jej ręce i zabrał z piersi.- Jesteś piękna, naprawdę.
- Gdzie jest chamski, zimny drań, Draco Malfoy?- spytała sarkastycznie Elouise.
- Umarł z dniem rozpoczęcia szlabanu u Nietoperza…- po tych słowach blondyn zaczął całować biust Złotej. Ta gładziła jego plecy dłońmi czując, jak chłopak zjeżdża ustami niebezpiecznie w dół.
- Draco…- szepnęła spanikowana.- Ty chyba nie chcesz…
Nie zdążyła dokończyć, bo jej ciało zalała fala ciepła. Była strasznie spięta, ale i to odeszło, dzięki zdolnościom Ślizgona. Przeczesywała palcami jego włosy, wyginając się lekko w łuk.
W końcu Draco zerwał się, zaciskając dłonie w pięści i opierając je po obu stronach jej głowy.
- Już nie mogę…- sapnął.- Proszę cię, rozluźnij się. Jestem z tobą. Zaufaj mi. Nie zostawię cię…
Elouise kiwnęła lekko głową. Ufała mu. Nie wiedziała czy potem nie będzie żałować, ale wiedziała, że w tym momencie nie marzy o niczym innym. Pomogła chłopakowi pozbyć się ostatnich części garderoby, a po chwili jej przeciągłe jęknięcie przebiło ciszę nocy, jaka panowała dookoła. Przyciągnęła Malfoya bliżej siebie. Chciała go czuć blisko, chciała wiedzieć, że to on i tylko on. Do jej nozdrzy dotarł jego zapach, tak ukochany.
- D… Draco…- wymamrotała cicho.- Muszę się do czegoś ci… Przyznać… J- ja… W Amortencji, wtedy, jak w- wąchałam… Ostatnim zapachem nie były ubrania…
- A co?- zainteresował się stalowooki, zatrzymując się.
- Ty…
Poczuł, jak szeroko się uśmiecha. Schylił się i pocałował dziewczynę w gorące usta.
- Ty też byłaś jednym z moich zapachów… Białe róże, las iglasty i ty… To jest to, co kojarzy mi się z miłością. Elouise, kocham cię.
Po tych słowach znów ruszył energicznie, wtulając się mocno w smoczycę. Całował jej łuski na szyi, jej piersi, ramiona. Nadszedł czas rozwiązania, najpierw ona, potem on. Opadł swobodnie na jej brzuch, wąchając jej bladą skórę i mrucząc cicho, gdy ta drapała go lekko po karku.  

***

- No i jak Święta w Hogwarcie?- dopytywała Ginny, gdy szli w stronę Wielkiej Sali na śniadanie.- U nas było tak jak co roku, więc niewiele straciłaś.
- Nie mów tak, Gin!- żachnęła się Hermiona.- Brakowało nam ciebie, Ellie. Dziękujemy bardzo za prezenty, były bardzo trafione!
Reszta przyjaciół kiwnęła twierdząco głowami. Złota uśmiechnęła się szeroko.
- Cieszę się, że wam się podobały. Moje święta, były niezwykłe, ale nie ma o czym mówić.
- Jak to nie ma o czym mówić, Dragon? Wstydzisz się mnie?
Grupka Gryfonów obejrzała się i ujrzała Malfoya opartego o jedną z kolumn. Podszedł do Elouise i pocałował ją szybko w nosek.
- Naprawdę nie ma o czym opowiadać?- skomentowała ironicznie Weasleyówna.
Ronowi poczerwieniały uszy ze złości. Zielonooka uśmiechnęła się, lekko speszona, po czym złapali się z Draconem za dłonie i ścisnęli lekko, przypominając tej drugiej osobie, że jest tutaj. Dla niej.

KONIEC

Rozdział dedykuję Victorie Jaś i ~hope~, w podziękowaniu za urocze życzenia urodzinowe. <3
Mam nadzieję, że podoba się Wam zakończenie.
Ina

niedziela, 10 listopada 2013

1. ONE SHOT- "Czas zakopać przeszłość" cz. 4

Draco kroczył ku Wielkiej Sali na obiad. Po powrocie z meczu jego pierwszą stacją była łazienka, a w niej prysznic z gorącą wodą. O tak. Tego mu było trzeba najbardziej. Wskoczył pod strumień i wyszorował dokładnie każdy centymetr ciała. Gdy zajął się wycieraniem i ubieraniem spojrzał na siebie w lustrze. Ślady po pobiciu z twarzy zniknęły i znów miał gładką skórę, nawet się ogolił! Mięśnie brzucha pokryła gęsia skórka, która go zaatakowała po wyjściu na chłodniejszą, niż w prysznicu, posadzkę. Niesforna grzywka opadała mu niechlujnie, acz seksownie, na oczy. Przejechał po niej ręką i zebrał kosmyki w górę. "Cóż, Draco..."- mruknął do siebie w myślach- "Z ciebie to jest gość. Dragon ci się nie oprze..."
ZARAZ, CO?!
Jak to Dragon się nie oprze? Co... Nie... Nie rozumiem. Że jak?
Jej usta były takie gorące...
Dlaczego ją pocałowałeś?! JĄ?!
Ona jest... jest ładna. Bardzo ładna.
Możesz mieć każdą, ładniejszą. Jest tyle ładniejszych od niej.
Może i tak, ale ona jest najbardziej wyjątkowa...
Będziesz żałował.

Draco postanowił. Wewnętrzna walka podpowiedziała mu w jednej ważnej kwestii- musi spróbować.
Ale pozostaje jedno pytanie- dlaczego?
Nie, nie kocham jej...
Chcę tylko żeby była szczęśliwa...

