Info

Pracuję nad 6 rozdziałem oraz nad one-shotami. (Dramione dla ~hope~ oraz ponowne Draco x Ellie)

Jeśli ktoś z czytelników miałby specjalne zamówienie na "one shota"- jestem otwarta na sugestie.

O mnie

Moje zdjęcie
Studentka próbująca odnaleźć się w świecie dorosłych jako powszechnie uznawanym, a i tak posiadająca swój własny świat. Uciekam od problemów do muzyki, pisania, rysowania i ukochanego. Chętnie nawiążę znajomość- nie gryzę. :)

piątek, 1 listopada 2013

1. ONE SHOT- "Czas zakopać przeszłość" cz. 3

- Ja? Ha! Nic mi nie straszne. Co to za pytanie?- prychnęła.
- A śmierć?
Głos Dracona był cichy i tajemniczy, zaś spojrzenie, którym obdarzyła go Elouise- puste.
- Planujesz mnie zamordować?
- Nie... Jestem po prostu ciekawy czego może się bać... Takie coś jak ty...
Szatynka zerwała się gwałtownie na nogi, o mało nie wywracając kociołka z cenną zawartością zalążka Amortencji.
- Słuchaj, jeśli myślisz, że będę tutaj ci się zwierzać, bo mnie próbujesz chwycić na słodkie słówka, to się grubo mylisz!
Malfoyowi głos uwiązł w gardle. Dlaczego tak zareagowała? Przecież próbował tylko zagadać. Przez ostatnie dni walczył sam ze sobą, aby nawiązać jakiś kontakt z dziewczyną, a teraz to dostaje jako nagrodę za odwagę...
Siedział nieruchomo i patrzył jak Ellie sznuruje trampki, ciągając lekko nosem.
Płacze?
- Posprzątaj tu jak zniknie piana. Na dziś wystarczy.
Trzask ciężkich, drzewnych drzwi wybudził Ślizgona z amoku.
Był w komnacie sam. Słyszał jak wali mu serce.
Dopiero do niego doszło, że nazwał Złotą "czymś".
Szlag...


***

- Smoku, jesteś pojebany.
Diabeł kołysał w dłoni szklaneczką z Ognistą i przyglądał się kumplowi. Krążył on po pokoju, w tą i z powrotem, nie próbując nawet nalać sobie trunku do kielicha- ciągnął mocnymi łykami prosto z gwinta.
- Wiem... Stary, nie mów mi oszywistych rzeszy...
Blondyn opadł na łóżko i ukrył twarz w dłoniach. Westchnął ciężko.
- Ale zrosssum...- jego przepity głos brzmiał niczym burczenie zaspanego niedźwiedzia, którego budzą pierwsze promienie wiosennego słońca.- Ja... nie wiem...
- Idź lepiej spać.- Blaise wstał i pociągnął koszulę lekko w dół, prostując ją.
- Szeeeekaj!- Draco spanikował i chwycił przyjaciela za rękaw; trochę na ślepo, ale za to jaki dumny był z siebie, że mu się udało za pierwszym razem. - Chyba nie sostawisz kumpla w takiej sytuacji?! Jest mi smutno!
- Oj, bo się popłaczę. Kładź się i bez gadania!- warknął Diabeł, wyrywając się z uścisku Malfoya.
- Ale jak ja pójdę ssspać to mi się znów przyśnią jej cyyyyckiiiiiiii!- zawył arystokrata, odginając głowę w tył w celu wypicia kolejnych strumieni złocistego płynu. Zabini spojrzał na kolegę lekko zszokowany.
- O czym ty znowu gadasz, przepita mordo?
- A sssoo, tobie się nigdy cycki nie śniły? Gejuch!- Draco wsunął się dalej w łóżko, byle dalej od Blaise'a.
- Pytam serio, kretynie.
- Wiesz co? Idź sobie, nie chcę z tobą rozmawiać!- wykrzyknął blondyn.- Ufałem ci!
Po tych słowach opadł na łóżko i w mgnieniu oka zasnął.

