- Nie tylko ona...- westchnął cicho Harry gdy wskoczyli na schody. Hermiona i Elouise rozmawiały z tyłu o ostatniej lekcji transmutacji, kiedy to profesor McGonagall zmieniła wypadające z zawiasów drzwi w stado motyli, aby uniknąć hałasu podczas kartkówki. Granger już otwierała usta żeby powiedzieć, że czytała o podobnym zjawisku gdy nagle grunt pod nogami dzieciaków zadrżał.
- Coo... Co się dzieje?!- pisnął Weasley.
- Te schody się ruszają! Pamiętacie?- nie, ale teraz, dzięki Mionie, przypomnieli sobie.
Stopnie zatoczyły lekkie półkole i zatrzymały się przy najbliższym balkoniku. Nogi jedenastolatków trzęsły się jakby za chwilę mieli stracić równowagę.
- Szybko, chodźcie tutaj, zanim znowu im się zechce gdzieś przenosić!- warknęła Elouise i nie patrząc na resztę wbiegła na szczyt. Okazało się, że był to ślepy zaułek, bez innych schodów wokół, otworzyła więc drzwi, które się tam znajdowały, a Harry pomógł jej je popchnąć- były z bardzo grubego i solidnego kawałka ciemnego drewna. Dragon przetarła dłonie o szatę, bo kołatka aż poszarzała od ilości kurzu. Mali Gryfoni weszli do środka- ciemny, zimny, obskurny korytarz odpychał samym widokiem.
- Czy ktoś jeszcze ma wrażenie, że nie powinniśmy tu być?- wyszeptał przerażony Ron.
- Nam tu wręcz NIE WOLNO być! To przecież trzecie piętro, zakazane!- zahuczała Hermiona, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo.
- Lepiej stąd chodźmy...- nakazał Harry. Przyjaciele odwrócili się z zamiarem wyjścia, a ich oczom ukazała się bura, puszysta kotka o czerwonych oczach. Zwierzę miauknęło, co przypominało w wydźwięku zarówno koci miauk jak i żabi skrzek.
- To kotka Filcha!- zielone oczy Elouise rozszerzyły się do wielkości galeonów.- WIEJEMY!
Nie mieli wyboru. Pobiegli wzdłuż przerażającego korytarza, a co metr lub dwa zapalała się kamienna pochodnia, oświetlając im drogę.
- Jazda! Widzę drzwi!- uradował się Harry, lecz nie na długo. Okularnik szarpnął kilka razy za klamkę, ale drzwi ani drgnęły.- Uch... Zamknięte!
- To koniec!- zaszlochał Ron.- Już po nas!
- ODSUŃCIE SIĘ!- rozwścieczona Hermiona przepchnęła się między chłopcami i wycelowała w zamek różdżką.- Alohomora!
Biały płomyczek wniknął w kawał żelaza, blokujący im jedyną drogę ucieczki. Dało się słyszeć ciche zgrzytnięcie i po chwili brunetka pociągnęła za kołatkę, otwierając przejście.
- Właźcie!
Weasley wbiegł do środka jako pierwszy. Zaraz jednak spojrzał na Granger podejrzliwym wzrokiem.
- Aloho... Mora?
- Standardowe zaklęcia! Siódmy rozdział- dziewczynka dumnie uniosła brodę do góry.
- Ciii...- mruknęła Elouise i przytuliła głowę do drzwi, nasłuchując odgłosów z zewnątrz. Słyszała Filcha, który mówił do swojej kotki, jednak zaraz zawołał ją do siebie i Ellie odetchnęła z ulgą, słysząc jego zanikające kroki.
- Już poszedł...- wyszeptała cicho.
- Myślał, że drzwi są zamknięte!- zaśmiał się Ron.
- Bo były!- fuknęła na niego Hermiona.
- Już wiem dlaczego...
