- Puk puk!
Draco odwrócił się i spojrzał na, wychylającą się zza, na
wpół otwartych, drzwi, Elouise. Uśmiechnął się lekko i przejechał dłonią po
włosach, zaczesując je do tyłu.
- Hasło?- mruknął.
- Eee… Draco jest głupi?- zachichotała dziewczyna, udając na
początku głębokie zamyślenie.
- Bardzo zabawne, Dragon, wyjątkowo zabawne. Widzę, że humor
dopisuje.- blondyn wydął usta w obrażonym grymasie.
- O, tak, bardzo dopisuje!- Ellie weszła do klasy, zamykając
za sobą drzwi i klapnęła naprzeciwko Ślizgona.- Byłam dzisiaj całe popołudnie z
dziewczynami w Hogsmeade i udało mi się kupić wszystko co chciałam!
- Wszystko, to znaczy?- brew chłopaka nieznacznie drgnęła ku
górze.
- Wszystkie prezenty świąteczne!
- To bardzo fajnie, Dragon, ale teraz musimy się zająć tym,
co powinniśmy jutro oddać, tak przypominam…
- A Tobie humor chyba nie dopisuje, co…?- szatynka skupiła
swój wzrok na partnerze. Widziała, jak przez jego czoło przechodzi pionowa
zmarszczka, symbolizująca gniew.
- A niby czemu miałby dopisywać?- warknął.- Jutro Wigilia- i
co z tego?! Cały ten magiczny nastrój, ozdoby, kolędy… To wszystko jeden wielki
chłam, który i tak nic nie znaczy!
- Dlaczego tak sądzisz…?
- Też byś tak sądziła gdybyś musiała wracać na Święta tam,
gdzie ja. Niby jesteś w domu, ale nie możesz się w nim tak czuć. W całym
mieszkaniu Śmierciożercy, sztywne zasady, musisz siedzieć przy stole i słuchać
tych rechotów, a tak naprawdę to chciałbyś się po prostu rozpłynąć w
powietrzu!- pięść Malfoya uderzyła bardzo mocno w podłogę. Za chwilę oparł
głowę na łokciu i westchnął przeciągle.- Wybacz, Elouise. Będziesz musiała sama
oddać Amortencję. Ja jutro jadę pierwszym pociągiem do Londynu.
Spojrzał w oczy Gryfonki i momentalnie jego zmarszczone
czoło wygładziło się. Dostrzegł w nich współczucie i ciepło, zauważył nawet
lekki wodny połysk, jakby pojedyncza łza miała wypłynąć z kącika. Pstryknął ją
lekko w czubek nosa i uśmiechnął się łagodnie.
- Hej, nie smuć się, wrócę!
- Nie…- westchnęła cicho dziewczyna, przecierając oko.- Po
prostu nie rozumiem jak Święta mogą nie być magicznym czasem… W sumie to mam
dla ciebie propozycję, ale skoro masz taki rygor w domu to pewnie nie wypali…
- Jaką propozycję?
- Żebyś został ze mną na Święta tu, w Hogwarcie. Ja nie
wracam. Rodzice jadą do babci, która za mną nie przepada. Wiesz, mugolka
trzymająca smoka pod dachem. Jeszcze się sąsiedzi dowiedzą…- Ellie zaśmiała się
cicho.
Draco otworzył oczy bardzo szeroko. Nie sądził, że
kiedykolwiek usłyszy taką propozycję od Dragon. Od Elouise Dragon z
Gryffindoru- pyskatej, zdeterminowanej dziewczyny, z którą, jeszcze cztery
tygodnie temu, tak się nienawidził. Prawda była taka, że jak tylko to usłyszał- zrozumiał, że o niczym innym nie marzy tak bardzo, jak o spędzeniu z nią
tego czasu. Stracił kontrolę nad swoim ciałem i w jednej chwili chwycił ją w
objęcia tak mocno, że Złota straciła równowagę i wylądowali na ziemi.