Obudził go kac- morderca.
Dzięki Salazarowi, był już grudzień i gęste chmury zasłoniły niebo, chowając słońce. Draco nie wie co by było gdyby w tym momencie ta jasność trafiła prosto na jego oczy. Chyba by oślepnął.
Zsunął się powoli z posłania, szukając stopami podłogi. Ostrożnie wstał i ruszył do szafki po eliksir na kaca. Gdy w końcu odnalazł upragnioną buteleczkę, pochłonął jej zawartość za jednym razem. Ukochane uczucie ulgi rozpłynęło się po ciele blondyna. Potuptał do szafy, wziął potrzebne rzeczy i ruszył do łazienki.

Na Wielką Salę dotarł pod koniec śniadania. Zamiótł wzrokiem stół Gryffindoru i ujrzał siedzącą przy nim Elouise, samą. "Dziwne..." pomyślał Draco- "Zwykle otacza ją cała ta banda nieudaczników".
- Dragon?
Szatynka nie zareagowała. Olewała go na całej linii, smarując wściekle chleb masłem.
- Nie ignoruj mnie- władczy ton zdziwił samego jego właściciela. Chyba to właśnie ów ton był bezpośrednim powodem, dla którego świeżo "zamasłowiona" kromka wylądowała na jego krawacie.
- Odwal się...- mruknęła dziewczyna i minęła go szybkim krokiem, opuszczając Salę. Draco, ignorując ssanie w żołądku, odwrócił się i potruchtał za nią. Dogonił ją dopiero na schodach.
- W co ty grasz?!- warknął, szarpiąc Złotą za rękaw. Dobrze wiedział, że ryzykuje jej wściekłość, a co za tym szło, kolejne manto, ale jakoś nie przywiązywał teraz do tego zbyt wielkiej wagi.
- A ty?
Ta odpowiedź go zamurowała. Gdzie ta pyskata, odważna Gryfonka, która dogryzała mu, nie szczędząc szewskich słów?
- Co ja?! Ja nic nie zrobiłem! To TY ciągle uciekasz, nawet na mnie nie spojrzysz!- to mówiąc, chwycił jej podbródek i uniósł w górę jej twarz, tym samym zmuszając ją do spojrzenia na niego. To co zobaczył- zamurowało go.
- Draco Malfoy- wiecznie niewinny, zakochany w sobie, bogaty bęcwał, który myśli, że może sobie rzucać na prawo i lewo słowa dotyczące kogokolwiek, NIE LICZĄC SIĘ Z TYM, że może to kogoś ZRANIĆ- w jej czerwonych oczach z wąskimi źrenicami szkliły się łzy, jak małe diamenty.- Czy ty się KIEDYKOLWIEK czegoś WSTYDZIŁEŚ?!
Ku zdziwieniu smoczycy, Ślizgon rozluźnił uścisk na jej koszuli i zszedł schodek niżej, a uwydatnienie mięśnia na jego policzku sugerowało, że zaciska zęby.
- Owszem... Ale co ty możesz o tym wiedzieć... Dla ciebie jestem i tak zakochanym w sobie bęcwałem. Widzimy się na szlabanie, gadzinko.
Ellie stała wbita w stopień i patrzyła na plecy blondyna, który, bez gwałtownych ruchów, odwrócił się powoli i ruszył w stronę lochów, na lekcję eliksirów.