Wszyscy spojrzeli w miejsce, któremu przyglądał się Potter i zamarli. Przed nimi właśnie przebudzał się i przeciągał olbrzymi, trzygłowy pies. Oczy Złotej pojaśniały, bardzo fascynowała się magicznymi stworzeniami, a teraz mogła patrzeć na cerbera z krwi i kości. Jednak uśmiech spełzł z jej twarzy gdy psisko dostrzegło ich i warknęło groźnie. Trójka jej przyjaciół zaczęła wrzeszczeć i uciekać w kierunku wyjścia, a ona pobiegła szybko za nimi. Potwór kłapnął zębami w miejsce, w którym przed chwilą stała i już kierował się w ich stronę. Ledwo udało im się wybiec i zamknąć z powrotem drzwi. Biegli ile sił w nogach, aż do portretu Grubej Damy.
- Hasło?- zagruchała kobieta z obrazu.
- Caput Draconis!- wydyszała Elouise.
Obraz otworzył się i czwórka jedenastolatków znalazła się w pokoju wspólnym Gryfonów. W kominku wesoło trzaskał ogień, a za oknami było widać nocne niebo. Szatynka opadła na miękki dywan tuż przed ogniem, a pozostała trójka usadowiła się na kanapie. Ron miał tak czerwone uszy, że zdawały się one świecić w otaczającym ich półmroku.
- Dlaczego nie zmieniłaś się w smoka żeby nas uratować?!- nawrzucał zdezorientowanej Złotej.- Mogliśmy tam zginąć, a ty patrzyłaś na niego jak wół w namalowane wrota!
- Ronaldzie!- syknęła Hermiona.
- Co "Ronaldzie"?! Co "Ronaldzie"?! Ona sobie dobrze zdaje sprawę z mocy jaką posiada i nic z tym nie robi!- Weasley najwidoczniej tracił panowanie nad sobą. Gestykulował tak energicznie, że prawie strącił Potterowi okulary z nosa.
- Ron...- westchnęła głęboko Elouise.- Czy ty naprawdę myślisz, że wszystko da się rozwiązać jakąś super mocą? Zdajesz sobie sprawę z tego co w ogóle do mnie mówisz?! Przecież ja się bym tam nie zmieściła! Rozwaliłabym całą wieżę i wszyscy by się dowiedzieli, że byliśmy tam, gdzie nie powinniśmy! Myślisz, że smocza forma wszystko rozwiązuje?
- Ellie ma rację. Ron, ochłoń troszkę- Harry poklepał kumpla po ramieniu.
- Ale oni chyba zwariowali! Trzymać coś takiego normalnie w szkole?- rudzielec nie odpuszczał.
- Gdzie ty masz oczy, kolego? Nie widziałeś na czym on stał?- Hermiona podniosła się z miejsca i ruszyła w stronę schodów do dormitorium. Reszta poszła w jej ślady.
- Nie patrzyłem na jego łapy! Bardziej byłem zajęty łbami!- wzdrygnął się Ronald.- Jakbyś nie zauważyła to miał ich TRZY!!!
- On stał na jakiejś klapie, podejrzewam, że nie przypadkiem! On czegoś pilnuje!- podsumowała Granger gdy stały ze Złotą przy drzwiach do sypialni dziewcząt, a chłopcy przy swoich. Harry spojrzał na nią lekko zdziwiony.
- Czegoś pilnuje?
- Zgadza się! A teraz, jeśli pozwolicie, my idziemy spać, zanim przez was tu wszyscy zginiemy!- Ellie przekroczyła próg, ale usłyszała jeszcze nienawistny głos przyjaciółki.- Lub, co gorsza, nas WYLEJĄ!
***
Bosa kobieta o platynowych włosach biegła przez las, ledwo łapiąc oddech. Była ciemna noc, nawet żadna gwiazda nie pokazała się na niebie. Małe niemowlę spało w ramionach blondynki, której pionowe, zazwyczaj, źrenice były rozszerzone, aby wpuszczać jak najwięcej światła i umożliwić omijanie drzew w tym mroku. Z krwistoczerwonych ust dawało się słyszeć głośne dyszenie, a na czole pokazywały się pierwsze kropelki potu. Nagle jej stopa zahaczyła o wystający korzeń i kobieta poleciała na bliskie spotkanie ze ściółką leśną, wypuszczając zawiniątko z rąk. Szloch dziecka, które poczuło ból po upadku, rozniósł się po całym lesie. Złotowłosa doczołgała się do bobasa, trzymając się mocno za kostkę, z której sączyły się strużki krwi.