- Au, Malfoy!- syknęła.- Uważaj trochę! Prawie stukn…
Sypanie zarzutów przeciw Ślizgonowi przerwały szatynce jego
usta, które przywarły do niej w czułym pocałunku. Ellie była tak
zdezorientowana całym zajściem, że postanowiła nie protestować- tym bardziej,
że to, co robił blondyn, sprawiało jej niemałą przyjemność. Przymknęła lekko
oczy i dała się ponieść w wir emocji i uczuć. Słyszała tylko przyspieszony
oddech Dracona i głośne prace ich serc. Stalowooki podniósł się do pozycji
siedzącej, ciągnąc towarzyszkę za sobą. Usadził ją sobie na kolanach i musnął
ustami jej szyję, by za chwilę zasypać ją gorącymi buziakami. Elouise odchyliła
głowę do tyłu, pozwalając na te czynności i przygryzła lekko wargę. Nigdy
jeszcze nie palił jej niczyj dotyk- mowa tu oczywiście o przyjemnym paleniu.
Miała wrażenie, jakby każde zetknięcie jej skóry z ustami blondyna zostawiało
trwały ślad.
Draco w pewnym momencie przestał całować Gryfonkę i oparł
brodę na jej ramieniu, wtulając ją w siebie najmocniej i najromantyczniej jak
potrafił. Wiedział to dobrze- przy niej nauczył się okazywać uczucia, poprzez
intymne sytuacje, nie tylko same pożądanie.
- Bardzo chętnie z tobą zostanę, Dragon…- wyszeptał przy jej
uchu.- Dziękuję za propozycję…
Złota, w odpowiedzi, tylko wtuliła się w niego mocniej, a po
chwili zeszła z jego kolan. Położyła dłoń na jednym z nich i uśmiechnęła się
szeroko.
- Chcę ci pokazać, że Święta mogą być najbardziej magicznym
dniem w roku i to bez używania czarów…
Ślizgon odwzajemnił uśmiech. Patrzył na tę dziewczynę z
wielkim podziwem. Jej zaangażowanie, we wszystko co robi, jest wręcz zaraźliwe.
Czuł jak mocno biło mu serce za każdym razem, gdy zerkał w jej stronę. Przez
ostatni wieczór szlabanu współpracowali mocno, obdarzając się co jakiś czas
krótkimi, ale namiętnymi pocałunkami. Draco siekał składniki, a Ellie wrzucała
je do kociołka. Gdy Draco zaciął się nożem w palec, Ellie opatrzyła mu go
sprawnie, całując go za każdy syk bólu chłopaka.
- SKOŃCZONE!- wykrzyknął Draco około 1 nad ranem.-
Nareszcie! Rany, mam już dość tych szlabanów…
- Mnie też?- westchnęła cicho Złota. Chłopak obdarzył ją
najbardziej zdziwionym spojrzeniem na jakie było go stać.
- No wiesz ty co?!- zaśmiał się.- Zabraniam ci nawet tak
myśleć, mała!
- Nie jestem mała!!!- żachnęła się szatynka.
- Dla mnie jesteś.- mówiąc to oparł się łokciem o jej
głowę.- Ile ty właściwie masz wzrostu? Ej!- Draco musiał szybko odzyskać
równowagę, bo Elouise wysunęła się spod jego łokcia.
- Nic ci do tego!- pokazała mu język.- Chodź, lepiej
sprawdźmy jak się ma nasz eliksir! Trzeba go powąchać!
Usiedli naprzeciwko gorącego kociołka, a zielonooka zdjęła z
niego wieczko. Bulgocąca, pieniąca się lekko, różowa ciecz ukazała się oczom
nastolatków.
- Ty pierwsza.- kiwnął głową blondyn.
Dziewczyna pochyliła się nad garnuszkiem i wciągnęła do płuc
dym, który się nad nim unosił. Słodka woń oceanu, mango i męskich perfum
pieściła jej nozdrza. Ocean- miejsce, w którym mogłaby mieszkać na stałe: fale,
mewy, bryza, świeże ryby- to ma swoją podstawę, aby być w gamie przyjemnych zapachów.