***

- Wybacz mi spóźnienie...
Cichy głos Gryfonki rozdarł, otaczającą go w pustej sali, ciszę. Spojrzał na nią i lekko kiwnął głową. Elouise zamknęła za sobą ciężkie drzwi i zbliżała się do niego. Teraz do uszu Dracona docierał stukot obcasów jej botków zimowych i cichy odgłos sunięcia się jej ogona po ziemi. Głuche pacnięcie oznaczało, że usiadła. Znów skierował swój wzrok na nią i dostrzegł jak wypakowuje coś z torby. Nagle przed jego oczami znalazło się coś kolorowego.
- Proszę, dla ciebie, zakochany w sobie buraku.- zaśmiała się Złota. W ręku trzymała ogromnego miśka z waty cukrowej. Był niebieski, oczka i nosek miał z czekoladowych guziczków, brzuszek z waniliowej polewy, i tak dalej, i tak dalej. Blondyn niepewnie sięgnął po niego ręką.
- Jest zatruty?- baknął.
Nigdy jeszcze nie słyszał żeby ktoś się tak śmiał. Głośno, szczerze, ale była w tym nutka sarkazmu, którą dało się wyczuć dopiero po dłuższym czasie. Kąciki jego warg odruchowo powędrowały delikatnie w górę i sam się przyłapał na uśmiechu. Chrząknął, lekko zażenowany.
- N... Nieee...- jęknęła dziewczyna, wycierając łzy.- Chciałam jakoś tak zakopać wojenny topór. Jeszcze trochę roboty przed nami, a nie chcę pogarszać atmosfery tu panującej.
- A jest taka zła?
Szatynka odważyła się i spojrzała w oczy partnera. Przez dłuższą chwilę topiła się w srebrze, połyskującym lekko odbijając światło Księżyca. On nie pozostawał jej dłużny i nurkował w głębokiej zieleni świeżej, wiosennej trawy. Ocknął się jako pierwszy.
- No więc?
- A... Emm... Nie, nawet nie... Wiesz, nie jesteś taki straszny, ale czasem mógłbyś się ugryźć w język, bo jest za długi, zdecydowanie za długi...- Ellie podrapała się po głowie. Dziś zdjęła ostatecznie szew z policzka i długa, różowa szrama biegła od jej kości policzkowej aż do żuchwy. Draco zganił się w myślach, że trochę ją oszpecił i miał cichą nadzieję, że te paskudne resztki znikną całkowicie.
- Co ty możesz o tym wiedzieć, Dragon!- zarechotał Ślizgon. Dostał za to lekkiego pstryka w ucho.
- I ZBOCZONY NA DODATEK.
- Dobra, dobra... Ty mi lepiej powiedz czym cię tak uraziłem, bo naprawdę NIE WIEM.
Zielonooka spoważniała. Westchnęła głęboko. Sprawa musiała być naprawdę albo bardzo poważna, albo mieć charakter przeszłościowy, sentymentalny... Pewnie nawet w tym negatywnym znaczeniu.
- Długa, marudna historia... Nie chcesz tego słuchać.- mówiąc to, wrzuciła kilka skórek skromarańczy do kociołka. Amortencja zaczęła już powoli nabierać swoich właściwości- pachnieć czymś, co kojarzy się z uczuciem.
- Coś za coś. Ty mi opowiedz swoją, a ja ci wtedy opowiem moją.- Draco wyłożył się na podłodze, opierając głowę na łokciu.
- A co ty taki wylewny, hm?- Złota wcisnęła sobie do buzi kilka żelków.
- Obrabowałaś Miodowe Królestwo, czy co?- szatynka została kompletnie zignorowana. Nieważne.
- Podleciałam dzisiaj do Hogsmeade. Mnie wolno.- zachichotała cicho.

Później rozpoczęła swoją opowieść. Była ona o smutku, braku akceptacji, lęku. Ludzie boją się tego, co jest im nieznane. Tak też było w przypadku Elouise. Jej ogon, łuski. Czarodzieje też ludzie. Wytykanie palcami, szepty, nie tylko na ulicy, ale potem też w głowie. "Dziwoląg", "Hybryda"- Godryku, tyle nieprzespanych nocy. Wybicie szyby w domu ukochanych, przybranych rodziców. Aurorzy. Dużo światła, pytań i braku odpowiedzi. Próbowała sobie nawet wyrwać te łuski z szyi... Pod spodem- żywe mięso. Dużo krwi i bólu. Zrezygnowała. Któregoś dnia nadeszła nauka w Hogwarcie, a wraz z nią... tolerancja. Akceptacja. Spojrzała na siebie w lustrze i doszła do wniosku, że nie ucieknie przed tym, kim jest. Przecież ma tyle zalet. Cóż, wad też, jak każdy. Ale każdy jest inny, wyjątkowy! Łuski nie odrosły, ale na szczęście bliznę po trzech wyrwanych da się zasłonić włosami. I nadszedł dzień, gdy Ministerstwo znów nie chciało jej przyjąć jako "kogoś". Oto, co ją dotknęło z twoich ust, Draconie. Nazwanie ją CZYMŚ. Nie jestem "czymś". Jestem tym samym co ty. CZŁOWIEKIEM.