- Ciii...- wyszeptała, całując beksę w maleńkie czółko.- Skarbie mój, cichutko, mamusia wie, że boli, zaraz przestanie... Ciii...
- Słyszę twojego bachora! Twój największy skarb cię zdradzi!- z ciemnej otchłani drzew i krzewów zadudnił niski, męski głos, a potem zaniósł się śmiechem, przepełnionym zimnem i nienawiścią.
Kobieta przytuliła płaczące dziecko do pełnych piersi, rozejrzała się nerwowo dookoła i nie zważając na bolesne skurcze stopy ruszyła dalej biegiem przed siebie.
- I tak cię znajdę...- wściekłe syknięcie tego samego, nienawistnego głosu. W oczach blondynki zaszkliły się pierwsze łzy. Ból i strach były nie do wytrzymania.- Cooo, nie ma innego sposobu ucieczki? Co za szkoda...
Uciekająca znów się przewróciła, jednak tym razem osłoniła własnym ciałem swoją pociechę, która jak na złość nie mogła przestać płakać. Kobieta pociągnęła cicho nosem i przeklinając w duchu odwinęła dzieciątku twarzyczkę z bawełnianej chusty. Buzia małej dziewczynki była czerwona z wyczerpania, a skrzek, jaki wychodził jej z gardła sprawiał, że jej matce pękało serce.
- Córeńko...- zachlipała cicho złotowłosa.- Kochanie moje jedyne... Cichutko, proszę... Nic ci nie będzie, mamusia jest przy tobie, ciii...
Igliwie przed jej głową zaskrzypiało pod ciężarem stóp, które znalazły się tam nie wiadomo skąd. Ranna podniosła oczy ku górze i ujrzawszy twarz mężczyzny spojrzała z powrotem na swoje dziecko, a potem zacisnęła z całej siły powieki.
- Przykro mi... Wybacz mi... Nie mam siły na nas dwie...- szeptała trzęsącym się głosem w czółko niemowlęcia.
- Jakie to wzruszające...- westchnął mężczyzna- Nie mam tyle czasu, aby oglądać rodzinne scenki, więc...- w tym momencie uniósł różdżkę do góry.
Blondynka spojrzała na zawiniątko z oczami pełnymi łez.
- Elouise...- wycedziła przez zaciśnięte zęby.- Elouise... ELOUISE! OBUDŹ SIĘ!!!
***
Hermiona nie miała pojęcia co się dzieje z przyjaciółką, bała się jej nawet dotknąć, bo ruchy, jakie wykonywała przez sen, były przerażające- dosłownie rzucało nią po całym łóżku.
- ELOUISE! BŁAGAM, OBUDŹ SIĘ!- szatynka ze strachu i bezsilności rozpłakała się. A jeśli Ellie coś się dzieje, ma jakiś atak? Dziewczynka nabrała jak najwięcej powietrza do płuc i wisnęła z całej swojej siły.- ELLIEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!
Złota otworzyła szeroko powieki, a widząc zamazaną postać ludzką odsunęła się tak bardzo, że plecami przytulała się do kolumny łóżka. Zacisnęła zęby z całej siły i puściła dym przez nos. Nie miała zamiaru poddawać się bez walki. Jej małe dłonie splotły się w pięści, ściskając, Bogu ducha winne, prześcieradło najmocniej jak się dało.
- Ellie...- dygoczący, dziewczęcy głosik. Kto to? Zaspane oczy szatynki powoli odzyskiwały zdolność widzenia. Zielonooka potrząsnęła lekko głową i zobaczyła przed sobą, siedzącą na jej łóżku i zakrywającą usta dłonią, Hermionę Granger.
- Miona...- wymamrotała, puszczając prześcieradło.- Co... Co się stało? Hej! Czemu płaczesz?
Elouise chwyciła koleżankę za nadgarstek ręki, którą dziewczyna miała przy twarzy. Brązowowłosa zacisnęła powieki.
- Ja... Ja tak się bałam...- wychlipiała.- Bałam się, że coś ci się dzieje, a ja nie wiem co zrobić!
Hermiona zaczęła głośno płakać i opadła na pierzynę Złotej. Szatynka cofnęła szybko nogi, aby nieuważna jedenastolatka nie nabiła sobie guza i przytuliła ją "kładąc się" na niej torsem.