Mango- ukochany owoc: Frank namówił ją do zjedzenia go, gdy byli na wakacjach w
Hiszpanii, obiecał, że jej posmakuje i nie skłamał- to także ma swoją podstawę.
Ale skąd tu męskie perfumy. Elouise wwąchała się w nie bardziej, grzebiąc w
pamięci. Odsunęła się na chwilę by pomyśleć intensywniej. Rozejrzała się
dookoła- zawsze tak robiła, gdy się nad czymś zastanawiała- i jej wzrok spoczął
na Malfoyu, który wiązał buta. Nieee…- wmawiała sama sobie. To nie może być
prawda.
- No, już!- podniosła się z ziemi i otrzepała kolana.- Twoja
kolej!
- Co poczułaś?- zainteresował się chłopak.
- Ocean, mango i…- Mózgu,
wysil się…!- Zapach nowych ubrań!
- Nowych ubrań?- skrzywił się Draco.
- Tak! Uwielbiam woń świeżo zakupionego swetra. Może i jest
taki gorzki, sztuczny, ale moim zdaniem ma w sobie coś subtelnego! No, idź,
wąchaj!
Malfoy zamienił się z Ellie miejscami. Mijając go, Złota,
niby nic, musnęła ustami jego szyję i… Tak. Poczuła tą samą woń, którą
pachniała dla niej Amortencja. Draco. To jego zapach. Niemożliwe… Przecież…
Utrzymują dobre stosunki od bardzo niedawna. Czy to jest możliwe?
A gdyby nie było-
dałabyś mu się pocałować?...
- Chyba działa.- przerwał jej rozmyślanie stalowooki,
przeciągając się ceremonialnie.- Odstawię ją do szafki, jutro przekaże się ją
Nietoperzowi. Polecę teraz do sowi arni i wyślę mamie list, że nie pojawię się
na Święta. Jest mi trochę głupio, zostawiać ją samą, ale… Będę w tym roku
troszkę egoistą.
- Zawsze nim byłeś.- zaśmiała się Elouise.
- Bardzo zabawne, Dragon, po raz drugi.- Ślizgon również się
zaśmiał. Ta mała spryciula poprawiła mu humor.- A, Wigilię obchodzimy w moim
pokoju i bez dyskusji. Jeśli ma być magicznie to muszę się czuć swojo, a w
waszym salonie nigdy się tak nie poczuję…
***
- Na pewno nie chcesz jechać z nami?- szczebiotała Ginny,
szczękając cicho zębami. Zimny wiatr muskał jej piegowatą buzię, gdy Elouise
transportowała wszystkich- ją, Hermionę, Rona i Harrego- na peron.
- No właśnie.- przytaknął Ron.- Mama na pewno nie miałaby
nic przeciwko, przecież wiesz, że uwielbia was wszystkich.
- Dzięki, kochani.- głos smoczych zadudnił całej czwórce w
czaszkach.- Muszę jeszcze odstawić Amortencję do Snape’a i w ogóle. Nie miałam
czasu się nawet przygotować do wyjazdu przez te wieczorne szlabany…
- Właśnie!- pisnęła Gin.- Podobno Malfoy też zostaje na
święta!
- Skąd wiesz?- zainteresował się Harry.
- Słyszałam od jakiś Ślizgonek. Były bardzo podekscytowane i
mówiły, że też zostaną, to może uda się go w sobie im rozkochać, czy coś.
- Gadasz ze Ślizgonami?- skrzywił się Weasley.
- Nie, głuptasie.- odwarknęła mu siostra.- Trudno nie
usłyszeć piszczących, napalonych pustaków, które się jarają pomysłami na
zaciągnięcie do łóżka jakiegoś lalusia.