A ty, Malfoy? Co tam skrywasz pod czarną peleryną zimna i nienawiści? Lęk? Ojciec. Czarny Pan. Tyle cierpienia niewinnych osób i zero sprzeciwu. Policzek pulsujący od nadmiaru krwi, która napływała nieprzerwanie przez ilość uderzeń. Palący Mroczny Znak na lewym przedramieniu. O nie. Jakie jest twoje przeznaczenie? Bycie Śmierciożercą? Masz zabić. Zabić niewinnego. Kogo? Nie zdradzisz. Elouise zatacza się w twojej opowieści z niemym "O" wypisanym na twarzy. Kto ma gorzej, ja czy ty? Raz, dwa, trzy. Raz, dwa, trzy. W Hogwarcie możesz się schować i zapłakać w kącie. Teraz płaczesz w rękaw swetra Złotej. Co za upokorzenie, co za wstyd. Ona nie płakała. A jednak... Jesteście tacy podobni... Z powodu zła, które was otacza, nie z waszej winy, tylko przez wasze URODZENIE, próbujecie odeprzeć wszystko agresją, niechęcią, zgrywaniem twardziela. Czy wiesz, Draco, że Ellie ma koszmary? A ty, Ellie, wiesz, że Draco również je ma?

W końcu blondyn uspokoił się i siedzieli sobie w ciszy, którą zagłuszało tylko ciche bulgotanie eliksiru. W pewnym momencie chłopak poczuł, jak głowa partnerki opadła bezwiednie na jego ramię. Westchnął cicho, zdjął Amortencję z gazu, zamknął wieczko i odstawił kociołek do szafki. Wziął, cicho pochrapującą, szatynkę na ręce i podreptał na siódme piętro, przed portret Grubej Damy. Kobieta na jego widok zawyła rozpaczliwie.
- Coś ty jej zrobił, bezwzględny wężu!
- Ciszej bądź, babo!- syknął Malfoy, jak na węża przystało.- Obudzisz ją. Możesz mnie wpuścić? Chcę ją tylko odłożyć do sypialni, do jej łóżka.
- Zwariowałeś?! Nie wpuszczę cię!
- CISZEJ. Więc zawołaj Granger albo Weasleyównę. Niech ją wezmą. Jest naprawdę zmęczona, byliśmy aż do teraz na szlabanie.
Gruba Dama zacisnęła usta w wąską kreskę, ale odeszła w głąb łąki, która rozpościerała się za jej plecami, by zaraz powrócić i otworzyć przejście, z którego wyszła Hermiona, z jeszcze większą szopą loków niż zwykle. Chyba brała kąpiel i myła włosy...
- Jejcia, Kujonie...- sapnął Ślizgon.- Piorun cię trafił?
- HA, HA, HA! Co jej zrobiłeś?- Miona zmarszczyła nos jak królik.
- Nic. Śpi. Odlewituj ją do łóżka, dobrze?
- Wow, Draco Malfoy ma jakieś ludzkie odruchy. Idź już, bo Filch cię przyłapie...- Herm zaczarowała Elouise, która wisiała teraz w powietrzu na wznak.
Blondyn już miał odejść, ale w pewnym momencie coś go tknęło, od wewnątrz. Położył dłoń na czole smoczycy.
- Nie miej tej nocy koszmarów, dobrze?- szepnął.