Cóż, wzrok, jakim darzyli go Ślizgoni nie był... przyjazny. Po raz pierwszy Król Slytherinu był odrzucony przez swój własny dom. Tylko Blaise nadal trzymał jego stronę. Od dawna baczniej obserwował kumpla i smoczycę. Coś było na rzeczy i to coś poważnego.
- DRACUUUSIUUU!
- O nie...- Blaise uderzył otwartą dłonią w czoło i przejechał nią aż do brody. Blondwłosa kreatura doskoczyła zwinnie do Malfoya i uwiesiła mu się na szyi, szukając na oślep jego ust swoimi.
- Daffffffffffffne!- syknął Draco, próbując ułożyć usta przy literze "f" tak, żeby jak najmocniej opluć dziewczynę.
- Słucham cię, moje misiu- pysiu!- widocznie ślina stalowookiego niezbyt jej przeszkadzała.- Ach, nic nie mów, ja też cię kocham! Rozumiem, że ta śmierdząca jaszczurka rzuciła się na ciebie, a ty byłeś zbyt zmęczony i zdezorientowany po meczu, nie musisz mnie przepraszać!
Po tych słowach wpiła się w usta blondyna, śliniąc się niemiłosiernie. Malfoy zacisnął oczy jak najmocniej i starał się odepchnąć od siebie Greengrass, jednak na próżno- trzymała się go bardzo kurczowo.
- Draco?
Blaise był w tym momencie oczami atakowanego. Dostrzegł Elouise stojącą przy kolumnie, zaraz przy wejściu na Wielką Salę. Dafne oderwała się od nieszczęśnika, który po wyluzowaniu uścisku dziewczyny, wyrwał się z niego najmocniej jak potrafił i runął na ziemię.
- Widzisz, gadzie?!- wisnęła Ślizgonka, celując palcem prosto w Złotą.- On woli mnie! Kto by ciebie w ogóle chciał?! Spójrz na siebie!
- Wystarczy, że patrzę na ciebie i już zbiera mi się na rzygi...- wymamrotała niewzruszona Ellie. Zabini i parę osób, które to słyszały, wybuchli gromkim śmiechem.
- Co?! Coś ty powiedziała?! No powtórz!- Greengrass skoczyła ku Gryfonce z ostrymi jak brzytwa tipsami, ale została odparta siarczystym policzkiem. Dragon nie szczędziła siły- Dafne wylądowała trzy metry dalej.
- Pojebało cię, suko?!- Zielona wiszczała jak opętana.- Diable, zrób coś! Pomóż mi!
- Nie mów tak do niej!- ryknął Draco, któremu wywoływany pomógł się podnieść z posadzki.
- Ależ Dracusiu! Nie wiem o co ci chodzi!
Stalowooki podszedł do Elouise, położył jej dłoń w pasie i przyciągnął lekko do siebie.
- To teraz masz czas do namysłu, a my idziemy coś zjeść.- uśmiechnął się nienawistnie do Dafne, po czym zwrócił się do Gryfonki.- Pani pozwoli...
Ruszyli wolnym krokiem na obiad, słysząc za sobą głuche, drażniące skrzeczenie Greengrass.
- Dobra, to może teraz usłyszę co to było, to przed chwilą?- głos Złotej był baaardzo spokojny. Widać nie przejęła się zbytnio całym tym zajściem. Albo bardzo sprytnie chowała wściekłość.
- Ten małpiszon chciał mi udowodnić, że jestem w nim zakochany...- Draco usłyszał jak to żałośnie brzmi i opuścił głowę z głębokim westchnieniem. 
- I co, jesteś?- smoczyca stuknęła go łokciem w żebra.
- O tak, jak najbardziej! Nie widzisz jak rozpala mnie miłość?

***

Jeśli Złota myślała, że uda jej się uciec od spowiedzi, to grubo się myliła.
Po obiedzie udała się pod wodospad, aby potężny słup wody opłukał jej lśniące łuski z piachu. Podsypiała lekko, bo zabieg ten był bardzo przyjemny- siła wodospadu masowała jej masywne plecy.
- Ellie!
Smok uniósł łeb i rozejrzał się, szukając źródła nawoływania. Dostrzegła rudą czuprynę i burzę loków, biegnące w jej stronę przez błonia. Gad westchnął głośno i ciężko, kładąc głowę na łapach, w stronę odwrotną do zbliżających się przyjaciółek. Do jej uszu dotarło ciche, nienaturalne pluskanie wody- dziewczyny wbiegły do jeziora. Poczuła jak ktoś siada chudą pupką na jej łapie.
- Nie udawaj, że nie widziałaś i że teraz nie czujesz, że tu jesteśmy!- szczebiotała Ginny.
- Mówiłam ci , Gin. Trzeba było przyjść później...- Hermiona ciągnęła lekko koleżankę za rękaw kurtki.
- Miona ma rację, głupia. Przeziębicie się. Wbiegać do jeziora w grudniu?!- Weasleyówna usłyszała w głowie głos Elouise.
- Zawsze byś znalazła jakąś wymówkę, aby tylko z nami nie pogadać. Wolę być chora, bo na to są eliksiry, niż żeby zżerała mnie ciekawość, bo na to jest tylko jeden lek- rozmowa!- Wiewióra podskoczyła na siedząco lekko, aby dodać ekspresji swojej wypowiedzi.
Smok odwrócił łeb i skupił swój wzrok na dziewczynach.
- Dobrze... To co chcecie wiedzieć?- zahuczało Gryfonkom w głowach.
- Co to było to... No wiesz! Z MALFOYEM!
- Żebyś widziała chłopaków!
- O rany, Ron był wściekły jak nigdy!
- Co jest między wami?
- Jesteście razem?!
- HEJ, WOLNIEJ!- ryknęła Złota.- Nic nie rozumiem. O co się wściekał Ron?
- No o ten wasz pocałunek, twój i Draco! Dlaczego to zrobiliście?!- pisnęła Hermiona, dygocąc z zimna.
- Żeby odpędzić Greengrass.
- I tyle?!
- A czego ty chcesz więcej?
- Nie dam się omamić!- żachnęła się Ginny.- Gdyby tylko o to chodziło, nie weszlibyście na obiad objęci. Nie powiesz mi, że to też było przez tą dziunię.
- Owszem.
- Nie wierzę ci!
Z nieba zaczęły spadać płatki śniegu. Nastolatki siedziały w wodzie i wykłócały się jeszcze przez jakiś czas. Bijąca wierzba otrząsnęła się z nadmiaru białego puchu. Hogwart wyglądał naprawdę pięknie- w półmroku, pośród mieniącego się zimowego krajobrazu, mury zamku czarowały. To, co wywołuje takie wrażenie bez użycia zaklęć- oto prawdziwa magia. W końcu Elouise powiedziała "stop", bo usta panny Granger zrobiły się fioletowe. Posadziła przyjaciółki na szyi, tuż za kolcami i wróciła do szkoły. Poleciła brązowowłosej iść prosto do skrzydła szpitalnego, bo "skończy się to zapaleniem płuc". Sama udała się do swojego dormitorium, aby się przebrać przez szlabanem. Ona także była zmarznięta, więc włożyła czarny golf, a na niego narzuciła czerwoną, flanelową koszulę w granatową kratę i... Stanęła w miejscu.
Przypomniała sobie całą rozmowę znad jeziora, fragment po fragmencie. O tym, że Ron się wcieka, o tym, że cała szkoła myśli, że ona i Draco są parą...
Czy to naprawdę tak wygląda?
Cóż, na pewno nie jest to normalne, że dwójka wrogów nagle całuje się gorąco, przy całej szkole, ze sobą. To mogło wyglądać jak jakiś głupi zakład. Gdyby Ellie widziała w takiej sytuacji, na przykład, Hermionę i Dracona, na pewno by tak pomyślała.
Jednak tutaj dobrze wiedziała, że tak nie jest.
Rodzi się więc pytanie- zatem jak jest?
I czy ja na pewno tego chcę...?