Elouise zaśmiała się w środku. Draco- laluś. Czy to słowo
nie oddawało najlepiej jego osobowości? Odpowiedziałaby twierdząco jeszcze
miesiąc temu. Teraz wiedziała, że za tą kupą mięśni chowa się ktoś, komu
podcięto skrzydła. Cały ten proces trwał latami. Gdy chłopak się spostrzegł-
było już za późno.
Lecieli nad zimowym krajobrazem. Ginny przesiadła się na
czubek nosa Złotej i, mimo próśb Pottera, bawiła się w Titanic. Ellie była
bardzo ostrożna i trzymała łeb najprościej jak się dało, mimo to, nie miała
władzy nad pogodą. Silna zawieja śnieżna wręcz zdmuchnęła rudą. Smok dał nura w
dół, próbując chwycić przyjaciółkę potężną łapą. Hermiona piszczała,
przytulając się do kolca, a do niej przytulał się Ron. Harry wychylał się i
wściekał, że zostawił Błyskawicę w szkole. Gdyby ją teraz miał…
- Ginny, musisz mi wybaczyć, ale to jedyne wyjście- inaczej
cię nie złapię!- jęknęła Elouise w głowie nastolatki.
Po tych słowach gad otworzył paszczę pełną ostrych zębów i,
najdelikatniej jak potrafił, chwycił pomiędzy nie spadającą dziewczynę.
Zasłaniając językiem ujście do przełyku, poderwał się do góry tuż nad ostrymi
wierzchołkami drzew iglastych. Jak najszybciej doleciał do celu wycieczki.
Trójka Gryfonów ześlizgnęła się z grzbietu transportera i zebrała się wokół
jego pyska. Ellie skierowała łeb w dół i wypluła Weasleyównę w kupkę śniegu. W
tej samej sekundzie podbiegł do niej okularnik i począł tulić swoją dziewczynę
najczulej jak potrafił.
- Nic ci nie jest?- wychrypiał.- Tak się bałem! Widzisz, po
to chciałem brać miotłę! Nigdy niewiadomo kiedy się przyda!
- Jest okej… Poza tym, że jestem cała wilgotna…- wyła
Ginevra, po czym skierowała swój wzrok na Elouise, mrużąc gniewnie oczy.-
ZEŻARŁAŚ MNIE! JAK MOGŁAŚ?!
Ludzie, którzy szli do pociągu, przyglądali się tej scence z
rozbawieniem. Złota zdążyła wrócić do swojej ludzkiej postaci. Była w trakcie
plucia włoskami futerka z kaptura rudej.
- A co, wolałabyś nadziać się na jakąś sosnę?- warknęła.
- Po co te nerwy, łuskata? Złość piękności szkodzi!
Grupka przyjaciół odwróciła się i ujrzała Zabiniego, który
uśmiechał się szelmowsko do Elouise. Był ubrany na czarno- długi, przyległy
płaszcz, jeansy i trapery zimowe. Wyjątek stanowił szalik, który wyróżniał się
barwami Slytherinu.
- O, Diabeł…- mruknęła Złota.- Gdyby nie ten śnieg dookoła i
twój biały uśmiech, nie zauważyłabym cię…
- Hej, odczep się! Ten komentarz był rasistowski!- Blaise
wydął dziwacznie usta, udając oburzenie. Za chwilę jednak poczochrał szatynkę
po włosach.- Słyszałem, że zostajesz w Hogwarcie?
- Taak… Rodzice wyjechali, a ja mam eliksir do oddania…
- Huhu!- napuszył się mulat.- Razem z Dracusiem, co? Aha, tu
cię mam!- dodał, widząc rumieniec wkradający się na policzki rozmówczyni.
- Idź do piekła, Diable!- zielonooka skrzyżowała dwa palce
wskazujące. Ślizgon w tym momencie chwycił się za szyję i ceremonialnie upadł
na bruk, by za chwilę się ponieść i, zanosząc się śmiechem, przejść obok
Gryfonki.
- Zajmij się dobrze naszym Smoczkiem, smoczyco.
- Co to miało znaczyć?- żachnął się Ron gdy Zabini był już
dość daleko, aby tego nie słyszeć.