***

Mecz Quidditcha był bardzo emocjonujący. Jedyną przeszkodą był prószący z nieba śnieg, który był bardzo drobny i utrudniał widoczność na boisku. Gryffindor wyprzedził Slytherin 110:80, co strasznie wkurzało Ślizgonów na trybunach. Rzucali co chwilę śnieżkami, aż Ellie się wkurzyła i stopiła im jednym podmuchem cały śnieg z belek. Nie mając niczego pod ręką, Zieloni zaczęli ciskać wyzwiskami, przez co McGonagall odebrała im 20 punktów. Nagle, przez brak wyuczonego rozeznania w terenie, nowy pałkarz Czerwonych, trzecioklasista Trey Talandan wpadł na wieżę, na której były trybuny nauczycieli. Pani Hooch natychmiast zebrała go z murawy i zaciągnęła do, czekającej już w namiocie, pani Pomfrey. Gryfoni stracili przez tę pogodę już trzech zawodników, w tym Rona, na szczęście Harry dawał sobie radę. Wisiał nad boiskiem niczym sokół, szukając Złotego Znicza. Elouise zauważyła, że Draco wyrobił sobie niezłą taktykę. Latał niewiele nad ziemią, szukając piłeczki tam i miał na głowie kaptur. Dzięki temu mógł obserwować Pottera i ruszyć zanim, gdyby ten wykonał nagle gwałtowny ruch. Gdyby jednak to Malfoy zauważył Znicz, pognałby za nim, a Wybraniec nawet się nie zorientuje, że to on- dzięki kapturowi. Cwaniak...
Zerwał się mocny wiatr. Ellie wyciągnęła jedno skrzydło, żeby schować nim od śniegu siebie, Ginny i Hermionę. Hagrid radził sobie bezproblemowo swoim zarostem i wielkim futrem z norek. Miotły zawodników ulegały silnym podmuchom, widać było, że zaciskają mocniej dłonie na trzonkach. Jeszcze jeden potężny powiew i...
Harry zsunął się z miotły. Pisk, jaki zawładnął trybunami Gryffindoru, rozdzierał uszy Złotej. Ginny zerwała się z miejsca i wychylała jak najdalej zza belek. Zagryzała wargę z nerwów i podskakiwała w miejscu.
- No dalej, Harry... Dalej... Wejdź na miotłę!
Była wściekła, że kontuzja ręki, której się nabawiła na ostatnim treningu, nie pozwalała jej dzisiaj zagrać. Przecież ona by mu pomogła... Wciągnęłaby go na tą wredną zmiataczkę i razem by wygrali ten mecz.
Tymczasem Malfoy gonił na swoim Nimbusie 2001 Znicz. W ogóle nie zarejestrował wydarzeń nad boiskiem, dopóki piłeczka ostro nie skręciła i nie zaczęła lecieć w tamtym kierunku. Draco zatrzymał miotłę i patrzył na szamocącego się Bliznowatego. Skierował wzrok na trybuny Lwów. Widział, jak Wiewióra praktycznie wychodzi z siebie, jak Granger zasłania sobie oczy i jak Dragon bije się z samą sobą żeby nie wylecieć i nie chwycić Plottera, ale wtedy byłoby to wbrew zasadom i Slytherin wygrałby walkowerem. Blondyn poczuł lekkie ukłucie w środku. Ukłucie zazdrości. "Bardziej się przejmuje tym zakichanym okularnikiem- niezdarą, aniżeli patrzy jak mknę ku zwycięstwu... Niedoczekanie..."
Chłopak ruszył w stronę Harrego, chwycił go za rękę i wciągnął na jego Błyskawicę. Czarnowłosy poprawił okulary i spojrzał na Malfoya z niedowierzaniem.
- Co ty robisz?
- Pomagam ci, jak widać. Ładnie dziękujesz swojemu wybawcy...- burknął obrażony stalowooki.
- Ekhm... Wybacz. Jestem po prostu trochę... No wiesz... Zszokowany. Nigdy bym się po tobie nie spodziewał takiego czynu.
Po tych słowach chłopcy uścisnęli sobie dłonie i... W tym samym momencie Złoty Znicz wpadł w nie jak ptak w pułapkę! Po widowni rozszedł się szmer niedowierzania, a za chwilę wybuch radości Gryfonów i jęk rozczarowania Ślizgonów.
- No cóż!- zawołała pani Hooch.- Jak widać mamy REMIS!
Wszyscy zawodnicy wylądowali na zaśnieżonej murawie. Zieloni rzucili swoimi miotłami w bok i warczeli na siebie nawzajem w tym samym czasie, gdy Czerwoni rzucali się sobie w ramiona. Draco przyglądał się swojej drużynie z rozbawieniem, gdy nagle poczuł, że ktoś wiesza się na nim z tyłu.
- Greengrass... Wypieprzaj...- westchnął.
- Och, nie jestem chyba jeszcze AŻ TAK brzydka, jak ta lafirynda. Powinnam się za to obrazić!