***


- Jeszcze 3 dni i koniec tego szlabanu... Nareszcie wolne wieczory...- mamrotał Draco, ziewając. Był wy-koń-czo-ny. Mecz był męczący, ze względu na warunki pogodowe. Świadomość, że cały dom cię nienawidzi również potrafi przymulić. Ellie kazała mu się nie wygłupiać i wrócić do pokoju.
- W takim stanie do niczego się nie nadajesz!- chrypiała.- Idź do dormitorium i kładź się do łóżka!
Najchętniej tak właśnie by zrobił, ale nie, bo... No właśnie, dlaczego?
Jakaś tajemnicza siła trzymała go akurat w tej sali, akurat w tym momencie i akurat z TĄ konkretną osobą. Chciał tu być, chciał na nią patrzeć, chciał z nią rozmawiać. Jedyny problem był w tym, że nie dawał rady. Ledwo unosił rękę, aby odważyć składniki lub wsypać je do kociołka. Cóż, pozostało mu jedno- czucie zapachu owej osoby. Dragon nadal używała tych samych słodkich, delikatnych perfum. Ich woń była konkretna, ale nie mdląca. To była idealna kompozycja, która łagodnie pieściła nozdrza Ślizgona. Podświadomie przysuwał się bliżej towarzyszki, aby w końcu pacnąć ją lekko nosem po szyi.
- Hej, nie śpij! Skoro już tu siedzisz to próbuj się trzymać!- skarciła go szatynka. Była chłodna, bo nie wiedziała jaka miałaby być w stosunku do niego po... po tym wszystkim. W niewytłumaczalny sposób bardzo ciągnęło ją do niego, ale powstrzymywała to jak tylko mogła. On oczywiście o tym nie wiedział, no bo jak, po co, wyśmiałby ją i w ogóle... Na jej uwagi Malfoy wybełkotał coś cicho, wsuwając nos w zagłębienie na szyi nastolatki. Poczuł jak jej ciałem zawładnął lekki dreszcz.
- Co ty tam mamroczesz?- rumieniec palił ją żywym ogniem. Co robić, co robić... Przecież jak tak zostanie to wyjdzie na puszczalską, na taką Greengrass... Jednak nie umie się odsunąć.
A może... nie chce?
Poczuła nagle jak wilgotne usta Malfoya dotykają jej bladej skóry. W jednym momencie odskoczyła jak poparzona i zakryła sobie usta dłonią żeby nie pisnąć.
- Zrobiłem coś nie tak?- zdezorientowany Dracon miał tak zdziwioną minę, że jego wysoko uniesione brwi schowały się pod grzywką.
- N... Nie!- szepnęła Elouise.- To... To ja. Przepraszam. Ja... Nie wiem co mam powiedzieć ani jak się zachować...
- Jeśli nie chcesz to rozumiem.- blondym przeciągnął się ceremonialnie, ziewając przy tym głośno.
- To nie tak, że nie chcę!- "Mój Boże, policzki mi zaraz eksplodują...!"- Po prostu... Spędźmy ten czas tak normalnie, dobrze? Za dużo wrażeń z twoimi ustami jak na jeden dzień...
Draco słyszał, że dziewczyna próbuje przybrać jak najbardziej wyluzowany ton, ale i tak wyłapał nutkę zdenerwowania w jej głosie. Postanowił nie stresować jej więcej.
Ten wieczór przesiedzieli na rozmowach o niczym i przekomarzaniu się. Ślizgonowi udało się w miarę rozbudzić, przynajmniej na tyle, żeby dawać radę wykonywać swoje obowiązki. Za oknem lśniły gwiazdy rozsypane po całym niebie. Chmur było niewiele, dzięki czemu lepiej było je widać. Ellie pokazała Draconowi kilka konstelacji, po czym zaczęli wymyślać swoje własne. W większości, wymyślonych przez Malfoya, były erotyczne podteksty, za co obrywał delikatnego pstryka w ucho.