- Ronald, uspokój się…- Hermiona ścisnęła dłoń chłopaka.
- Jak mam się uspokoić kiedy nie wiem co tu się kroi?!
- Nie chcę wam przerywać, gołąbeczki- zaczęła niepewnie
Ginny- ale chyba wystraszyliście naszego jaszczura.
Mówiąc to, wskazywała palcem w niebo, na którym zmniejszała
się postać lecącego Złotego Smoka.
***
Elouise wywaliła wszystkie ubrania z szafy i zaczęła je
przeglądać, próbować dopasować, przerabiać. W pewnym momencie zwiesiła
bezwładnie głowę i westchnęła ciężko.
- Po co ja to robię?- zapytała samą siebie, przecierając
twarz dłonią.- Nigdy nie czułam potrzeby strojenia się, co mi odwala?
Miłość…- zaświtało jej w mózgu. Pokręciła mocno głową, aby
odgonić od siebie głupie myśli i kontynuowała swoje działania. W końcu wybrała-
biały, luźny sweter, odrobinę za duży, szyty drobniutko, a co za tym- bardzo
lekki; lawendowe jeansy i swoje ukochane białe martensy. Włosy wyprostowała
jednym zaklęciem, a oczy lekko przydymiła szarym cieniem i odrobiną tuszu. „Godryku”…-
jęknęła w duchu- „Ja się dla niego maluję… STOP. Nie dla niego! Z okazji Świąt!
Na święta trzeba ładnie wyglądać!”
Pocieszaj się,
pocieszaj…- śmiało się z niej sumienie.
Stanęła przed dużym lustrem i okręciła się parę razy. Była
ubrana w swoim stylu- trochę bardziej odświętnie, ale nadal było widać w nim
jej zamiłowanie do przydużych ciuchów, a zwłaszcza swetrów. W jednej chwili
zatrzymała się i podrapała lekko po łuskach na szyi. Uśmiech spełzł z jej
twarzy, a oczy skierowały się na ogon. Podniosła go parę razy i opuściła z
cichym tąpnięciem na podłogę. „Głupia”- warknęła sama na siebie- „Jak możesz
myśleć, że mu się spodobasz?”
Tymczasem Draco miał ten sam dylemat. Zdecydował się w końcu
na białą koszulę i czarne spodnie od garnituru. Na nogi wsunął matowe, ciemne
pantofle, a włosy pozostawił w nieładzie tak, że grzywka opadała mu swobodnie
na czoło. Wypryskał szyję najdroższą wodą kolońską jaką znalazł. Nie chciało mu
się golić, więc trzydniowy blond zarost porastał jego przystojną twarz. Jego
umysłem zawładnęły myśli, że Złota nie lubi takich odpicowanych pięknisiów.
Zaraz jednak przypomniał sobie, że w kieszeni spodni ma dla niej prezent,
który- miał nadzieję- spowoduje, że trochę zmieni o nim zdanie. Wziął głęboki
wdech i ruszył w stronę wyjścia z salonu Ślizgonów. Czuł, że jeszcze nigdy się
tak nie stresował, jak tego wieczoru.
***
- O rany, ale to wszystko pyszne!- Elouise opadła ciężko na
oparcie krzesła, wycierając usta serwetką.- Naprawdę sam to wszystko
przygotowałeś?
- Trochę mi pomogły skrzaty z kuchni, ale tak. Sam. Cieszę
się, że ci smakowało, Dragon.- Malfoy uśmiechnął się pod nosem i sięgnął po
kielich z ponczem.
- Masz ogromny talent!- szatynka klasnęła w ręce, po czym
zerwała się z miejsca, by za moment znaleźć się przy blondynie i ciągnąć go za
rękaw.- Czas na prezenty!