Malfoy bardzo dobrze znał ten głos. Słyszał go od trzech tygodni co wieczór.
- Dragon?!- zakrztusił się i odwrócił ku posiadaczce wąskich ramion. Jego oczom ukazała się ta właśnie osoba, z włosami związanymi w dwa warkocze, sięgające obojczyków, z puchatymi, białymi nausznikami, w kurtce parce, jasnoniebieskich jeansach i wojskowych, ciężkich butach. Czuł, jak mimowolnie uśmiecha się na jej widok.
- Aż tak jesteś przyzwyczajony do Dafne?- Elouise spojrzała mu w oczy.
- Taa... Po każdym meczu chce się ze mną przespać... Jak nie w nagrodę, to na pocieszenie. O, znowu pełznie, widzisz?
Szatynka spojrzała we wskazanym przez szukającego kierunku i dostrzegła blond postać, w białej, opiłej kurtce i różowych kozakach.
- Dracuuuusiuuuu! Ależ to był mecz!- piszczała już z daleka, przebijając się swoim skrzekiem przez gwar wiwatujących Gryfonów.
- Współczuję ci!- westchnęła żałośnie Złota.
- Wiesz, ja sobie też... Pozbądźmy się jej!- odparł radośnie "Dracuś".
- Niby jak?- para wydobyła się z ust smoczycy.
- A tak.
Po tych słowach, chłopak wpił się delikatnie w usta kompanki. Oczy dziewczyny rozszerzyły się do granic możliwości. Blondyn położył obie ręce na jej plecach i delikatnie przyciągnął ją do siebie. Ci, którzy to widzieli, zaniemówili. Dafne Greengrass zatrzymała się i wydała z siebie dźwięk, przypominający ledwo zipiący rozrusznik. Najbardziej jednak była zszokowana sama całowana. Nie dlatego, że TO się działo, ale dlatego, że Draco był bardzo... czuły. Nie wpychał jej na siłę języka do ust, nie obśliniał jej całej twarzy... Jego gorące wargi stykały się wyłącznie z wargami Ellie i obdarzały je najczulszymi pocałunkami, na jakie było go stać. Dragon w końcu zebrała się na odwagę by oddać ten fant. Położyła nieśmiało jedną dłoń na jego policzku, a on uchwycił ją w swoją i delikatnie ścisnął. Stali tam, z przymkniętymi oczami, zatopieni w sobie, a na ich głowy spadały coraz to nowe śnieżynki. W końcu Draco bardzo ostrożnie dotknął koniuszkiem języka ust szatynki. Jak mocno zabiło mu serce, gdy owe usta rozchyliły się zapraszająco. Nie był to jednak pocałunek wulgarny, z odgłosami ssania i ślinotokiem. Ich języki nie wiły się dookoła siebie, a jedynie delikatnie smakowały się nawzajem. W pewnym momencie zaczęli odzyskiwać przytomność i niechętnie odsunęli się od siebie, cali rumiani i lekko zdyszani.
- W... wow...- mruknęła cicho Elouise.- Ja... Nie spodziewałam się...
- Ja też nie...- sapał Malfoy.
- TY ŻMIJO CĘGOWATA!
Złota poczuła jak ktoś wpada na nią całym ciężarem ciała. Poczuła, jak ląduje w śniegu. Poczuła, jak czyjeś pięści okładają ją po twarzy. Była zdezorientowana.
- Odwal...- bach!- Się...- bach!- Od...- bach!- Mojego...- bach!- DRACUSIA!!!
- DAFNE, OSZALAŁAŚ?!
To był Blaise Zabini. Chwycił Ślizgonkę za nadgarstki i odciągnął od zakrwawionej Gryfonki.
- Blaise, co ty wyrabiasz? Zostaw ją, należy się, śmierdzielowi zaplutemu!- któryś z drużyny chyba chciał zakończyć swój żywot. Granger celowała w jego szyję różdżką.
- Powtórz to, karaluchu!- zachrypiała.
Draco pomógł się podnieść dla obolałej Ellie.
- Jesteś cała?
Ta przetarła twarz rękawem kurtki. Z nosa sączyła się jej krew.
- Tak, to nic takiego. Zregeneruję się.
Po tych słowach stanęła naprzeciwko, szarpiącej się z Zabinim, Dafne.
- Kontroluj swoje odruchy, PLASTICZKU.
Wystarczyła jedna mała iskierka, aby błękitny szaliczek Greengrass zajął się płomieniami. Zabini wepchnął dziewczynę w najbliższą zaspę.
- BLAISE, KRETYNIE! CO TY WYPRAWIASZ?!- wrzeszczała blondynka, gdy już udało się jej wygrzebać.
- Ratuję twój szaliczek, piękna!- zaśmiał się czarnoskóry, a za nim Elouise.
- Jakie to szlachetnie, Zabini! Zupełnie nie- ślizgońskie!
- Przyjmę to jako komplement, gadzinko.