- Hermi, ciszej... Obudzisz Parvati i Padmę. Poza tym, no hej... Przecież nic mi nie jest!- Ellie spojrzała przyjaciółce głęboko w oczy gdy tylko ta uniosła swoją twarzyczkę by na nią spojrzeć.
- Ra... Racja- Granger pociągnęła mocno nosem.- Wracam do łóżka, bo będę nieprzytomna na zajęciach. Nie przywykłam do budzenia się w nocy...
***
Dni mijały w zawrotnym tempie. Nikt nie zauważył kiedy nadszedł dzień Halloween. W całym zamku wisiały różnorakie ozdoby, jednak dzień zajęć odbywał się tak jak zwykle. Wieczorem, w nagrodę, na uczniów czekała ponoć wielka uczta, pieszcząca podniebienia nawet najbardziej wybrednych.
- Co teraz mamy?- Elouise zaglądała Hermionie przez ramię prosto w rozkład zajęć.
- Zaklęcia, czwarte piętro, profesor Flitwick i koniec!- burza loków odwróciła się i uśmiechnęła szeroko.
- O kurczę, zapomniałem pióra!- Ron trzasnął się otwartą dłonią prosto w czoło.- Zaczekajcie tu na mnie!
- Nie ma sprawy!- zawołał za rudzielcem Potter gdy ten biegł po schodach w dół.
- Jeju, mu trzeba zacząć zapisywać to na rę... AUA!- Smoczyca warknęła ponuro, aż kilka starszych dziewczyn w pobliżu podskoczyło ze strachu. Złota potarła bolącą potylicę, a na jej dłoni został niebieski ślad.- Co do... IRYTEK!!!
Całym korytarzem zawładnął denerwujący śmiech. Duch mężczyzny, który wyglądał jak przerośnięty goblin, wyłonił się zza tarczy z godłem Krukonów i uśmiechnął się szeroko z nieukrywaną satysfakcją.
- BWA HA HA HA!- skrzeczał donośnie.- OJEEJ, NASZA GADZINKA SIĘ UBRUDZIŁA, BWA HA HAAA!
Po tych słowach cisnął w stronę jedenastolatków czerwonym balonem, który rozbił się na głowie piszczącej Hermiony, brudząc jej puszyste włosy szkarłatną barwą.
- OOOO, W TYM KOLORZE CI ZNACZNIE LEPIEJ, MĄDRALO!- Poltergeist trzymał się za brzuch i trząsł z radości. Już celował kolejną kulą farby, tym razem zieloną i to prosto w Harrego, gdy nagle dzieciaki usłyszały za sobą dwa podobne głosy.
- Iryś!
Fred i George pojawili się znikąd i skrzyżowali ręce na piersiach, stając przed ofiarami nieznośnego ducha, jednocześnie osłaniając ich swoimi ciałami.
- PIEGULEC I RYŻULEC, NIE MACIE TERAZ INNYCH ZAJĘĆ TYLKO PSUCIE INNYM ZABAWY, HĘ?!- Irytek skrzywił się z niesmakiem.
- My nie chcemy ci nic psuć, wręcz przeciwnie, troszczymy się o ciebie!- westchnął Fred.
- TAK? A NIBY W JAKI SPOSÓB?
- Ano, bo widzisz. Krwawy Baron robi sobie wycieczkę po zamku i poleruje każdy herb. Chyba nie byłby zadowolony gdyby zobaczył, że nabrudziłeś trudno zmywalną farbą na jednym z nich?- dokończył za brata George, wskazując na godło Ravenclawu, które było spryskane czerwoną barwą. Widocznie doszło do tego gdy Hermionie rozbił się na głowie balon z barwnikiem.
- UCH, WREDNE DZIECIAKI!!!- głos ducha rozniósł się po całym korytarzu, a on sam rozpłynął się w powietrzu. W tym momencie po schodach na górę wbiegł Ron. Zatrzymał się nagle i rozejrzał po twarzach przyjaciół.
- Co... Co to się stało, dlaczego Hermiona ma czerwone włosy i dlaczego Elouise wygląda jakby miała zamiar coś roznieść?- bąknął z przestrachem.
Wszyscy skierowali swój wzrok na Złotą, która zdążyła przebić palcami trzymaną w ręku książkę. Miała zaciśnięte zęby, oddychała głęboko i wolno, a z każdym wydechem spomiędzy jej zębów wydostawał się mały płomień. Jeden z bliźniaków ukucnął przed nią i położył jej dłoń na ramieniu.
- Hej, mała.- uśmiechnął się ciepło do wściekłej szatynki i spojrzał w jej zielone oczy z rozbawieniem.- Dobrze sobie zdajesz sprawę z tego, że jesteś niebezpieczna, nie? Więc daj na luz, chyba, że aż tak nas nie lubisz i chcesz nas pozabijać.
- Ja... No co ty!- Elouise otworzyła szeroko powieki i zarumieniła się. Nie chciała wywierać na nikim takiego wrażenia. Wystraszyła się gdy rudzielec nagle odsunął dłoń z jej barku z sykiem i począł nią potrząsać.
- Parzy, parzy!- jęczał cicho.
- Co... Ja... Nie... Na Merlina!- głos zatrzymywał się Ellie w gardle. Nie miała pojęcia co się dzieje, co zrobiła, nigdy wcześniej czegoś takiego nie było z jej ciałem. W pewnym momencie Weasley przestał potrząsać obolałą ręką i poczochrał ją po włosach.
- Dałaś się nabrać.- wyszczerzył się do niej.
- FRED, JESTEŚ NIEZNOŚNY!- dziewczynka wydęła dziwacznie usta na znak oburzenia. Chłopak zrobił zdziwioną minę, a drugi brat, który zaklęciami czyścił zabrudzone włosy dziewcząt, zawtórował mu.
- Skąd wiesz, że jestem Fred?- zapytał cicho.
- Mam swoje sposoby- Elouise przygryzła lekko wargę z dumą i odwróciła się, kiwając głową na resztę. Pierwszaki wchodziły na wyższe piętra, zostawiając bliźniaków osłupiałych z wrażenia.
- Co teraz mamy?- Elouise zaglądała Hermionie przez ramię prosto w rozkład zajęć.
- Zaklęcia, czwarte piętro, profesor Flitwick i koniec!- burza loków odwróciła się i uśmiechnęła szeroko.
- O kurczę, zapomniałem pióra!- Ron trzasnął się otwartą dłonią prosto w czoło.- Zaczekajcie tu na mnie!
- Nie ma sprawy!- zawołał za rudzielcem Potter gdy ten biegł po schodach w dół.
- Jeju, mu trzeba zacząć zapisywać to na rę... AUA!- Smoczyca warknęła ponuro, aż kilka starszych dziewczyn w pobliżu podskoczyło ze strachu. Złota potarła bolącą potylicę, a na jej dłoni został niebieski ślad.- Co do... IRYTEK!!!
Całym korytarzem zawładnął denerwujący śmiech. Duch mężczyzny, który wyglądał jak przerośnięty goblin, wyłonił się zza tarczy z godłem Krukonów i uśmiechnął się szeroko z nieukrywaną satysfakcją.
- BWA HA HA HA!- skrzeczał donośnie.- OJEEJ, NASZA GADZINKA SIĘ UBRUDZIŁA, BWA HA HAAA!
Po tych słowach cisnął w stronę jedenastolatków czerwonym balonem, który rozbił się na głowie piszczącej Hermiony, brudząc jej puszyste włosy szkarłatną barwą.
- OOOO, W TYM KOLORZE CI ZNACZNIE LEPIEJ, MĄDRALO!- Poltergeist trzymał się za brzuch i trząsł z radości. Już celował kolejną kulą farby, tym razem zieloną i to prosto w Harrego, gdy nagle dzieciaki usłyszały za sobą dwa podobne głosy.
- Iryś!
Fred i George pojawili się znikąd i skrzyżowali ręce na piersiach, stając przed ofiarami nieznośnego ducha, jednocześnie osłaniając ich swoimi ciałami.
- PIEGULEC I RYŻULEC, NIE MACIE TERAZ INNYCH ZAJĘĆ TYLKO PSUCIE INNYM ZABAWY, HĘ?!- Irytek skrzywił się z niesmakiem.
- My nie chcemy ci nic psuć, wręcz przeciwnie, troszczymy się o ciebie!- westchnął Fred.
- TAK? A NIBY W JAKI SPOSÓB?
- Ano, bo widzisz. Krwawy Baron robi sobie wycieczkę po zamku i poleruje każdy herb. Chyba nie byłby zadowolony gdyby zobaczył, że nabrudziłeś trudno zmywalną farbą na jednym z nich?- dokończył za brata George, wskazując na godło Ravenclawu, które było spryskane czerwoną barwą. Widocznie doszło do tego gdy Hermionie rozbił się na głowie balon z barwnikiem.
- UCH, WREDNE DZIECIAKI!!!- głos ducha rozniósł się po całym korytarzu, a on sam rozpłynął się w powietrzu. W tym momencie po schodach na górę wbiegł Ron. Zatrzymał się nagle i rozejrzał po twarzach przyjaciół.
- Co... Co to się stało, dlaczego Hermiona ma czerwone włosy i dlaczego Elouise wygląda jakby miała zamiar coś roznieść?- bąknął z przestrachem.
Wszyscy skierowali swój wzrok na Złotą, która zdążyła przebić palcami trzymaną w ręku książkę. Miała zaciśnięte zęby, oddychała głęboko i wolno, a z każdym wydechem spomiędzy jej zębów wydostawał się mały płomień. Jeden z bliźniaków ukucnął przed nią i położył jej dłoń na ramieniu.
- Hej, mała.- uśmiechnął się ciepło do wściekłej szatynki i spojrzał w jej zielone oczy z rozbawieniem.- Dobrze sobie zdajesz sprawę z tego, że jesteś niebezpieczna, nie? Więc daj na luz, chyba, że aż tak nas nie lubisz i chcesz nas pozabijać.
- Ja... No co ty!- Elouise otworzyła szeroko powieki i zarumieniła się. Nie chciała wywierać na nikim takiego wrażenia. Wystraszyła się gdy rudzielec nagle odsunął dłoń z jej barku z sykiem i począł nią potrząsać.
- Parzy, parzy!- jęczał cicho.
- Co... Ja... Nie... Na Merlina!- głos zatrzymywał się Ellie w gardle. Nie miała pojęcia co się dzieje, co zrobiła, nigdy wcześniej czegoś takiego nie było z jej ciałem. W pewnym momencie Weasley przestał potrząsać obolałą ręką i poczochrał ją po włosach.
- Dałaś się nabrać.- wyszczerzył się do niej.
- FRED, JESTEŚ NIEZNOŚNY!- dziewczynka wydęła dziwacznie usta na znak oburzenia. Chłopak zrobił zdziwioną minę, a drugi brat, który zaklęciami czyścił zabrudzone włosy dziewcząt, zawtórował mu.
- Skąd wiesz, że jestem Fred?- zapytał cicho.
- Mam swoje sposoby- Elouise przygryzła lekko wargę z dumą i odwróciła się, kiwając głową na resztę. Pierwszaki wchodziły na wyższe piętra, zostawiając bliźniaków osłupiałych z wrażenia.
***
- Jedną z podstawowych zdolności magicznych jest lewitacja czyli sprawianie, że przedmioty będą unosić się w powietrzu!- piszczał profesor Flitwick stojąc na wieży z książek. Ten niewielki czarodziej nie sięgał wyżej jak do pasa dla Harrego więc musiał sobie jakoś radzić z prowadzeniem zajęć.- Macie swoje pióra? O, świetnie. A teraz ruch ręką. Pamiętacie? Ćwiczyliśmy to! Obrót i trach!
Cała sala zahuczała w powtarzaniu przez Gryfonów i Puchonów formułki ruchowej, a potem słów zaklęcia- Vingardium Leviosa. Między brwiami Elouise pokazała się pionowa zmarszczka niezadowolenia gdy uparte pióro za nic nie chciało latać. W ucho wpadło jej kazanie Hermiony skierowane do Rona, któremu szło nie lepiej od Złotej.
- Mówisz to źle!- syczała Granger.- To jest leviooosa, a nie leviosaaa!
- Zrób to jak jesteś taka mądra!- burknął niezadowolony pouczaniem Weasley.- No, dalej!
Hermiona bez problemu spełniła to co kazał jej kolega i uśmiechała się do siebie gdy profesor chwalił jej osiągnięcie. Ellie przekręciła głowę patrząc na Gryfonkę i zauważyła, że ta cieszy się bardziej z utarcia nosa Ronowi niż z samego sukcesu magicznego. Nagle, na końcu podium, rozległ się huk i oczom wszystkich ukazał się osmolony Seamus, którego pióro, a raczej jego resztki, dogasało po trawiącej go dawce ognia.
Cała sala zahuczała w powtarzaniu przez Gryfonów i Puchonów formułki ruchowej, a potem słów zaklęcia- Vingardium Leviosa. Między brwiami Elouise pokazała się pionowa zmarszczka niezadowolenia gdy uparte pióro za nic nie chciało latać. W ucho wpadło jej kazanie Hermiony skierowane do Rona, któremu szło nie lepiej od Złotej.
- Mówisz to źle!- syczała Granger.- To jest leviooosa, a nie leviosaaa!
- Zrób to jak jesteś taka mądra!- burknął niezadowolony pouczaniem Weasley.- No, dalej!
Hermiona bez problemu spełniła to co kazał jej kolega i uśmiechała się do siebie gdy profesor chwalił jej osiągnięcie. Ellie przekręciła głowę patrząc na Gryfonkę i zauważyła, że ta cieszy się bardziej z utarcia nosa Ronowi niż z samego sukcesu magicznego. Nagle, na końcu podium, rozległ się huk i oczom wszystkich ukazał się osmolony Seamus, którego pióro, a raczej jego resztki, dogasało po trawiącej go dawce ognia.
***
Witajcie!
Ten rozdział już trochę dłuższy- to sukces! Muszę naprawdę Was gorąco przeprosić... Pisanie w moim obecnym trybie życia nie jest łatwe, dlatego nie jestem w stanie nawet podawać konkretnych dat w jakich miałyby się pojawiać nowe rozdziały- PRZEPRASZAM. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. :)
Miałam zamiar skończyć trochę dalej, ale uznałam, że pisanie takich malutkich fragmencików co chwila nie ma sensu, więc zrobię z tego, w następnym rozdziale, całą akcję, bez przerywania.
I mam dla Was niespodziankę! Ktoś pokusił się o poproszenie o one shota w konkretnym temacie i następny wpis to będzie ten właśnie one shot. :) Tematu nie zdradzę, ale mogę obiecać, że postaram się jak najmocniej. :) Pamiętajcie tylko, że one shoty nie będą miały wiele wspólnego z głównym opowiadaniem i proszę ich nie łączyć. :) Cieszę się bardzo z tej propozycji, bo mogę spróbować swoich sił w innym typie pracy pisemnej, a chcę poszerzać swoje horyzonty. :)
Wyglądajcie sowy z wiadomością o one shocie!
Ina
PS. Bardzo wszystkim dziękuję za komentarze! To mnie motywuje! Jesteście przekochani! :*
PS2. Jakby ktoś nie zauważył to z prawej strony jest ankieta, możecie głosować na najnowsze publikacje. :)
PS3. One shota postaram się dodać przed końcem września.
PS2. Jakby ktoś nie zauważył to z prawej strony jest ankieta, możecie głosować na najnowsze publikacje. :)
PS3. One shota postaram się dodać przed końcem września.
Mój rozdzial krotki bo pisze na fonie :) rozdzial wspanialy, z niecierpliwoscia czekam na nn i na oneshota
OdpowiedzUsuńPozdrawiam magicznie
~hope~
Nie moj rozdzial tylko komentarz, sorki
UsuńPozdrawiam magicznie
~hope~
Jeej, jakie to długie :D
OdpowiedzUsuńSuper. Powiem szczerze, że jak czytam Twoje dialogi do mam przed oczami wszystkie te sytuacje i miny naszych bohaterów, które zostały ukazane w filmie :)
Ciekawi mnie jaki sposób ma Ellie, że potrafi rozróżnić bliźniaków? Nawet własna matka ich myli :D
Świetny rozdział :)
Pozdrawiam serdecznie,
DiaMent.
Wstawiaj więcej rozdziałów, czekam! ;) Bardzo, bardzo pomysłowo i niewiarygodnie twórczo :D
OdpowiedzUsuńhttp://mionadracon.blogspot.com/