Draco zaśmiał się po cichu i wstał. Zasłonił dziewczynie
oczy, obiecując, że nie będzie żałować. Zaprowadził ją do drugiej części
swojego pokoju, w której stała choinka. Gdy Gryfonka ją ujrzała, zachłysnęła
się powietrzem z zachwytu. Drzewko sięgało sufitu i było przystrojone w
czerwone i zielone bombki. Całość dopełniały złote i srebrne łańcuchy, a
kolorowe lampki migały wesoło.
- Jest przepiękna, Malfoy! Aż szkoda mi wspominać, że mam
coś, co można na nią powiesić… Boję się, że ją zepsuję…- stwierdziła cicho
zielonooka. Poczuła po chwili ciepłą dłoń w swojej talii i szybkiego buziaka na
czubku głowy.
- Cokolwiek z nią zrobisz, na pewno będzie piękniejsza.-
usłyszała przy swoim uchu, które chłopak lekko ugryzł po tych słowach. Elouise
czuła jak się rumieni i wyślizgnęła się zgrabnie z uścisku. Podskoczyła szybko
do pokoju, w którym jedli, by za chwilę wrócić z pudełkiem pełnym piernikowych
aniołków, bałwanków, Mikołajków i bucików. Dobre pół godziny zajęło im
dostrajanie choinki, bo Draco połowę z nich zjadł twierdząc, że po prostu się
na niego patrzą i nie może się im oprzeć. W końcu pstryknął palcami, a pod
świerczkiem ukazała się góra prezentów.
- Ł… Łał… Pewnie większość jest dla ciebie… Od fanek?-
zmieszała się Ellie.
- Taa… Uch, co mi przyszło!- skrzywił się blondyn.-
Pierwszy, który wziąłem w dłoń jest od Dafne! Wszędzie poznam te zawijaski przy
„Y”… Fuj.
Ślizgon rzucił pakunek za siebie, a po pomieszczeniu rozległ
się dźwięk tłuczenia się.
- Ups… To chyba było coś cennego, ładnego…- zachichotała
Złota.
Chłopak tylko wzruszył ramionami i wyciągnął ku towarzyszce
rękę, zachęcając ją do otwierania swoich prezentów. Pierwszy, jaki wzięła do
rąk, był od rodziców. Przysłali jej magiczny odtwarzacz mp3, który miał
zdolność do odgrywania utworu, o którym się konkretnie myśli. Drugi był od
Hermiony- najnowszą książkę Hermenegildy Goose o magicznych stworzeniach. Draconowi
w tym czasie udało się dobrać do pakunku od Zabiniego- zielonych bokserek z
narysowanym smokiem, który w chmurce miał napis „Wiem, czego pragniesz…”.
Durny- pomyślał Malfoy, rumieniąc się lekko. Wyrzucił bieliznę gdzieś w kąt
tak, aby dziewczynie nie udało się ich dostrzec.
Po otwarciu mnóstwa paczuszek- od Ginny (kosmetyki), Harrego
i Rona (bluzy z ulubionym zespołem), pani Weasley (sweterek)- Złotej trochę
popsuł się humor. Nie żeby czegoś oczekiwała, ale… Nigdzie nie było prezentu od
Malfoya.
Który tymczasem dobrał się do ostatniego zawiniątka-
prezentu od Elouise.
Dziewczyna wstrzymała oddech. Miała wielką nadzieję, że
pomysł mu się spodoba. Błagam, niech mu się spodoba…
- To od ciebie?- zapytał Draco, trzymając w dłoniach
sportową, zielono- błękitną koszulkę, z białym napisem „Draco Malfoy- najlepszy
szukający na świecie” i numerkiem 24- dzień Wigilii.
- Tak…
Chłopak wstał i przytulił Ellie najmocniej jak potrafił,
okręcając ją kilka razy dookoła. Po tym dał jej soczystego buziaka prosto w
czoło.
- Jest świetna, dziękuję. Założę ją na następny mecz.-
uśmiechnął się szeroko.
- Nie ma za co…- westchnęła dziewczyna.
- Jesteś smutna, bo nie znalazłaś nic ode mnie?
Przez ciało Gryfonki przeszedł prąd.
- Nie! Nie jestem smutna, coś ty! Wszystko jest dobrze! Ja…
Ja… T- tak…- w jej oczach zaszkliły się łzy. Co ty durna robisz?! Co ty sobie
wyobrażałaś?!- krzyczała na siebie w myślach. Zacisnęła z całej siły powieki
żeby nie zauważył, że zaczyna płakać. Usłyszała, jak chichocze cicho pod nosem.
„Brawo, kretynko, popisałaś się… Teraz się z ciebie śmieje…”
- Ellie…
Co? On powiedział do mnie Ellie? Przecież… Zawsze mówił po
nazwisku… Otworzyła nieśmiało oczy. Dostrzegła małe pudełeczko, które wyciąga w
jej stronę Draco.
- Co to?- pociągnęła nosem.
- Mój prezent dla ciebie.
Szatynka otworzyła szerzej oczy i sięgnęła po pakunek.
Otworzyła wieczko i nie dowierzała.
- To… Dla mnie?- spytała cicho, wyciągając delikatnie
łańcuszek z zawieszoną srebrną śnieżynką.
- Tak.
- Dlaczego akurat płatek śniegu? Jestem zimna jak lód czy
coś?- zaśmiała się nerwowo Złota. Aaa, pogrążasz się, dziewczyno…
- Nie. Na pamiątkę.
- Pamiątkę czego?
- Zimowego dnia, w którym padał śnieg, a ja powiedziałem ci,
że cię kocham.- wydusił z siebie na jednym wydechu blondyn.
- Powtórz…- szepnęła Elouise. Teraz nie powstrzymywała łez,
które ciurkiem płynęły po jej policzkach.
- Kocham cię, Dragon.- Malfoy porwał dziewczynę w ramiona i
wtulił w siebie mocno.- Pokazałaś mi jak można żyć bez gniewu, mogłem się przy
tobie otworzyć, zaufać… Ja wiem, że nic ci nie dałem i możesz mnie nie kochać,
ale…
- Zamilcz, Draco…- Ellie spojrzała mu głęboko w oczy,
szukając w nich odwagi. Znalazła ją.- Ja również cię kocham.
***
Ich pocałunki były długie, namiętne i pełne pasji. Malfoy
pieścił językiem podniebienie dziewczyny, a ona przygryzała co jakiś czas jego
dolną wargę. Zatracali się w sobie bez pamięci. W kominku trzaskał wesoło
ogień, który był jedynym źródłem światła w pokoju. Miękki dywan, imitujący
futro niedźwiedzia polarnego, gładził Elouise po plecach. Draco opierał się na
łokciach nad nią, chłonąc jej zapach. Całował każdy centymetr jej twarzy-
powieki, czoło, uszy, nos.Oderwał się od niej żeby spojrzeć jej w oczy. Rumieniec zalał
jej blade policzki.
- Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę…- wymruczał.
- Ja też…- odparła szatynka.
Ślizgon zdjął z niej sweter. Ona nie pozostała mu dłużna i
zgrabnie odpięła guziki jego koszuli, by za chwilę zsunąć ją z jego silnych
ramion. Przejechała opuszkami palców po umięśnionym brzuchu chłopaka, czując
jak się napina pod wpływem jej dotyku.
- Całe życie na ciebie czekałem…- szepnął jej prosto w usta,
po czym znów ją pocałował. Wyszukał dłonią zapięcie jej spodni, które po
krótkim momencie znalazły się na podłodze obok. Zajął się klamerkami od jej
biustonosza, a jako, że był mistrzem, pozbył się go jedną ręką. Odsunął się od
nastolatki na tyle, żeby móc zobaczyć ją w całej okazałości. Nie była idealnie chuda, jak większość dziewczyn obecnie, ale nie była też gruba. Miała po prostu kobiece kształty. Szerokie biodra, wąska talia i ta klatka piersiowa...
- Przestań…- zasłoniła się ramionami.
- To ty przestań, głupia.- chwycił jej ręce i zabrał z
piersi.- Jesteś piękna, naprawdę.
- Gdzie jest chamski, zimny drań, Draco Malfoy?- spytała
sarkastycznie Elouise.
- Umarł z dniem rozpoczęcia szlabanu u Nietoperza…- po tych
słowach blondyn zaczął całować biust Złotej. Ta gładziła jego plecy dłońmi
czując, jak chłopak zjeżdża ustami niebezpiecznie w dół.
- Draco…- szepnęła spanikowana.- Ty chyba nie chcesz…
Nie zdążyła dokończyć, bo jej ciało zalała fala ciepła. Była
strasznie spięta, ale i to odeszło, dzięki zdolnościom Ślizgona. Przeczesywała
palcami jego włosy, wyginając się lekko w łuk.
W końcu Draco zerwał się, zaciskając dłonie w pięści i
opierając je po obu stronach jej głowy.
- Już nie mogę…- sapnął.- Proszę cię, rozluźnij się. Jestem
z tobą. Zaufaj mi. Nie zostawię cię…
Elouise kiwnęła lekko głową. Ufała mu. Nie wiedziała czy
potem nie będzie żałować, ale wiedziała, że w tym momencie nie marzy o niczym
innym. Pomogła chłopakowi pozbyć się ostatnich części garderoby, a po chwili
jej przeciągłe jęknięcie przebiło ciszę nocy, jaka panowała dookoła. Przyciągnęła Malfoya bliżej siebie. Chciała
go czuć blisko, chciała wiedzieć, że to on i tylko on. Do jej nozdrzy dotarł jego
zapach, tak ukochany.
- D… Draco…- wymamrotała cicho.- Muszę się do czegoś ci…
Przyznać… J- ja… W Amortencji, wtedy, jak w- wąchałam… Ostatnim zapachem nie
były ubrania…
- A co?- zainteresował się stalowooki, zatrzymując się.
- Ty…
Poczuł, jak szeroko się uśmiecha. Schylił się i pocałował
dziewczynę w gorące usta.
- Ty też byłaś jednym z moich zapachów… Białe róże, las
iglasty i ty… To jest to, co kojarzy mi się z miłością. Elouise, kocham cię.
Po tych słowach znów ruszył energicznie, wtulając się mocno
w smoczycę. Całował jej łuski na szyi, jej piersi, ramiona. Nadszedł czas
rozwiązania, najpierw ona, potem on. Opadł swobodnie na jej brzuch, wąchając
jej bladą skórę i mrucząc cicho, gdy ta drapała go lekko po karku.
***
- No i jak Święta w Hogwarcie?- dopytywała Ginny, gdy szli w
stronę Wielkiej Sali na śniadanie.- U nas było tak jak co roku, więc niewiele
straciłaś.
- Nie mów tak, Gin!- żachnęła się Hermiona.- Brakowało nam
ciebie, Ellie. Dziękujemy bardzo za prezenty, były bardzo trafione!
Reszta przyjaciół kiwnęła twierdząco głowami. Złota
uśmiechnęła się szeroko.
- Cieszę się, że wam się podobały. Moje święta, były
niezwykłe, ale nie ma o czym mówić.
- Jak to nie ma o czym mówić, Dragon? Wstydzisz się mnie?
Grupka Gryfonów obejrzała się i ujrzała Malfoya opartego o
jedną z kolumn. Podszedł do Elouise i pocałował ją szybko w nosek.
- Naprawdę nie ma o czym opowiadać?- skomentowała ironicznie
Weasleyówna.
Ronowi poczerwieniały uszy ze złości. Zielonooka uśmiechnęła
się, lekko speszona, po czym złapali się z Draconem za dłonie i ścisnęli lekko,
przypominając tej drugiej osobie, że jest tutaj. Dla niej.
KONIEC
Rozdział dedykuję Victorie Jaś i ~hope~, w podziękowaniu za urocze życzenia urodzinowe. <3
Mam nadzieję, że podoba się Wam zakończenie.
Ina