***

- Nie mam bladego pojęcia co kupić Harremu!- wyła Ginny, oglądając wystawy w najróżniejszych sklepach w Hogsmeade. Jutro była Wigilia więc przyjaciółki wybrały się po prezenty. Ginny skakała w swoim puchowym płaszczyku i beżowych zimowych botkach od witryny do witryny, Hermiona, ubrana w góralski kożuszek i buty typu emu, spoglądała na wcześniej sporządzoną listę. Najbardziej z tyłu, ze szczurami na ramionach, tuptała Elouise, w kurtce parce i białych martensach.
- Ja mu kupiłam książkę o konserwacji mioteł, może też pójdź w tym kierunku?- zaproponowała Miona, wykreślając nazwisko Pottera ze swojej listy.
- Nie kupię mu książki, to jest mój chłopak!- piszczała Weasleyówna.- Chcę mu kupić coś romantycznego, coś, co będzie kojarzyło mu się tylko ze mną, coś...
- To kup ramkę i wstaw do niej swoje lub wasze zdjęcie...- mruknęła Złota. Ginevra spiorunowała ją swoimi brązowymi oczami.
- Wiesz, ja to traktuję poważnie, więc nie nabijaj się ze mnie swoją ignorancją!- żachnęła się.
- Ale ja mówiłam całkiem serio, o co ci chodzi?
- O to, że ja się martwię jak nie wiem co, bo on pewnie mi kupił coś pięknego, a ja chcę mu pokazać, że też tak umiem i achhhh!- Wiewiórka naciągnęła sobie czapkę na oczy.- Nie wiem!
- Ginny, ale Ellie mówi całkiem sensownie!- Hermiona poklepała przyjaciółkę po ramieniu.
- Nie pasuje mi to, on ma całą masę zdjęć! Nie chcę być tylko elementem jego "kolekcji"!
Elouise wzniosła oczy do nieba i pokręciła głową. Nie rozumiała całego tego szumu wokół "znaczenia prezentów". Prezent to ma być miły gest, coś na dowód, że pamięta się o tej osobie, ma ona jakieś znaczenie.
I nagle- dostrzegła TO. TO, co spowodowało, że od razu przypomniała się jej osoba pewnego, na zewnątrz zimnego, blondwłosego Ślizgona, który wewnątrz był jednak ciepły i wyrozumiały, wystarczyło mu tylko pokazać, że nie jest się jego wrogiem. Do czego trzeba było ogromnej cierpliwości...
Na wystawie jednego ze sklepów "Wszystko do Quidditcha" wisiały sportowe koszulki, do których można było zrobić nadruk na zamówienie. Ta, która zaimponowała nastolatce, była zielona, z błękitnymi bokami, a napis do niej można było zrobić czarną lub białą czcionką. Dziewczyna zatrzymała się na środku chodnika, wpatrzona w ubranie, gdy nagle wpadł na nią jakiś mężczyzna, jednak to on się wywrócił. Cóż, panna Dragon swoje ważyła, jak to smok.
- Uważaj jak chodzisz, dziewczynko!- warknął.- Nie jesteś tu sama!
Szatynka kompletnie zignorowała te i parę innych docinek na swój temat, ruszając w stronę sklepu. Weszła do środka, by za 15 minut go opuścić z elegancko zapakowanym pudełkiem w rękach. Koleżanki odnalazła w Trzech Miotłach.
- Złota, gdzieś ty była? Szukałyśmy cię, aż w końcu Ginny uznała, że jest jej zimno i chce pić.- Hermiona przetarła pianę po kremowym piwie spod nosa.
- Musiałam załatwić jedną sprawę. Schowasz mi to do swojej torebki?
- A co to jest? Mogę zerknąć?- rudowłosa pociągnęła lekko nosem.
- Nie. Hermi, schowaj to, proszę.

***

Nie udało mi się tego dodać wczoraj, wybaczcie. Miałam strasznie dużo spraw do załatwienia.
A więc, od 9 listopada jestem oficjalnie pełnoletnia. Juhu. Witaj świecie dorosłych. Jeżuniu, jak chętnie bym wróciła do piaskownicy! :)
Ale wiecie... To były dobre urodziny. Wiem, że teraz będzie tylko lepiej.
Ogólnie wybaczcie mi krótki rozdział. Nie jestem z niego też zbyt zadowolona. Zostało mi tylko mieć nadzieję, że ostatnia część one shota Was zaskoczy. Planuję żeby był bardzo długi i bardzo... miłosny. :)
Buziaki od staruchy dla wszystkich moich czytelników! 
Ina
PS Niedługo nadrobię też Wasze dzieła, nie martwcie się!

piątek, 1 listopada 2013

1. ONE SHOT- "Czas zakopać przeszłość" cz. 3

- Ja? Ha! Nic mi nie straszne. Co to za pytanie?- prychnęła.
- A śmierć?
Głos Dracona był cichy i tajemniczy, zaś spojrzenie, którym obdarzyła go Elouise- puste.
- Planujesz mnie zamordować?
- Nie... Jestem po prostu ciekawy czego może się bać... Takie coś jak ty...
Szatynka zerwała się gwałtownie na nogi, o mało nie wywracając kociołka z cenną zawartością zalążka Amortencji.
- Słuchaj, jeśli myślisz, że będę tutaj ci się zwierzać, bo mnie próbujesz chwycić na słodkie słówka, to się grubo mylisz!
Malfoyowi głos uwiązł w gardle. Dlaczego tak zareagowała? Przecież próbował tylko zagadać. Przez ostatnie dni walczył sam ze sobą, aby nawiązać jakiś kontakt z dziewczyną, a teraz to dostaje jako nagrodę za odwagę...
Siedział nieruchomo i patrzył jak Ellie sznuruje trampki, ciągając lekko nosem.
Płacze?
- Posprzątaj tu jak zniknie piana. Na dziś wystarczy.
Trzask ciężkich, drzewnych drzwi wybudził Ślizgona z amoku.
Był w komnacie sam. Słyszał jak wali mu serce.
Dopiero do niego doszło, że nazwał Złotą "czymś".
Szlag...


***

- Smoku, jesteś pojebany.
Diabeł kołysał w dłoni szklaneczką z Ognistą i przyglądał się kumplowi. Krążył on po pokoju, w tą i z powrotem, nie próbując nawet nalać sobie trunku do kielicha- ciągnął mocnymi łykami prosto z gwinta.
- Wiem... Stary, nie mów mi oszywistych rzeszy...
Blondyn opadł na łóżko i ukrył twarz w dłoniach. Westchnął ciężko.
- Ale zrosssum...- jego przepity głos brzmiał niczym burczenie zaspanego niedźwiedzia, którego budzą pierwsze promienie wiosennego słońca.- Ja... nie wiem...
- Idź lepiej spać.- Blaise wstał i pociągnął koszulę lekko w dół, prostując ją.
- Szeeeekaj!- Draco spanikował i chwycił przyjaciela za rękaw; trochę na ślepo, ale za to jaki dumny był z siebie, że mu się udało za pierwszym razem. - Chyba nie sostawisz kumpla w takiej sytuacji?! Jest mi smutno!
- Oj, bo się popłaczę. Kładź się i bez gadania!- warknął Diabeł, wyrywając się z uścisku Malfoya.
- Ale jak ja pójdę ssspać to mi się znów przyśnią jej cyyyyckiiiiiiii!- zawył arystokrata, odginając głowę w tył w celu wypicia kolejnych strumieni złocistego płynu. Zabini spojrzał na kolegę lekko zszokowany.
- O czym ty znowu gadasz, przepita mordo?
- A sssoo, tobie się nigdy cycki nie śniły? Gejuch!- Draco wsunął się dalej w łóżko, byle dalej od Blaise'a.
- Pytam serio, kretynie.
- Wiesz co? Idź sobie, nie chcę z tobą rozmawiać!- wykrzyknął blondyn.- Ufałem ci!
Po tych słowach opadł na łóżko i w mgnieniu oka zasnął.

Obudził go kac- morderca.
Dzięki Salazarowi, był już grudzień i gęste chmury zasłoniły niebo, chowając słońce. Draco nie wie co by było gdyby w tym momencie ta jasność trafiła prosto na jego oczy. Chyba by oślepnął.
Zsunął się powoli z posłania, szukając stopami podłogi. Ostrożnie wstał i ruszył do szafki po eliksir na kaca. Gdy w końcu odnalazł upragnioną buteleczkę, pochłonął jej zawartość za jednym razem. Ukochane uczucie ulgi rozpłynęło się po ciele blondyna. Potuptał do szafy, wziął potrzebne rzeczy i ruszył do łazienki.

Na Wielką Salę dotarł pod koniec śniadania. Zamiótł wzrokiem stół Gryffindoru i ujrzał siedzącą przy nim Elouise, samą. "Dziwne..." pomyślał Draco- "Zwykle otacza ją cała ta banda nieudaczników".
- Dragon?
Szatynka nie zareagowała. Olewała go na całej linii, smarując wściekle chleb masłem.
- Nie ignoruj mnie- władczy ton zdziwił samego jego właściciela. Chyba to właśnie ów ton był bezpośrednim powodem, dla którego świeżo "zamasłowiona" kromka wylądowała na jego krawacie.
- Odwal się...- mruknęła dziewczyna i minęła go szybkim krokiem, opuszczając Salę. Draco, ignorując ssanie w żołądku, odwrócił się i potruchtał za nią. Dogonił ją dopiero na schodach.
- W co ty grasz?!- warknął, szarpiąc Złotą za rękaw. Dobrze wiedział, że ryzykuje jej wściekłość, a co za tym szło, kolejne manto, ale jakoś nie przywiązywał teraz do tego zbyt wielkiej wagi.
- A ty?
Ta odpowiedź go zamurowała. Gdzie ta pyskata, odważna Gryfonka, która dogryzała mu, nie szczędząc szewskich słów?
- Co ja?! Ja nic nie zrobiłem! To TY ciągle uciekasz, nawet na mnie nie spojrzysz!- to mówiąc, chwycił jej podbródek i uniósł w górę jej twarz, tym samym zmuszając ją do spojrzenia na niego. To co zobaczył- zamurowało go.
- Draco Malfoy- wiecznie niewinny, zakochany w sobie, bogaty bęcwał, który myśli, że może sobie rzucać na prawo i lewo słowa dotyczące kogokolwiek, NIE LICZĄC SIĘ Z TYM, że może to kogoś ZRANIĆ- w jej czerwonych oczach z wąskimi źrenicami szkliły się łzy, jak małe diamenty.- Czy ty się KIEDYKOLWIEK czegoś WSTYDZIŁEŚ?!
Ku zdziwieniu smoczycy, Ślizgon rozluźnił uścisk na jej koszuli i zszedł schodek niżej, a uwydatnienie mięśnia na jego policzku sugerowało, że zaciska zęby.
- Owszem... Ale co ty możesz o tym wiedzieć... Dla ciebie jestem i tak zakochanym w sobie bęcwałem. Widzimy się na szlabanie, gadzinko.
Ellie stała wbita w stopień i patrzyła na plecy blondyna, który, bez gwałtownych ruchów, odwrócił się powoli i ruszył w stronę lochów, na lekcję eliksirów.

***

- Wybacz mi spóźnienie...
Cichy głos Gryfonki rozdarł, otaczającą go w pustej sali, ciszę. Spojrzał na nią i lekko kiwnął głową. Elouise zamknęła za sobą ciężkie drzwi i zbliżała się do niego. Teraz do uszu Dracona docierał stukot obcasów jej botków zimowych i cichy odgłos sunięcia się jej ogona po ziemi. Głuche pacnięcie oznaczało, że usiadła. Znów skierował swój wzrok na nią i dostrzegł jak wypakowuje coś z torby. Nagle przed jego oczami znalazło się coś kolorowego.
- Proszę, dla ciebie, zakochany w sobie buraku.- zaśmiała się Złota. W ręku trzymała ogromnego miśka z waty cukrowej. Był niebieski, oczka i nosek miał z czekoladowych guziczków, brzuszek z waniliowej polewy, i tak dalej, i tak dalej. Blondyn niepewnie sięgnął po niego ręką.
- Jest zatruty?- baknął.
Nigdy jeszcze nie słyszał żeby ktoś się tak śmiał. Głośno, szczerze, ale była w tym nutka sarkazmu, którą dało się wyczuć dopiero po dłuższym czasie. Kąciki jego warg odruchowo powędrowały delikatnie w górę i sam się przyłapał na uśmiechu. Chrząknął, lekko zażenowany.
- N... Nieee...- jęknęła dziewczyna, wycierając łzy.- Chciałam jakoś tak zakopać wojenny topór. Jeszcze trochę roboty przed nami, a nie chcę pogarszać atmosfery tu panującej.
- A jest taka zła?
Szatynka odważyła się i spojrzała w oczy partnera. Przez dłuższą chwilę topiła się w srebrze, połyskującym lekko odbijając światło Księżyca. On nie pozostawał jej dłużny i nurkował w głębokiej zieleni świeżej, wiosennej trawy. Ocknął się jako pierwszy.
- No więc?
- A... Emm... Nie, nawet nie... Wiesz, nie jesteś taki straszny, ale czasem mógłbyś się ugryźć w język, bo jest za długi, zdecydowanie za długi...- Ellie podrapała się po głowie. Dziś zdjęła ostatecznie szew z policzka i długa, różowa szrama biegła od jej kości policzkowej aż do żuchwy. Draco zganił się w myślach, że trochę ją oszpecił i miał cichą nadzieję, że te paskudne resztki znikną całkowicie.
- Co ty możesz o tym wiedzieć, Dragon!- zarechotał Ślizgon. Dostał za to lekkiego pstryka w ucho.
- I ZBOCZONY NA DODATEK.
- Dobra, dobra... Ty mi lepiej powiedz czym cię tak uraziłem, bo naprawdę NIE WIEM.
Zielonooka spoważniała. Westchnęła głęboko. Sprawa musiała być naprawdę albo bardzo poważna, albo mieć charakter przeszłościowy, sentymentalny... Pewnie nawet w tym negatywnym znaczeniu.
- Długa, marudna historia... Nie chcesz tego słuchać.- mówiąc to, wrzuciła kilka skórek skromarańczy do kociołka. Amortencja zaczęła już powoli nabierać swoich właściwości- pachnieć czymś, co kojarzy się z uczuciem.
- Coś za coś. Ty mi opowiedz swoją, a ja ci wtedy opowiem moją.- Draco wyłożył się na podłodze, opierając głowę na łokciu.
- A co ty taki wylewny, hm?- Złota wcisnęła sobie do buzi kilka żelków.
- Obrabowałaś Miodowe Królestwo, czy co?- szatynka została kompletnie zignorowana. Nieważne.
- Podleciałam dzisiaj do Hogsmeade. Mnie wolno.- zachichotała cicho.

Później rozpoczęła swoją opowieść. Była ona o smutku, braku akceptacji, lęku. Ludzie boją się tego, co jest im nieznane. Tak też było w przypadku Elouise. Jej ogon, łuski. Czarodzieje też ludzie. Wytykanie palcami, szepty, nie tylko na ulicy, ale potem też w głowie. "Dziwoląg", "Hybryda"- Godryku, tyle nieprzespanych nocy. Wybicie szyby w domu ukochanych, przybranych rodziców. Aurorzy. Dużo światła, pytań i braku odpowiedzi. Próbowała sobie nawet wyrwać te łuski z szyi... Pod spodem- żywe mięso. Dużo krwi i bólu. Zrezygnowała. Któregoś dnia nadeszła nauka w Hogwarcie, a wraz z nią... tolerancja. Akceptacja. Spojrzała na siebie w lustrze i doszła do wniosku, że nie ucieknie przed tym, kim jest. Przecież ma tyle zalet. Cóż, wad też, jak każdy. Ale każdy jest inny, wyjątkowy! Łuski nie odrosły, ale na szczęście bliznę po trzech wyrwanych da się zasłonić włosami. I nadszedł dzień, gdy Ministerstwo znów nie chciało jej przyjąć jako "kogoś". Oto, co ją dotknęło z twoich ust, Draconie. Nazwanie ją CZYMŚ. Nie jestem "czymś". Jestem tym samym co ty. CZŁOWIEKIEM.

A ty, Malfoy? Co tam skrywasz pod czarną peleryną zimna i nienawiści? Lęk? Ojciec. Czarny Pan. Tyle cierpienia niewinnych osób i zero sprzeciwu. Policzek pulsujący od nadmiaru krwi, która napływała nieprzerwanie przez ilość uderzeń. Palący Mroczny Znak na lewym przedramieniu. O nie. Jakie jest twoje przeznaczenie? Bycie Śmierciożercą? Masz zabić. Zabić niewinnego. Kogo? Nie zdradzisz. Elouise zatacza się w twojej opowieści z niemym "O" wypisanym na twarzy. Kto ma gorzej, ja czy ty? Raz, dwa, trzy. Raz, dwa, trzy. W Hogwarcie możesz się schować i zapłakać w kącie. Teraz płaczesz w rękaw swetra Złotej. Co za upokorzenie, co za wstyd. Ona nie płakała. A jednak... Jesteście tacy podobni... Z powodu zła, które was otacza, nie z waszej winy, tylko przez wasze URODZENIE, próbujecie odeprzeć wszystko agresją, niechęcią, zgrywaniem twardziela. Czy wiesz, Draco, że Ellie ma koszmary? A ty, Ellie, wiesz, że Draco również je ma?

W końcu blondyn uspokoił się i siedzieli sobie w ciszy, którą zagłuszało tylko ciche bulgotanie eliksiru. W pewnym momencie chłopak poczuł, jak głowa partnerki opadła bezwiednie na jego ramię. Westchnął cicho, zdjął Amortencję z gazu, zamknął wieczko i odstawił kociołek do szafki. Wziął, cicho pochrapującą, szatynkę na ręce i podreptał na siódme piętro, przed portret Grubej Damy. Kobieta na jego widok zawyła rozpaczliwie.
- Coś ty jej zrobił, bezwzględny wężu!
- Ciszej bądź, babo!- syknął Malfoy, jak na węża przystało.- Obudzisz ją. Możesz mnie wpuścić? Chcę ją tylko odłożyć do sypialni, do jej łóżka.
- Zwariowałeś?! Nie wpuszczę cię!
- CISZEJ. Więc zawołaj Granger albo Weasleyównę. Niech ją wezmą. Jest naprawdę zmęczona, byliśmy aż do teraz na szlabanie.
Gruba Dama zacisnęła usta w wąską kreskę, ale odeszła w głąb łąki, która rozpościerała się za jej plecami, by zaraz powrócić i otworzyć przejście, z którego wyszła Hermiona, z jeszcze większą szopą loków niż zwykle. Chyba brała kąpiel i myła włosy...
- Jejcia, Kujonie...- sapnął Ślizgon.- Piorun cię trafił?
- HA, HA, HA! Co jej zrobiłeś?- Miona zmarszczyła nos jak królik.
- Nic. Śpi. Odlewituj ją do łóżka, dobrze?
- Wow, Draco Malfoy ma jakieś ludzkie odruchy. Idź już, bo Filch cię przyłapie...- Herm zaczarowała Elouise, która wisiała teraz w powietrzu na wznak.
Blondyn już miał odejść, ale w pewnym momencie coś go tknęło, od wewnątrz. Położył dłoń na czole smoczycy.
- Nie miej tej nocy koszmarów, dobrze?- szepnął.

***

Mecz Quidditcha był bardzo emocjonujący. Jedyną przeszkodą był prószący z nieba śnieg, który był bardzo drobny i utrudniał widoczność na boisku. Gryffindor wyprzedził Slytherin 110:80, co strasznie wkurzało Ślizgonów na trybunach. Rzucali co chwilę śnieżkami, aż Ellie się wkurzyła i stopiła im jednym podmuchem cały śnieg z belek. Nie mając niczego pod ręką, Zieloni zaczęli ciskać wyzwiskami, przez co McGonagall odebrała im 20 punktów. Nagle, przez brak wyuczonego rozeznania w terenie, nowy pałkarz Czerwonych, trzecioklasista Trey Talandan wpadł na wieżę, na której były trybuny nauczycieli. Pani Hooch natychmiast zebrała go z murawy i zaciągnęła do, czekającej już w namiocie, pani Pomfrey. Gryfoni stracili przez tę pogodę już trzech zawodników, w tym Rona, na szczęście Harry dawał sobie radę. Wisiał nad boiskiem niczym sokół, szukając Złotego Znicza. Elouise zauważyła, że Draco wyrobił sobie niezłą taktykę. Latał niewiele nad ziemią, szukając piłeczki tam i miał na głowie kaptur. Dzięki temu mógł obserwować Pottera i ruszyć zanim, gdyby ten wykonał nagle gwałtowny ruch. Gdyby jednak to Malfoy zauważył Znicz, pognałby za nim, a Wybraniec nawet się nie zorientuje, że to on- dzięki kapturowi. Cwaniak...
Zerwał się mocny wiatr. Ellie wyciągnęła jedno skrzydło, żeby schować nim od śniegu siebie, Ginny i Hermionę. Hagrid radził sobie bezproblemowo swoim zarostem i wielkim futrem z norek. Miotły zawodników ulegały silnym podmuchom, widać było, że zaciskają mocniej dłonie na trzonkach. Jeszcze jeden potężny powiew i...
Harry zsunął się z miotły. Pisk, jaki zawładnął trybunami Gryffindoru, rozdzierał uszy Złotej. Ginny zerwała się z miejsca i wychylała jak najdalej zza belek. Zagryzała wargę z nerwów i podskakiwała w miejscu.
- No dalej, Harry... Dalej... Wejdź na miotłę!
Była wściekła, że kontuzja ręki, której się nabawiła na ostatnim treningu, nie pozwalała jej dzisiaj zagrać. Przecież ona by mu pomogła... Wciągnęłaby go na tą wredną zmiataczkę i razem by wygrali ten mecz.
Tymczasem Malfoy gonił na swoim Nimbusie 2001 Znicz. W ogóle nie zarejestrował wydarzeń nad boiskiem, dopóki piłeczka ostro nie skręciła i nie zaczęła lecieć w tamtym kierunku. Draco zatrzymał miotłę i patrzył na szamocącego się Bliznowatego. Skierował wzrok na trybuny Lwów. Widział, jak Wiewióra praktycznie wychodzi z siebie, jak Granger zasłania sobie oczy i jak Dragon bije się z samą sobą żeby nie wylecieć i nie chwycić Plottera, ale wtedy byłoby to wbrew zasadom i Slytherin wygrałby walkowerem. Blondyn poczuł lekkie ukłucie w środku. Ukłucie zazdrości. "Bardziej się przejmuje tym zakichanym okularnikiem- niezdarą, aniżeli patrzy jak mknę ku zwycięstwu... Niedoczekanie..."
Chłopak ruszył w stronę Harrego, chwycił go za rękę i wciągnął na jego Błyskawicę. Czarnowłosy poprawił okulary i spojrzał na Malfoya z niedowierzaniem.
- Co ty robisz?
- Pomagam ci, jak widać. Ładnie dziękujesz swojemu wybawcy...- burknął obrażony stalowooki.
- Ekhm... Wybacz. Jestem po prostu trochę... No wiesz... Zszokowany. Nigdy bym się po tobie nie spodziewał takiego czynu.
Po tych słowach chłopcy uścisnęli sobie dłonie i... W tym samym momencie Złoty Znicz wpadł w nie jak ptak w pułapkę! Po widowni rozszedł się szmer niedowierzania, a za chwilę wybuch radości Gryfonów i jęk rozczarowania Ślizgonów.
- No cóż!- zawołała pani Hooch.- Jak widać mamy REMIS!
Wszyscy zawodnicy wylądowali na zaśnieżonej murawie. Zieloni rzucili swoimi miotłami w bok i warczeli na siebie nawzajem w tym samym czasie, gdy Czerwoni rzucali się sobie w ramiona. Draco przyglądał się swojej drużynie z rozbawieniem, gdy nagle poczuł, że ktoś wiesza się na nim z tyłu.
- Greengrass... Wypieprzaj...- westchnął.
- Och, nie jestem chyba jeszcze AŻ TAK brzydka, jak ta lafirynda. Powinnam się za to obrazić!
Malfoy bardzo dobrze znał ten głos. Słyszał go od trzech tygodni co wieczór.
- Dragon?!- zakrztusił się i odwrócił ku posiadaczce wąskich ramion. Jego oczom ukazała się ta właśnie osoba, z włosami związanymi w dwa warkocze, sięgające obojczyków, z puchatymi, białymi nausznikami, w kurtce parce, jasnoniebieskich jeansach i wojskowych, ciężkich butach. Czuł, jak mimowolnie uśmiecha się na jej widok.
- Aż tak jesteś przyzwyczajony do Dafne?- Elouise spojrzała mu w oczy.
- Taa... Po każdym meczu chce się ze mną przespać... Jak nie w nagrodę, to na pocieszenie. O, znowu pełznie, widzisz?
Szatynka spojrzała we wskazanym przez szukającego kierunku i dostrzegła blond postać, w białej, opiłej kurtce i różowych kozakach.
- Dracuuuusiuuuu! Ależ to był mecz!- piszczała już z daleka, przebijając się swoim skrzekiem przez gwar wiwatujących Gryfonów.
- Współczuję ci!- westchnęła żałośnie Złota.
- Wiesz, ja sobie też... Pozbądźmy się jej!- odparł radośnie "Dracuś".
- Niby jak?- para wydobyła się z ust smoczycy.
- A tak.
Po tych słowach, chłopak wpił się delikatnie w usta kompanki. Oczy dziewczyny rozszerzyły się do granic możliwości. Blondyn położył obie ręce na jej plecach i delikatnie przyciągnął ją do siebie. Ci, którzy to widzieli, zaniemówili. Dafne Greengrass zatrzymała się i wydała z siebie dźwięk, przypominający ledwo zipiący rozrusznik. Najbardziej jednak była zszokowana sama całowana. Nie dlatego, że TO się działo, ale dlatego, że Draco był bardzo... czuły. Nie wpychał jej na siłę języka do ust, nie obśliniał jej całej twarzy... Jego gorące wargi stykały się wyłącznie z wargami Ellie i obdarzały je najczulszymi pocałunkami, na jakie było go stać. Dragon w końcu zebrała się na odwagę by oddać ten fant. Położyła nieśmiało jedną dłoń na jego policzku, a on uchwycił ją w swoją i delikatnie ścisnął. Stali tam, z przymkniętymi oczami, zatopieni w sobie, a na ich głowy spadały coraz to nowe śnieżynki. W końcu Draco bardzo ostrożnie dotknął koniuszkiem języka ust szatynki. Jak mocno zabiło mu serce, gdy owe usta rozchyliły się zapraszająco. Nie był to jednak pocałunek wulgarny, z odgłosami ssania i ślinotokiem. Ich języki nie wiły się dookoła siebie, a jedynie delikatnie smakowały się nawzajem. W pewnym momencie zaczęli odzyskiwać przytomność i niechętnie odsunęli się od siebie, cali rumiani i lekko zdyszani.
- W... wow...- mruknęła cicho Elouise.- Ja... Nie spodziewałam się...
- Ja też nie...- sapał Malfoy.
- TY ŻMIJO CĘGOWATA!
Złota poczuła jak ktoś wpada na nią całym ciężarem ciała. Poczuła, jak ląduje w śniegu. Poczuła, jak czyjeś pięści okładają ją po twarzy. Była zdezorientowana.
- Odwal...- bach!- Się...- bach!- Od...- bach!- Mojego...- bach!- DRACUSIA!!!
- DAFNE, OSZALAŁAŚ?!
To był Blaise Zabini. Chwycił Ślizgonkę za nadgarstki i odciągnął od zakrwawionej Gryfonki.
- Blaise, co ty wyrabiasz? Zostaw ją, należy się, śmierdzielowi zaplutemu!- któryś z drużyny chyba chciał zakończyć swój żywot. Granger celowała w jego szyję różdżką.
- Powtórz to, karaluchu!- zachrypiała.
Draco pomógł się podnieść dla obolałej Ellie.
- Jesteś cała?
Ta przetarła twarz rękawem kurtki. Z nosa sączyła się jej krew.
- Tak, to nic takiego. Zregeneruję się.
Po tych słowach stanęła naprzeciwko, szarpiącej się z Zabinim, Dafne.
- Kontroluj swoje odruchy, PLASTICZKU.
Wystarczyła jedna mała iskierka, aby błękitny szaliczek Greengrass zajął się płomieniami. Zabini wepchnął dziewczynę w najbliższą zaspę.
- BLAISE, KRETYNIE! CO TY WYPRAWIASZ?!- wrzeszczała blondynka, gdy już udało się jej wygrzebać.
- Ratuję twój szaliczek, piękna!- zaśmiał się czarnoskóry, a za nim Elouise.
- Jakie to szlachetnie, Zabini! Zupełnie nie- ślizgońskie!
- Przyjmę to jako komplement, gadzinko.

***

Witajcie pooo... O rany! Naprawdę nie było mnie prawie miesiąc?!
No cóż... Pozostaje mi tylko przeprosić Was po raz enty. Na pocieszenie dodam, że za tydzień w sobotę ukaże się kolejna notka, gdyż z okazji swoich osiemnastych urodzin dam Wam prezent! (tak, tak, stara dupa ze mnie, ostatnio nawet tłumik wywaliłam w aucie, takie moje szczęście :D)
Mam nadzieję, że ten rozdział sprawił, że wybaczyliście mi moją nieobecność chociaż TROSZKĘ.
Tymczasem mam pytanie, takie zupełnie nietematyczne (o rany, Ina...). Macie jakiś pomysł na krótką fryzurę? :D Naszła mnie chęć na krótkie włosy, ale nie mam w ogóle weny na ich kształt itd. Jeśli macie to proszę, podzielcie się nim! :)
Tymczasem dedykuję tę notkę mojej koleżance z klasy, Ani F. aka "Fiedorczak", bo mnie molestuje ciągle o dalsze części, a ostatnio nawet chciała mnie zabić. Ot taki z nas wesoły biol- chem. ;)
Trzymajcie się ciepło, Robaczki!
Ina
PS Totalnie nie mam siły na sprawdzanie tej części, wykończyło mnie całodzienne łażenie po cmentarzach, więc jeśli coś Wam wpadnie w oko to napiszcie, poprawię :)
PS 2 Zauważyliście, że na butelkach Coca- Coli jest już Święty Mikołaj? :D

Obserwatorzy