***

Witajcie pooo... O rany! Naprawdę nie było mnie prawie miesiąc?!
No cóż... Pozostaje mi tylko przeprosić Was po raz enty. Na pocieszenie dodam, że za tydzień w sobotę ukaże się kolejna notka, gdyż z okazji swoich osiemnastych urodzin dam Wam prezent! (tak, tak, stara dupa ze mnie, ostatnio nawet tłumik wywaliłam w aucie, takie moje szczęście :D)
Mam nadzieję, że ten rozdział sprawił, że wybaczyliście mi moją nieobecność chociaż TROSZKĘ.
Tymczasem mam pytanie, takie zupełnie nietematyczne (o rany, Ina...). Macie jakiś pomysł na krótką fryzurę? :D Naszła mnie chęć na krótkie włosy, ale nie mam w ogóle weny na ich kształt itd. Jeśli macie to proszę, podzielcie się nim! :)
Tymczasem dedykuję tę notkę mojej koleżance z klasy, Ani F. aka "Fiedorczak", bo mnie molestuje ciągle o dalsze części, a ostatnio nawet chciała mnie zabić. Ot taki z nas wesoły biol- chem. ;)
Trzymajcie się ciepło, Robaczki!
Ina
PS Totalnie nie mam siły na sprawdzanie tej części, wykończyło mnie całodzienne łażenie po cmentarzach, więc jeśli coś Wam wpadnie w oko to napiszcie, poprawię :)
PS 2 Zauważyliście, że na butelkach Coca- Coli jest już Święty Mikołaj? :D

6 komentarzy:

  1. Świetny <3 Moment ich pocałunku był wręcz powalający, a Twój Draco jest tutaj taaaki słodki :)
    Czytało mi się naprawdę dobrze i czuję lekki niedosyt - chciałabym jeszcze!
    Co do butelek z coli... św. Mikołaj oraz każde inne święto to teraz czysta komercja. Psują tym całą magiczną otoczkę, która gdzieś bezpowrotnie zniknęła.
    Czekam z niecierpliwością na kolejną część :)
    Pozdrawiam!
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział wspaniał ten opis pierwszego pocałunku-GENIALNY <3 i ten słodziutki pijany Draco i jego sny o cyckach Ps dziekuje za dedykacje kochana i pamietaj pisz szybciutko bo doczekac sie nie moge :-* wierna czytelniczka z klasy :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, ten prawie miesiąc czekania opłacał się bo rozdział (mogę to chyba tak nazwać, no nie?) wspaniały. I opis momentu ich pocałunku... taki romantyczny, pełen uczucia, każda dziewczyna chciałaby właśnie taki przeżyć ^^ Opisałaś to tak, jakbyś sama tego doświadczyła, to było takie... prawdziwe.
    Szczerze mówiąc nie zauważyłam , że jest już Św. Mikołaj... ale tak jest chyba co roku, po 1 listopada zaraz już świąteczne reklamy itp. To psuje cały nastrój :(
    Jeszcze wracając do treści... żadnych błędów się nie dopatrzyłam :) I Draco jak zwykle słodki i kochany i taki ojjjjj <3 Uwielbiam go!!
    Czekam na NN z ogromną niecierpliwością
    ~hope~

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle świetny, Dafne powaliła mnie na kolana, a to wyznanie Elouise wbiło mnie w siedzenie, po prostu idealnie ujęte uczucia, przeniosłaś mnie w inny wymiar ;3
    Dużo weny i dużo notek kochana!
    Buziaki! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana nowa notka!

    mionadracon.blogspot.com

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy